poniedziałek, 17 czerwca 2013

Fiveteen.

Od tamtego czasu minęło kilka dni. Dokładnie mamy dzisiaj 12 stycznia. Dzień jego urodzin. Od 2 o nocy płacze. Nie umie sobie poradzić z tym że go obok niej nie ma, że Niall się w niej zakochał, z tym że niedługo urodzi, nie dawała sobie rady z życiem. Oczy były już podkrazone od nadmiaru słonej cieczy na nich. Powieki były ciężkie jakby ktoś na siłę chciał je zamknąć. Ale ona nadal leżała na łóżku wylewając łzy w poduszkę. Dziś skończyłby 21 lat. Pomimo tego że nie wiedziała co się z nim dzieje nadal go kochała, wielu mówiło żeby dopuściła bo pewnie nie wróci ale ona twardo trzymała się swojej wersji. Na zewnątrz było już jasno. Świat odkryła gruba warstwa białego puchu. Zima dawała się we znaki nie tylko niską temperaturą ale i napawała ludzi złymi uczuciami. Wstając z łóżka Des zachwiała się zapewne po tym, że nie przespała połowy nocy. Zeszła do kuchni po czym nastawiła czerwony czajnik z wodą. Wpatrywała się w krajobraz za oknem siedząc bokiem na kuchennym blacie. Melancholiia ogarnęła dziewczynę od czubka głowy aż po same stopy. Płatki śniegu powoli spadały by w końcu osiąść na sporej już ich warstwie. Wszystko zdawało się tak idealnie ze sobą współgrać, że nic, ani nikt nie był w stanie zburzyć tej równowagi. Hopkins zastanawiała się dlaczego jej życie nie może być takie poukładane jak te spadające z nieba białe płatki. Jej myśli bladziły gdzieś daleko. Dopiero czyjeś ciepłe dłonie na brzuchu i dźwięk oznajmiający gotowanie się wody wyrwały ją z zamyślenia.
-Przepraszam! - usłyszała cichy ale zarazem dźwięczny głos, który echem roznosił się teraz w jej głowie.
-Niall... - Cichutko szepnęła brunetka.
-Des... Pozwól mi proszę.
-Woda się gotuje mógłbyś?
Blondyn odszedł od dziewczyny i wyłączył dopływ gazu. Czajnik jak za pomocą magicznej różdżki przestał piszczeć. Wyjął dwa kubki i nalał do nich gorącego płynu. Wrzucił po kawałku cytryny po czym jeden z nich podał dziewczynie. Usiadł obok niej i otulając ją ramieniem patrzył z oczekiwaniem na odpowiedź dziewczyny.
-Nie chcesz tego prawda?
-Niall to nie chodzi o to że nie chce, tylko o to, że to w stosunku do niego byłoby nie fair nie sądzisz?
-Destiny zrozum że jego nie ma. Ja nie chce nawet myśleć, nie chce wierzyć w to, że może go już nie być, ale dziecko musi mieć ojca!
-Nialler ja strasznie ci dziękuję za to co dla mnie robisz, że się o mnie troszczysz jak nikt inny, za to że jesteś zawsze obok, ale ja nie wiem czy ja tak potrafię...
-Rozumiem, że mnie nie kochasz tak samo jak ja ciebie, ale pomyśl o dziecku, o jego przyszłości... Ja Cię kocham i dałbym mu lub jej wszystko czego tylko pragnie. Kochałbym je jak moje własne.
- Ja to wiem, ale...
-Proszę.. - widziała, że mówi to szczerze. W głębi duszy też go kochała. Może nie tak samo jak on ją, ale w pewnym stopniu na pewno. Dość długo myślała nad wszystkim, a dzisiejsze wyznania chłopaka chyba ją przekonały. Spojrzała na jego smutne błękitne tęczówki i chciała sprawić żeby znów świeciły się w nich miliony kolorowych iskierek. Przesunęła się bliżej w stronę chłopaka i mocno się w niego wtuliła. Ten objął szczelnie jej ciało, po czym ona szepnęła mu do ucha.
-Tylko bądź zawsze mój kochanie...

Obudziły go kroki, które ciągle się nasilały. Dudniały mu w głowie przyprawiając go w ten sposób o niemiłosiernie bolesne uderzenia. Ściskał mocno powieki by uśmierzyć ból, ale nic nie dawało skutku. Dopiero głos pielęgniarki i zmniejszenie natężenia dźwięku pozwoliły mu otworzyć oczy i spojrzeć na otaczającą go rzeczywistość.
- Panie Malik czy wszystko w pożądku? - Spytała z troską kobieta w dość zaawansowanym wieku.
- Strasznie boli mnie głowa i chyba zbyt głośno wyczuwam każdy dźwięk. Każde kroki i szelesty wywołują u mnie nieznośny ból.
-Podaliśmy już kroplówkę więc niedługo wszystko powinno wrócić do normy. Proszę spróbować zasnąć...
-Rozumiem. Dziękuję.
Pielęgniarka tylko coś odkręciła przy kroplówce i żegnając się wyszła z sali. Malik zamknął oczy jak kazała, jednak na nic zdawały się jego próby zaśnięcia. Nagle nie wiedząc kiedy bóle ucichły. Popłynęły gdzieś w niepamięć. Usłyszał otwierające się drzwi po raz kolejny dzisiejszego dnia podniósł powieki i nie mógł uwierzyć własnym oczom. To ona. Stała przed nim i uśmiechając się tak cudownie jak tylko potrafiła zbliżała swoją dłoń do jego twarzy. Poczuł przyjemne ciepło bijące z jej delikatnego ciała. Dotykał ją, czuł, widział.
-Zayn... Martwiłam się! Myślałam, że odszedłeś na zawsze!
-Nie mógłbym odejść od osoby, którą kocham!
-A jednak to zrobiłeś! Wiesz jak ja się czuje teraz? Oszukana, niechciana, niekochana, odrzucona, samotna...
-Przepraszam chciałem Cię chronić!
-Chronić? Chronić mnie zostawiając mnie samą? Zayn!! Pomyśl choć trochę nad tym przez co ja przechodzę! Nie dajesz znaku życia! Mam dość! Odchodzę!!!
-Destiny czekaj! Zostań! Daj mi wyjaśnić!!
-Nie sądzisz, że już na to za późno??muszę iść narzeczony na mnie czeka. Do zobaczenia.
-Destiny nie!!!
Otworzył gwałtownie oczy znów czując nieprzyjemne wibracje w okolicy płata potylicznego czaszki. Mimowolnie dotknął bolącego miejsca i zdał sobie sprawę, że to jest miejsce gdzie jego głowa była nacięta w celu usunięcia guza. Pochylił głowę de tylu i tępo wpatrywał się w sufit. Zastanawiał się nad sensem i przesłaniem jego snu. Co jeśli ona na prawdę już kogoś ma? Kogoś innego przytula, całuje, uśmiecha się dla niego? Co jeśli już zapomniała? Ale jak skoro codziennie wysyłała mu smsy? Nie mogła!!Obiecała! Widać że tą dwójkę łączy ponadczasowe uczucie, bo brunet miał dziwny sen dokładnie w tym czasie kiedy Des i Niall prowadzili jakże ważną w ich życiu rozmowę.

Południe już dawno minęło. Przyjemne słońce wyłoniło się zza chmur i oświetlało cały Londyn. Brunetka krzątała się po całym domu oczekując na chłopców z obiadem. Wszystko było już gotowe, stół idealnie nakryty, a obiad na kuchence. Zauważyła na wjazdku czarnego vana a później czwórkę chłopców biegnących do domu jak wariaci. Widząc to na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. W holu dało się słyszeć szum i panikę. Wiedziała, że wszystko to sprawa jej obiadu, który im obiecała. Horan dzwonił do niej kilka razy, żeby wyciągnąć z dziewczyny co im przygotowała jednak ta milczała jak grób. Pierwszy do kuchni wpadł Lou i całując dziewczynę w policzek usiadł na swoim stałym miejscu przy stole. Potem Li, Harry a na końcu Nialler. Ten ostatni podszedł do dziewczyny przytulił ją i cicho szepnął.
-I tak wiem, że mnie kochasz najbardziej i dostanę największą porcję.
-No to chyba oczywiste!
Oderwali się od siebie i obdarowali uśmiechami. Usiedli i zaczęli jeść. Opowiadali jej jak było w studiu. Kogo spotkali. Jakie zabawne sytuacje z tego wynikały. Ona jednak słuchała tylko pozornie, a tak na prawdę wpatrywała się w siedzącego naprzeciwko niej blondyna. Gdy praktycznie wszyscy skończyli jeść, ona wstała i chciała odnieść swój talerz do zalewu. Dała krok od stołu i poczuła silny ból w okolicach intymnych. Przerażona złapała się jedną ręką stołu, a z drugiej wypadł jej talerz robiąc przy tym sporego hałasu. Cztery pary oczu spojrzały na nią ze strachem
a blondyn natychmiast zjawił się przy dziewczynie. Trzymał jej ciało w ramionach i zaczął głośno krzyczeć do reszty:
-Dzwońcie do szpitala ona rodzi!!!
W kuchni panował chaos i nieład. Wszyscy biegali dookoła stołu i nikt w tym całym przerażeniu nie wykonał polecenia Niallera.
-Liam no zadzwoń na to cholerne pogotowie!!!
Brązowooki dopiero pod wpływem głośnych fal dźwiękowych dobierających do jego uszu zrozumiał polecenie. Szybko wyciągnął telefon i starał się jak najszybciej znaleźć odpowiedni numer. Dla Horana była to wieczność dlatego też wziął dziewczynę w ramiona i zaczął wędrować w stronę garażu. Ułożył ją delikatnie na tylnych siedzeniach, pocałował w czubek głowy i szepnął na koniec "wytrzymaj jeszcze chwilę! Będę jechał jak najszybciej się da!" usiadł za kierownicą i zrozumiał, że musi uważać. Sam poród jest ważny, ale ich życie to wartość najwyższa.
-Niall!!!! Proszę szybciej!!!
-Nie mogę światła! Przepraszam...
-Nie przepraszaj tylko jedź! Zielone masz!!!

-Tutaj też nic nie czujesz?- spytał lekarz.
-Nie...
-Rozumiem. Więc... Pora od jutra zacząć rehabilitację. Już wszystko wiemy... To nie jest nam do końca pewne, ale sądzimy, że ten uraz jest tymczasowy. Podczas operacji mogło dojść do naruszenia nerwów na korze mózgu i dlatego twoje nogi odmawiają ci posłuszeństwa!
-Czyli, że jest szansa żebym jeszcze chodził?
-Bardzo wielka szansa panie Malik!
-A kiedy planujemy powrót do Londynu? - Spytał zachęcony tymi wiadomościami mulat.
-Na pewno nie w najbliższym czasie, ale najważniejsze jest zdrowie!
-Tak tak...
-Jutro o 11 przyjdzie po ciebie jedna z pielęgniarek i zawiezie do sali rehabilitacyjnej, a ja teraz muszę już iść bo inni pacjenci czekają.
-Oczywiście.
Była szansa, nawet duża. To tylko słowa ale potrafią zdziałać wiele. Bardzo podniosły na duchu Malika i przez to dały mu siłę do walki. Jedyne czego mu teraz brakowało to ona. Miał jakieś dziwne wrażenie jakby coś się u niej działo. Nie był do końca pewien czy dobrego, ale coś było na rzeczy. Nagle nabrał ochoty, żeby zobaczyć co słychać u chłopaków. W końcu internet niekiedy wie o nich więcej, niż oni sami. Portale plotkarskie wręcz huczały od plotek na temat jego zniknięcia. Wiele osob pisało, że widziało go w różnych miejscach na ziemi w towarzystwie pięknych kobiet. Inni zaś, że pijany i podwpływem narkotyków zataczał się pod jakimś klubem. Były miliony artykułów. DZIEWCZYNA ZAYNA MALIKA W CIĄŻY Z NIALLEM HORANEM! Sensacja!!! Ten tytuł natychmiastowym sposobem przykuł jego uwagę. Czytając te dla niego bzdury nie mógł uwierzyć w to co czyta. Widział zdjęcia ale nadal nie mógł w to wszystko uwierzyć. Ona.. Zaawansowana ciąża... Horan... Ich splecione ręce...
To nie mogła być przecież prawda! Krzyczał głos w jego podświadomości. Więc jak wytłumaczyć te zdjęcia? Fotomontaż? Wątpił... Był w stanie wybaczyć jej wszystko, bo jest jego całym światłem, ale myśl o tym, że mogła się oddać komuś innemu wprawiała jego ciało w osłupienie.

Niech pani prze! No dalej! Mocniej! Takie krzyki zdało się tylko słyszeć na korytarzu obok porodówki w której właśnie znajdowała się Des. Blondyn nerwowo chodził w kółko i co chwila pocierał rękoma swoje włosy jakby to miało mu pomóc odreagować stres. Słyszał krzyk Destiny i wiedział, że ból jakiego w tej chwili doznaje jest ciężki do zniesienia. Wszystko działo się tak szybko,że nie zdążył nawet wziąć jej rzeczy z pokoju. Dobrze, że reszta została w domu i miała przyjechać jak już będzie po wszystkim. Krzyki i piski nagle ucichły. Zza białych drzwi wyszedł lekarz i zachęcająco spojrzał w stronę Horana. Gestem ręki kazał mu wejść do sali. Niall powoli ruszył z miejsca i szedł w wyznaczonym kierunku. W końcu na szpitalnym łóżku zobaczył ją. Leżała wykończona ale szczęśliwa. Trzymała w ramionach małe zawiniątko z którego wyłaniała się maleńka główka.
-To dziewczynka Niall! - Spojrzała na chłopaka mówiąc z entuzjazmem.
-Śliczna jest! Tak jak ty!
-Ma jego karnację...
-Widzę..
-Nialler nie bądź smutny. To w końcu jego dziecko!- starała się jakoś załagodzić sytuację i myśli chłopaka.
-Wiem, ale zastanawiam się czy mnie kiedyś pokochasz tak jak jego...

~*~

Proszę! 15 za nami...
24 obserwatorów o.O Dziękuję!!!! ;*
Kocham Was za wszystko pomimo że mi tak słabo komentujecie!! Ale to wasza decyzja nie zmuszam... Choć przyznam że byłoby mi niezmiernie miło gdyby było ich więcej! :)
Słaby rozdział wiem... Ale od jakiegoś czasu przejęta jestem lekturą o Christianie Greyu i jego twarzach dlatego przepraszam! :D
Mam nadzieję że nie zawiodłam was za bardzo i jednak skomentujecie ten rozdział...
Już się zamykam...
Pozdrawiam Olcirek <3
xoxo

poniedziałek, 3 czerwca 2013

fourteen.

                                                                  Piosenka do fragmentu.

Śmierć. Pisk. Krzyk. Płacz. To był koniec. Koniec jej marzeń o wspólnej przyszłości. Jeden telefon zmienił wszystko. "On nie żyje. Przykro nam". Przykro? Przykro? Wszystkim było przykro a co ona czuła? Jakaś cząstka jej umarła razem z nim. Mózg odmawiał jej posłuszeństwa nad ciałem. Opadła bezwładnie na łózko a łzy spływały po jej policzkach jak szalone, biegnąc jak najszybciej by w końcu spaść na podłogę. Czas stanął w miejscu. Nic się nie liczyło. Jego już nie ma, nie będzie. Nigdy nie zobaczy jego czekoladowych tęczówek, nie poczuje miękkich ust, nie poczuje zapachu jego perfum pomieszanych z mocnym zapachem tytoniu. Już nigdy... nigdy. Gładziła dłonią swój brzuch, który był pokaźnych rozmiarów. To już końcówka ciąży więc czego się można było spodziewać? Że nic nie będzie widać? Nie obchodziło ją nic. Wizja samotnej przyszłości ją zabijała wewnętrznie. Jedynym plusem w całej tej sytuacji było to, że tam w środku, pod swoim sercem nosi jego dziecko. Ciągle płakała, aż w końcu całkowicie dotarło do niej co się stało. Zaczęła krzyczeć...
- aaaaaaaaaaa! - otworzyła oczy i wszystko zdawało się takie realne. Leżała w tym samym miejscu trzymając się za brzuch. Płakała. Ciężko oddychała, jakby za chwilę ktoś miał odciąć jej dopływ powietrza. Jej ciało całe się trzęsło, więc oparła się na łokciach. Zegar stojący na komodzie wskazywał 3:42. Otarła twarz dłońmi i wreszcie dotarło do niej, że to tylko sen. Zły sen, ale bała się, że to kiedyś może nastąpić na prawdę. Zobaczyła otwierające się drzwi, a po tym czwórkę chłopców w sypialni.
- Des co się stało? - spytał zmartwiony Harry. Widać, że dopiero co się obudzili, przez jej krzyk zapewne. Widziała jak wszyscy siadają na skraju jej łóżka, ale nadal nie reagowała.
- Destiny..- wypowiedział spokojnie jej imię Liam. Horan usiadł natomiast obok dziewczyny i objął ją ramieniem. Ta wtuliła się w niego i dalej łkała.
- Tylko zły sen... przepraszam,że was obudziłam!
- Nic się przecież nie stało kochanie. Przynieść Ci herbaty? - zaoferował Lou.
- Nie dziękuje! Kładźcie się spać już w pożądku!
- Na pewno? - Liam musiał się upewnić.
- Tak!
- Dobranoc!
Wszyscy wyszli. No prawie. Blondyn nadal trzymał ją w swoich objęciach i czuł jak cała się trzęsie.
- Chcesz żebym został?
- A możesz?
- Jeśli tylko chcesz.
Dziewczyna odkryła
kawałek kołdry a w to miejsce natychmiast wsunął się Horan. Otulił ją swoimi ramionami i głaskał ręką po brzuchu. Czując się bezpieczna znów zasnęła.


Zaczął słyszeć wszystko dookoła. Bardzo dokładnie. Każdy szelest. Chciał otworzyć oczy, lecz jego powieki były ciężkie i ospałe. Pomyślał, że może juz nie żyje. Każde lekkie uchylenie powiek przyprawiało go o ból głowy. Biel ścian uderzała w jego źrenice i mimowolnie przez to jego oczy się zamykały. Kiedy już oczy zakomodowały się z otoczeniem Malik zauważył swoich rodziców śpiących na krzesełkach obok jego łóżka. Wiedział już, że wszystko się udało, że teraz może być już tylko lepiej. Lekko poruszył ręką, przez co jego rodzicielka się ocknęła. Ze zdumieniem otwarła oczy i spojrzała na swojego syna. Widzą jego uśmiechniętą twarz i otwarte oczy szybko przytuliła się do mulata. Ojciec słysząc śmiech swojej zony także się obudził.
- Wreszcie synu! Tyle czekaliśmy!
- Jak to "tyle czekaliśmy"? - spytał zdziwiony brunet.
- Nie dawali ci szans rozumiesz? Miałeś nie przeżyć doby. Utrzymywali cię jakiś czas w śpiączce farmakologicznej, a później nie mogli cię wybudzić.
- Ile czasu minęło?
- Dziś 9 styczeń Zayn.
- Pół roku??? Pół roku byłem nieprzytomny?? Miało być wszystko dobrze!!!
- Zayn proszę cię uspokój się!!
- Jak mam być spokojny???
- Ale przecież już wszystko dobrze, żyjesz... to najważniejsze!!
- Matka ma rację...
Chłopak nie mógł uwierzyć w to co mówią. Dziwił się jak to możliwe. Z jednej strony chciał zniszczyć lekarza, który obiecywał, że wszystko pójdzie zgodnie z planem, a z drugiej był mu wdzięczny, że nadal żyje. Lekarz otwierając drzwi do sali nie krył zdziwienia. Jego twarz wyrażała podziw, strach? Nie wiadomo dokładnie. Podszedł do łóżka chłopaka i zaczął przypatrywać się monitorom, które wyświetlały wszystkie najważniejsze związane ze stanem zdrowia Malika. Wszystko było w jak najlepszym pożądku.
- Niemożliwe... niemożliwe... - powtarzał w kółko lekarz.
- Co jest niemożliwe? - spytał mulat.
- Jak ty..? Przecież? Cud..
- Nie rozumiem?
- Nie dawaliśmy ci szansy na przeżycie doby, a teraz ty siedzisz i patrzysz na mnie jakby nic się nie wydarzyło...
- To chyba dobrze?
- Okaże się po reszcie badań.

Obudziła się wtulona w niego. Jego perfumy działały na nią jak narkotyk. Ciągle chciała więcej. Lekko się poruszyła, a blondyn to wyczuł. Obróciła się w jego stronę i spojrzała mu w oczy.
- Przepraszam.
- Nie masz za co Des.
- Obudziłam was i mi z tym źle..
- Nic się nie stało. Ciii.
- Powinieneś już wstawać.
- Nie idę nigdzie dzisiaj. Powiem, że się źle czuje. Mam cały dzień dla ciebie. - lekko się uśmiechnął do dziewczyny.
- Nie możesz tak! Masz próby! Marsz się przebierać!
- Przebrać tak, ale zaraz wrócę i idziemy na śniadanie!
Pocałował dziewczynę w czoło i wyszedł. Ona dotknęła miejsca, w którym przed chwilą znajdowały się jego usta, przez co mimowolnie na jej twarzy pojawił się uśmiech. Wstała z łózka i chcąc znaleźć w szafie coś, w co się zmieści wyrzucała po kolei ubrania na dywan.
Była pewna, że aż tak nie przytyła jednak myliła się. Założyła szybko luźne dresy i czarną koszulkę. Przyglądał się swojemu odbiciu w lustrze. Wyobrażała sobie, że obok niej stoi Zayn i całuje skroń jej głowy. Tak bardzo tego chciała, nie traciła nadziei, że to w końcu się spełni. Jednak każdy dzień surowo ją karcił. Każdy kazał zapomnieć. Ale jak? Jak? Nie ma wiadomości o tym, że nie żyje. Ona nadal ma nadzieję, tą pieprzona jedną szansę na milion. Ale ma. Zobaczyła, że do pokoju wszedł Niall. Jednak nie przerwała swoich rozmyślań. Stanął za nią. Był o głowę wyższy i jego twarz wystawała zza jej sylwetki. Patrzyła smutnymi oczami w ich lustrzane odbicie, ale to co powiedział Horan kompletnie ją zaszokowało.
- Wolałabyś, żeby to on tu teraz stał prawda?
Przygryzła wargę i spuściła głowę. Po jej policzku popłynęła samotnie jedna łza. Wędrowała po jej skórze, robiąc na niej mokrą ścieżkę. W końcu spadła, a dziewczyna odważyła się spojrzeć na Nialla.
- Czytasz mi w myślach czy jak?
- Nie. To po prostu widać... Wiesz, że zrobiłbym wszystko żeby on teraz tu był i żebyś się uśmiechała... dla niego. - ostatnie słowa wypowiedział cicho, ale tak żeby ona je usłyszała.
- Brakuje mi go...
- Nam wszystkim Destiny... To nie to samo bez niego...
- Mi to mówisz? Każdego dnia ktoś odrywa mi kawałek serca, nie wiem czy jeszcze go mam po tak długim czasie. Nie czuje już nic wiesz? Nic.
-A co jeśli...
- Jeśli się okaże, że nie żyje? Nie wiem. Nie dopuszczam do siebie takiej myśli.
- Des.. przecież będziesz musiała jakoś żyć. Znów pokochać...
- Nie mam już serca, bo on mi je zabrał więc jak mam kochać?


Wokół łóżka grono lekarzy. Wszyscy patrzą na swojego pacjenta ze zdziwieniem. Wygrał walkę z przeznaczeniem. Niczego takiego się nie spodziewali, ale los miło ich zaskoczył. Mierzyli ciśnienie, pobierali krew, aż w końcu któryś z nich kazał mu poruszyć nogami. Zayn zadowolony chciał nimi poruszyć, jednak uśmiech zszedł z jego twarzy, gdy te nawet nie drgnęły pomimo jego szczerych chęci. Spojrzał na twarz lekarza i odpowiedział:
- Ja nie mogę!
- Jak to?
- Nie mogę ruszać nogami do jasnej cholery!!!
- W ogóle?
- Gdybym mógł to chyba bym poruszył prawda??
- Proszę się uspokoić!!
- Nie mogę chodzić jakby pan zareagował??
- Może to chwilowe po śpiączce... proszę zaczekać na wyniki!
- Wyjdźcie!
- Zayn! - uspakajał go matka.
- Nie!!! Chce zostać sam!!
Każdy posłusznie opuścił salę. A on trwał w zamyśleniu. Teraz w głowie kumulowały mu się wszystkie wspomnienia. Destiny Hopkins. Pierwszy dzień w szkole. Pierwsze spotkanie. Pierwszy pocałunek. Walka z jego ojcem o nią. Jej zły. Pocieszanie jej. Każde kocham cię.Wszystko. Teraz nie będzie mógł jej nosić na rekach bo jak? Czy ona w ogóle będzie chciała być z kaleką? Te pytania nie dawały mu spokoju. Cholernie chciał zapalić, żeby zapomnieć. Nie miał jak... Gdyby tylko wiedziała co się z nim dzieje. Dotarło do niego, że w szafce obok łóżka zostawił swój telefon. Wyjął go i włączył. Wariował. wiadomości ciągle przychodziły jakby nie miały końca. na wyświetlaczu widniał napis " masz 8 356 nieodebranych wiadomości" sam się dziwił jakim cudem pamięć jego telefonu to wszystko zapisała. Większość była od niej. Sprawdzał daty. Pisała codziennie. Wyliczała dni bez niego i pisała, że go kocha. Ostatnia wiadomość brzmiała:
  161 dni bez Ciebie! :(
    Kocham Cię! <3
 
Nadal wierzyła, że będą razem. Co by było gdyby umarł? Nigdy nie odczytał by wiadomości, nigdy by do niej nie wrócił. A teraz? Czy wróci? Chciałby, ale jak skoro nie może chodzić? Będzie uzależniony od rodziców. Nic już nie będzie jak dawniej.
 
 
-No dalej jedz! Patrz jakie pyszności ci przygotowałem!
- Widzę Niall, ale czy myślisz, że ja to wszystko zjem?
- NO a nie? Mała porcyjka?
- Chyba dla ciebie głodomorku! Pomożesz mi?
- Może troszkę!
Wiedziała, że się zgodzi. jej nigdy nie odmawiał. Gdyby chłopcy nie wiedzieli, że się przyjaźnią pewnie posądzili by ich o bycie razem. Zachowują się jak stare dobre małżeństwo. Siedział obok niej i nakładając na widelec kolejne porcje przygotowanej przez niego sałatki owocowej przysuwał go do ust dziewczyny. Brunetka siedziała i gładziła dłonią swój już pokaźnych rozmiarów brzuch. Gdy skończyli jeść Horan wszystko posprzątał i zaprowadził dziewczynę do pokoju.Usiedli naprzeciwko siebie na łóżku i blondyn znów zaczął rozmowę:
- Wiesz już dawno o to chciałem cię o to zapytać, ale za każdym razem obawiałem się twojej reakcji. Teraz to już chyba najwyższa pora...
- Ale o co chodzi? - spytała nie kryjąc zdziwienia dziewczyna.
- Możesz mnie przytulić na odwagę?
- Chodź tu głupku i mnie nie strasz bardziej...
Czując jaj jej serce głośno bije chciał jak najszybciej to z siebie wyrzucić. Nie chciał, żeby się stresowała, ale dłużej juz nie mógł wytrzymać. Nie patrzył jej w oczy i chyba tak było mu lepiej.
- Kocham Cię...
- Ja ciebie też głuptasku.
- Ale... nie jak brat...
- Niall? - oderwała się od niego i zaczęła uważnie wpatrywać w błękitne tęczówki blondyna. - co to ma znaczyć?
- Że cię kocham... Czego w tym nie rozumiesz?
- Ale...
-Wiem kochasz Zayna... trudno... - od razu posmutniał i opuścił głowę. - przepraszam, że się wygłupiłem. Przecież ty nigdy nie odwzajemnisz moich uczuć...
- Jak długo ty...
- Od zawsze, ale ty wybrałaś jego... wtedy kiedy pierwszego dnia podszedłem do ciebie by usiąść... wtedy to się zaczęło, ale z czasem kiedy patrzyłem co się rodzi między tobą a Malikiem dałem sobie spokój...
- Teraz też powinieneś... nie jestem dziewczyną dla ciebie... do tego jestem w ciąży z innym..
- Nie jesteś dla mnie? To kto jest??!!
- Nie krzycz!!!
- Przepraszam, że w ogóle to powiedziałem, przepraszam, że cię kocham, przepraszam, że chciałem dać nazwisko twojemu dziecku!! - wyrzucał słowa ze swoich ust z prędkością światła.
- Co ty powiedziałeś??
- Chce dać nazwisko twojemu dziecku...
 
 
                                                                            ~*~
 
 
Cholera jasna namieszałam... ;/
Przepraszam...
W ogóle to nie jestem zadowolona z tego rozdziału... nudny i denny.
Ale postaram się, żeby następny był lepszy...
I co chciałam jeszcze napisać...
21 OBSERWATORÓW!!?? Serio O.o
KOCHAM WAS! <3
i dziekujeeeeeeeee! ;**
ponad 9 120 wyświetleń! *____*
jesteście najlepsi!! <3
Komentarze cholernie mnie motywują!!!
 
Madison- nie pisze świetnie i wszystko w temacie! Uwielbiam czytać Twoje komentarze! :D
 
szalona - ktoś się cieszy, że dodaję rozdziały! :D miłoooo <3
 
paula- Ty jesteś zawsze i wszystko komentujesz! <3 kocham Cię! ;*
 
Andzia- Dziękuję za życzenie mi weny, ale chyba nie przyszła, a jak przyszła to jakaś słaba! ;/
 
I dziękuję, za wszystkie inne, ale tak samo ważne komentarze!
to dla Was tu jestem!
Do napisania miśki! :D
pozdrawiam Olcirek! <3
xoxo