środa, 20 listopada 2013

twenty.

Miłość? Co to tak na prawdę jest? Kto ją wymyślił? Czy każdy z nas jej potrzebuje? Miłość może dawać nam szczęście i jednocześnie nas ranić. To taka skrajność, bardzo cienka granica, którą bardzo łatwo przekroczyć. Przez jeden błąd, osoba za którą oddalibyśmy życie staje się nikim. Czy można kogoś kochać, a jednocześnie nienawidzić? Pytania te trapią wielu ludzi, jednak wiadome jest że taka sytuacja jest bardzo prawdopodobna.


To było dla niej zbyt ciężkie, przytłaczało ją to jak każdy boi się powiedzieć cokolwiek złego w jej towarzystwie, nie wiedziała jak dalej żyć, jak funkcjonować w miarę normalnie. Kochała dwóch na raz.... pomyślicie, że to niedorzeczne, ale ona nie umiała wybrać. Zarówno Zayn jak i Niall, znaczyli dla niej bardzo wiele, z jednym miała dziecko, jednak Malik okłamał ją, natomiast Horan wykazał się i pomagał jej jak najlepiej umiał, podczas nieobecności mulata. Dwa przeciwieństwa... Malik, wysoki mulat, o czekoladowym spojrzeniu, Horan blondyn z niebieskimi tęczówkami, Zayn typowy bad boy, ale Niall wcale nie był gorszy od niego na tym polu. Co ją tak do nich ciągnęło? Milość... czyli? Uczucie, które w końcu przychodzi do każdego człowieka i ze względu na naszą słabość, praktycznie zawsze się mu poddajemy. Weszła do pobliskiego sklepu pani Jonhson kupić świeże bułki. Biorąc to po co przyszła stanęła przy kasie:
-Dzień dobry!
-oooo dzień dobry Destiny! Dawno Cię u mnie nie było!
- Chłopcy robili zakupy w supermarkecie więc nic nie było potrzebne...
-Rozumiem. Źle wyglądasz dziecko, taka blada jesteś, wszystko w porządku?
-To tylko niestrawność....
-Tak? A co ci zaszkodziło kruszyno?
-Życie...
Kobieta słysząc jej odpowiedź zrozumiała, że dziewczyna nie ma ochoty rozmawiać, wzięła pieniądze od niej i bez pożegnana pozwoliła opuścić jej sklep. A przez tą sytuację Des wiedziała, ze niezbyt dobrze maskuje stan swojej duszy. Każdy widział, że cos jest nie tak z nią i jej życiem. Wracając do domu
starała się nie rozpłakać, bo nie chciała współczucia ze strony innych. Myślała "Może tylko szkoda mi kilku chwil. Przeszkadza mi kilka wspomnień. Żałuję kilku słów. Ocieram zbyt dużo łez. Zatapiam się we własnej przeszłości, zamiast pozostać w teraźniejszości. Może zbyt dużo mam na koncie błędów i porażek, których nie da się wybaczyć. I tylko może jestem do niczego. Zwyczajnie się nie nadaje. Wybaczcie..." 

Zmienił się? Wydoroślał? Sam nie wiedział co mu jest. Chciał być dla niej ideałem, ideałem którego pożąda, pragnie, który jest jej niezbędny do życia, zapomniał jedynie, że ideałów nie ma i że jemu do bycia choć w przybliżeniu kimś idealnym, brakuje jeszcze bardzo wiele. Kim on był dla niej? W tym momencie zapewne tylko ojcem ich dziecka, a kim była ona dla niego? Tą jedyną, na całe życie, na zawsze. Trzymał małą Vic na kolanach i patrzył jak słodko śpi. Zabrał ją do swojej matki żeby w końcu mogła zobaczyć wnuczkę. Pani Malik nie mogła uwierzyć własnym oczom, podobno Victoria to zdjęta żywcem z Zayna skóra i kości kiedy był jeszcze dzieckiem. Dla mulata była małą księżniczką, strzegł jej jak najlepszy ochroniarz, była jego oczkiem w głowie.

 A Destiny?pomimo tego że była z jego najlepszym przyjacielem, to nie umaił jej nie wybaczyć. Bo zbyt bardzo mu na niej  zależało. Bo nie chciał jej za żadne skarby stracić. Ale , cichych szeptów w jego głowie i podświadomość w kółko powtarzała mu, że "dotykał jej dokładnie tak samo jak on, a ona jego" była cięższa niż się tego spodziewał.  Mówią,że w życiu każdego człowieka przychodzi taki dzień, w którym spotyka osobę, która jednym uśmiechem potrafi rzucić na kolana, a siłą spojrzenia omotać duszę, to jest właśnie przeznaczenie. Destiny tak właśnie na niego działała, pomimo tego że nie byli już razem.

-Des?
- na górze Harry!
Starała się ogarnąć jakoś stertę ubrań leżącą na środku jej pokoju, nie zdążyła jednak, bo po niespełna minucie w jej pokoju pojawił się zielonooki brunet.
-ym o czym chciałaś pogadać?
-... a możemy usiąść?
-pewnie.
Usiedli razem na łóżku. Des nie wiedziała od czego ma zacząć, ręce ciągle pocierała o siebie, Styles wiedział że bardzo się denerwuje, ale złapał za jej dłoń i powiedział.
- ej spokojnie, bez nerwów...mów o co chodzi mała!
Od miesiąca próbuję być szczęśliwa. Próbuję, bo w samotności wciąż wylewam potoki łez. Nie chcę jednak zamartwiać was moimi problemami. Wiem, że spokojnie pomoglibyście mi ze wszystkim i najprawdopodobniej byłoby mi łatwiej, ale...
- ale?
-ale ja nie chcę być ciężarem i dlatego chce wyjechać..

-że co proszę?
- ja już się kompletnie pogubiłam, no bo można kochać i nienawidzić jednocześnie?
- hm... można ale będziesz się znajdowała na krawędzie pomiędzy "wypierdalaj" a "wróć".
-już od dawna się na niej znajduje, dlatego muszę jechać...
-czyli chcesz od wszystkiego  uciec? Jak taki typowy tchórz? 
-nie, że uciec tylko...
-tylko co?
- tylko dać sobie czas... muszę jechać...
 Drzwi do pokoju otwarły sie gwałtownie a w nich pojawił się Mailk.
- jak to wyjechać?
-normalnie...
-a mała?
-pojedzie ze mną oczywiście...
-nie mówisz w tym momencie poważnie prada?
-ja pójdę może,a wy sobie pogadajcie.- wstał jakby trochę speszony Harry i wyszedł z pokoju bardzo szybko. Zayn usiadł na rogu łózka i patrzył na nią z rozpaczą w oczach...
-nie wytrzymam bez was...
-a miałeś tak kiedyś? Że nie mogłeś zasnąć, trzymając w ręku telefon, ciągle odblokowując klawiaturę-a nóż,może jest sms, może nie było słychać dźwięku... Rano wstajesz półprzytomny, szukasz kogoś w tłumie ludzi, choć wiesz,że tam, go nie ma.. żyjesz nadzieją,że może..może dziś, może właśnie w tym tłumie..że może, może go spotkasz? Bagatelizujesz wszystkie inne sprawy, tylko dla tego jednego, chociaż doskonale wiesz,że jest on gdzieś daleko, bez ciebie.. Miałeś tak? No właśnie, nie miałeś tak, więc proszę nie mów mi, że nie dasz rady.., skoro mi się udało to tobie też...
-Proszę Cię... Destiny...
Po jego policzkach spływały łzy, a oczy wyglądały jakby dosłownie przed sekundą zawalił mu się cały świat. Jej serce ścisnęło się widząc go w takim stanie, nie chciała go krzywdzić, ale to wynikało samo z siebie.
- Zayn ale...
- nie rób tego, wiem że jestem nikim w twoich oczach, ale nie wyjeżdżaj proszę, zrób to ze względu na naszego aniołka, nie karz jej przeze mnie...
- jesteś dla mnie nikim? Przez "nikogo" nie śpi się po nocach wylewając hektolitry łez? Przez "nikogo" czuje się pustkę w sercu? Tak? 
- nie...
-więc nie mów, że jesteś nikim...
Wstała i wyszła na balkon, było już dość ciemno, ale on doskonale widział, że łkała, a jej ciało ewidentnie się trzęsło, nie tyle z zimna to z nadmiaru emocji.


Był już blisko niej, dosłownie na wyciągnięcie dłoni. Wtedy zdjął swoją bluzę i narzucił na jej ramiona, a sam szczelnie otulił ją w uścisku, była tak zajęta płaczem, że nie miała najmniejszego zamiaru się bronić. Zamknął oczy i z zachłannością upajał się zapachem jej włosów, a ona nie przestawała płakać, w końcu stanął przed nią i powiedział.
-boli mnie jak płaczesz, boli jeszcze bardziej bo wiem, że to moja wina, wiem że zjebałem na całej linii, wiem że jestem skończonym debilem, wiem że na ciebie nie zasługuję, wiem też że nie jestem idealny, ale kocham cię całym sercem, kocham jak wariat i jak nie będę mógł chociaż na ciebie patrzeć to....
-ja nie mogłam...
-wiem, ale proszę Cię zrozum czemu tak postąpiłem...
-wiesz co czułam? Myślałam, że ktoś wyrwał mi serce,  potem wróciłeś i...Widziałam Ciebie, znów płakałam po prostu nie mogę patrzeć na Ciebie i żyć ze świadomością że już nigdy Cię nie przytulę. Za każdym razem kiedy się kładę spać zasypiam myśląc o Tobie,a wstaję z nadzieją że wszystko będzie jak kiedyś...
-może tak być jeśli tylko chcesz...
-martwię się o Niallera, to on mnie blokuje,,,




-------------------------------------

Po pierwsze bardzo przepraszam, że tak długo musieliście czekać...
Wiem zjebałam przyznaję ;ccc
Rozdział słaby do tego nie sprawdzałam błędów więc z góry znów przepraszam :ccc
Dziękuje strasznieeeee za wszystkie komentarze, za tak wielu obserwatorów i tyle wyświetleń bloga!!!
Nie umiem tego wszystkiego  pogodzić, dlatego tak zaniedbałam to opowiadanie :C
Ale skończe je dla Was obiecuje! <3
Zrozumiem jeśli nikt go nie skomentuje ;)))
Mogłam wcześniej napisac, ale na prawdę nie miałam jak...
Kocham Was za to, że na asku miałam często spam z prośbami o rozdział!
To bardzo mił e że ktoś czyta to moje gówno i ze to mu się podoba ;>
Nie zanudzam już!!
Do napisania papatki ;***
Olcirek! <3
Xoxo

środa, 23 października 2013

:c

Na prawdę nie wiem jak mam Was przepraszać :C
Strasznie długo już nic tu nie dodaje....
Jestem w klasie maturalnej i nie jest mi tak łatwo znaleźć choć trochę czasu żeby go poświęcić na pisanie :c
Mam szkołę, przyjaciół, rodzinę, chłopaka i oni też zajmują mój czas...
Kolejny problem to jakby pustka w głowie, sama nie wiem jak dalej ma się potoczyć to opowiadanie...
OBIECUJE ŻE JE SKOŃCZĘ O ILE KTOŚ JESZCZE MA OCHOTĘ TO CZYTAĆ :((((
A teraz zwracam się do Was z prośbą:

PISZCIE MI NA ASKU WASZE POMYSŁY NA ROZDZIAŁ, NA JAKIEŚ CIEKAWE ZDARZENIA. Ja je przepatrzę i spróbuje z nich coś konkretnego napisać :D
Bardzo proszę<3
Jeśli będziecie nadsyłały pomysły to rozdział pojawi się niebawem! :D
Liczę na Waszą pomoc!
Pozdrawiam Olcirek! ;*

XOXO

środa, 25 września 2013

nineteen.

Obudził się z potwornym bólem głowy, nawet najmniejsze szmery docierały do jego uszu, z natężoną o milion razy częstotliwością. Uchylając jedno oko zerknął na zegar wiszący nad kominkiem. 7.42. 'Wsześnie, więc pewnie jeszcze wszyscy śpią.' pomyślał i wstał w celu znalezienia czegoś do picia w kuchni. Szedł powoli, bo alkohol chyba nie do końca wyparował z jego organizmu. Droga zdawała mu się być tułaczką na pustyni, w poszukiwaniu choćby kropli wody.  W końcu znalazł się przy lodówce i wyciągnął z niej butelkę wody, popijając ciecz nie zauważył kiedy ktoś wszedł do kuchni. Blondyn przypatrywał mu się ze zdziwieniem, bo gdy kładł się spać jego tu nie było.
- Co ty tu robisz?? - zapytał zdziwiony.

Wtedy też do Malika dotarło, że jest obserwowany. Wyczuł w głosie Irlandczyka niezadowolenie jego obecnością, ale starał się zachować zimną krew.
- Spałem tu, czy to jakiś problem?
- Może...
- O co Ci chodzi Niall?
- Tak trudno zgadnąć?
- O nią?
- Brawo mistrzu... inteligenty jednak jesteś...
- Nie spałem z nią, więc? Wolałbyś żebym umarł nie?
- Ty chyba sobie żartujesz!!! - wykrzyczał blondyn.
- Miałbyś ją tylko dla siebie...
- Po pierwsze nie jest rzeczą żeby ją mieć,  po drugie chyba kurwa mózg Ci wycięli bo myślisz, że chciałem twojej śmierci, a po trzecie zrobi jak będzie chciała... to jej życie... wybierze Ciebie dobrze, odsunę się w cień i będę patrzył jak jest szczęśliwa, bo tego dla niej chce...
- Ale gdyby nie ja byłbyś szczęśliwy, wszystko zjebałem.
- Zjebałeś to, że wyjechałeś i nie dawałeś znaku życia! Wiesz co ona tu przechodziła? Pewnie że nie! Nie widziałeś jej każdego dnia kiedy leży na łóżku, wtulona w twoją bluzę i płacząca jak małe dziecko, bezradna, bezbronna, bezsilna... Mogłeś napisać, zadzwonić.. cokolwiek, dać jej siłę, nadzieję, że wrócisz, że będzie dobrze, ale Ty pieprzony egoisto wolałeś milczeć!
- Niall..
- Nie... Wiem już jak było, wiem co ona przechodziła, byłem tego świadkiem, wiem też czemu wyjechałeś, ale moim zdaniem nic cię nie usprawiedliwia, nie robi się takiego czegoś osobie, którą się kocha!


Teraz już wiedziała, że z zaproszenia Malika do domu będą same problemy. Dobrze, że mała się nie obudziła pod wpływem ich krzyków. Wyszła z pokoju i zobaczyła Lou i Liama na schodach, którzy przysłuchiwali się tej całej wymianie zdań. Spojrzała na nich z żalem w oczach, Li chyba wyczuł, że ona zaraz może się rozpłakać, a jej drobniutkie ciałko może się rozpaść pod wpływem wszystkich emocji. Przybiegł do dziewczyny i ją przytulił, głaskał jej włosy i uciszał jakoś jej szloch, który nie wiadomo skąd się pojawił.
- Nie chce ich kłótni Liam.... co mam zrobić?
- Sam nie wiem co mam Ci doradzić, to trudne, ale wierzę, że jakoś dasz sobie radę. Musisz posłuchać swojego serca... Słyszałaś Niall'a. Zrozumie każdą twoją decyzję, masz być szczęśliwa, Zayn pewnie myśli jak on w końcu są.. znaczy byli najlepszymi przyjaciółmi!
- Ja już mam dość tego wszystkiego... muszę coś zrobic bo inaczej się wykończę....
- Rozumiem Cię Des... ale bez nerwów i pochopnych decyzji dobrze? proszę?
- Obiecuję.
- Dalej idź ich sprowadź na ziemię! Bądź stanowcza! Niech nie skaczą sobie do gardeł...
- Nie dam rady!
- Dasz! Pamiętaj, że my w Ciebie wierzymy... wszyscy.
- Dobrze. Dziękuję Li. Jesteś najlepszym przyjacielem jakiego mogłam sobie wymarzyć...
Zeszła na dól, a oni nie przerywali. Kłócili się w najlepsze, o nią... Miała tego dość, nawet nie zwrócili uwagi, że weszła. Wzięła talerz i z impetem rozbiła go o ziemię. W kuchni rozległ się dźwięk tłuczonego szkła, a oni jakby wytrąceni ze swojego świata spojrzeli w jej kierunku.
- Uspokoicie się do jasnej cholery??!!





Obaj nie wiedzieli jak się mają zachować. Ona patrzyła na nich i przenosiła wzrok raz z jednego, na drugiego.
- Nie mam już siły... nie wiem jak do Was trafić... nie che problemów dlatego zdecydowałam, że nie wybiorę żadnego z Was, nie chcę ranić, dlatego jeżeli opcja przyjaźń i ja na miejscu nie odpowiada, to się wyprowadzę gdzieś... Proszę w tej chwili podjąć decyzję!!!
- Ale...
- Ja nie żartuję Niall, przykro mi...
- Dobrze skor tak chesz ja się zgadzam!
- A Ty Zayn???
- Ja też...


Popołudnie, koniec próby. W sali został sam Malik, chciał nadrobić jakoś ten czas kiedy go nie było. Spędzał dodatkowe godziny w studio i ćwiczył choreografie. Usłyszał ciche dźwięki gitary, już wiedział, że nie jest sam. Kierował się tam, gdzie prowadził go odgłos cudownej melodii. Zobaczył Horana, a potem usłyszał jeszcze słowa do piosenki.

"Your hand fits in mine like it's made just for me
But bear this in mind it was meant to be.
And I'm joining up the dots with the freckles on your cheeks.
And it all makes sense to me."
 
"I won't let these little things slip out of my mouth.
But if I do it's you, oh it's you they add up to.
I'm in love with you and all these little things."
 
"You can't go to bed without a cup of tea..
And maybe that's the reason that you talk in your sleep.
And all those conversations are the secrets that I keep
Though it makes no sense to me."
 
"You'll never love yourself half as much as I love you.
You'll never treat yourself right, darlin' but I want you to.
If I let you know, I'm here for you, maybe you'll love yourself,
Like I love you. Ooh.."
 
 
Był tak zachwycony piosenką, że sam nie wiedział kiedy zaczął płakać. Tak idealnie dobrał słowa, melodię... Wiedział o kim ona jest, zrozumiał ,że ktoś kocha ją tak samo mocno jak on. Załamany wyszedł zapalić, to wszystko zaczynało przytłaczać także jego. Jak dwie osoby mogą tak samo mocno kochać jedną kobietę? I czy ona odwzajemni uczucia do nich? Sam nie wiedział jak to możliwe, ale taka była prawda, znajdowali się w "toksycznym trójkącie", który niszczył ich wszystkich. Obiecali jej przyjaźń, ale dal nich to było oczywiste, że będą walczyć o coś więcej, szkoda, że nie dla Des. 



Obiecali jej, ale czy to było szczere? Tego nie była pewna, ale postanowiła im zaufać. Vic po zjedzonym obiadku znów spała, a ona miała dużo wolnego czasu by myśleć. Bała się przyszłości, bała się tego co będzie, nie wiedziała jak to będzie i to chyba najbardziej ją przerażało. Musiała sprzątnąć w kuchni po tym całym incydenicie z rana, o chłopcy wyszli na próbę a ona nie miała czasu wcześniej. Zeszła na dół, a będąc już na miejscu zaczęła zbierać, kawałki szkła. Jeden z nich rozciął jej palca i przypomniała sobie jak to jest kiedy dając upust swojej krwii, dawała też usust swoim emocjom. Coś strasznie ją męczło, dusiło od środka. Ten strach? Złość?  Nie wiedziała co to, ale chciała sobie z tym poradzić, wzięła kawałek szkła i przejechała nim po wczesniejszych bliznach. Po chwili po nadgarstku spływała już stróżka krwii, a ona czuła rozkosz. Zadawała sobie kolejne rany i kolejne, aż poczuła, że coś jest nie tak, traciła świadomośc, miała mroczki przed oczami, i głos Nialla...

- Boże święty Des co ty robisz???!!!
- Daj bandaż szybko!!!
Chłopak szybko znalazł o co prosiła i zaczął owijać jej rękę, żeby zatrzymać krew. Była słaba, jej oczy same się zamykały, była blada, chłodna.... Zadzwonił po karetkę, bo sam nie wiedział czego ma się spodziewać, co może się stać.
- Mała... ej patrz na mnie... Des... nie zamykaj oczy!! Proszę Cię!!
- Niall, przepraszam...
- Nie przepraszaj mnie bo nie masz za co! Tylko proszę nie zamykaj oczu! Karetka zaraz będzie!
- Słabo mi..
- Wiem, ale trzymaj się!!


------------------------------------------------------------------------

Miał być fajny, wyszedł jak zwykle... :C
Ja już tak się popsułam, że nie umiem się naprawić :,(
Przepraszam, że zawiodłam po raz kolejny,,,, PRZEPRASZAM :C
Dziękujeeeeeee, bardzo dziękuję za ponad 22 000 wejśc na bloga! *o*
za 36 obserwatorów! *o*
to bardzo kochane!! <33333
Dziękuję wszystkim, którzy pomimotego, że jestem
beznadziejna są ze mną i mam nadzieję zostaną do końca!
Pamiętajcie, że Tylko dla Was kończę to opowiadanie! :D
Kocham Was! <33
Przepraszam za błędy, ale nie sprawdzałam :CC
i do napisania! :*
pozdrawiam Olcirek! <3
xoxo


sobota, 21 września 2013

Przepraszam ;c

Rozdział miał się pojawić dzisiaj, miałam już większość i musiało braknąć prądu :C
Cały się usunął a mądra Ola nie zapisała kopii ;c
Strasznie przepraszam tych którzy czekają na rozdział! ;c
Wiem że Was zawiodłam ;C
Nie wiem czy jestem w stanie pisać dalej, bo po napisaniu kilku zdań je kasuje bo myślę, że nie mają najmniejszego sensu... ;(
Jeżeli macie jakieś pomysły co do dalszych losów bohaterów piszcie mi na asku....
Będę bardzo wdzięczna, dzięki temu może w jakiś sposób uda mi się skończyć tą historię...
Jeśli nie napiszcie... Rozumiem.... Bo ile można czekać prawda?
Zawaliłam na całej linii i czuje się podle...
JESZCZE RAZ BARDZO PRZEPRASZAM I PROSZĘ O POMYSŁY NA ASKU JEŚLI OCZYWIŚCIE CHCECIE! <3
Jeśli mi się uda wszystko jutro napisać to dodam ale nie obiecuje, bo nie chce znowu zawieść jeśli mi się nie uda! :C
Do napisania!
Olcirek!  <3
XOXO

niedziela, 25 sierpnia 2013

eighteen.



Cały świat właśnie dowiedział się prawdy. Wszyscy wiedzieli już gdzie przez ten cały czas przebywał Malik. Zarówno ważne osobistości całego muzycznego świata, jak i fanki odetchnęli z ulgą, mając świadomość, że wszystko już jest w pożądku. Teraz chłopak przemierzał ulicami Londynu kolejne kilometry, od jakiegoś czasu właśnie tak wolał. Za nim jak cień podążało dwóch ochroniarzy dbając, żeby nic mu się nie stało. Sam dokładnie nie wiedział co dalej, mógł już uczęszczać na próby, śpiewał, odnowił kontakt z chłopakami, ale jedyną osobą, która była inna wobec niego to Destiny. Trzymała go cały czas na dystans, nie chciała znów czuć tego co było. A on siedząc na ich ławce i w oddali widząc zakochane pary, zatęsknił bardziej niż kiedykolwiek, za tym co było kiedyś.


"I chcę dawać Ci swoje ubrania i mówić Ci że podobają mi się Twoje buty i siedzieć na schodach kiedy bierzesz prysznic i masować Ci szyję i trzymać Cię za rękę i nie obrażać się kiedy mi wyjadasz z talerza i śmiać się z twoich wariactw i oglądać głupie filmy i narzekać na programy radiowe i robić Ci zdjęcia kiedy śpisz i nic sobie nie robić kiedy podkradasz mi papierosy i pragnąć Cię wczesnym rankiem ale nie budzić Cię żebyś mogła sobie jeszcze pospać i całować Twoje plecy i głaskać Twoją skórę i mówić Ci jak bardzo kocham Twoje włosy Twoje oczy Twoje usta Twoją szyję Twoje piersi Twoje pośladki. I chcę siedzieć na schodach paląc papierosy dopóki nie wrócisz do domu i przepraszać kiedy nie mam racji i cieszyć się kiedy mi przebaczasz i oglądać Twoje fotografie i żałować że nie znam Cię od zawsze i wpadać w panikę kiedy jesteś zła i pieścić Cię w nocy i marznąć kiedy zabierasz cały koc i wpadać w zachwyt kiedy się uśmiechasz i odczuwać uczucia tak głębokie że brak słów żeby je wyrazić i zatrzymywać Cię w łóżku kiedy musisz wyjść i płakać jak dziecko kiedy w końcu sobie pójdziesz i prosić Cię o rękę mimo że odmawiasz i opowiadać Ci o sobie najgorsze rzeczy i dawać Ci to co we mnie najlepsze i odpowiadać na Twoje pytania i mówić Ci prawdę kiedy wcale tego nie chcę i zapominać kim jestem i mówić do Ciebie źle po niemiecku i jeszcze gorzej po francusku i kochać się z Tobą o trzeciej nad ranem i jakimś cudem opowiedzieć Ci chociaż trochę o nieprzeżartej, dozgonnej, przemożnej, bezwarunkowej, wszechogarniającej, rozpierającej serce, wzbogacającej umysł, ciągłej, wiecznotrwałej, miłości jaką do ciebie czuję."

Tak cholernie chciał mieć ją znów dla siebie, tylko na wyłączność, znów poczuć jak motyle w jego brzuchu dostają pierdolca na jej widok, dostawać gęsiej skórki kiedy tak zadziornie się do niego uśmiecha.



Destiny już nie wiedziała jak ma się zachowywać w stosunku do Nialla. Od kilku dni jest smutny, wie że to jej wina i nie daje sobie z tym rady. Nie ma już tego samego Horana, który był kiedyś. Nie ma tego zaraźliwego uśmiechu na twarzy, tej energii która poprawiała nastrój wszystkim wokół, tych śmiejących się z daleka błękitnych oczy, stary Niall już nie istniał .Chciała dać sobie w twarz za każdym razem jak widziała jego w takim stanie, nie mogła uwierzyć, że tak go zniszczyła. Kochał ją ponad wszystko tego była pewna, bo pozwolił jej odejść do innego. Był sam w salonie i oglądała jakiś mecz, tu też było widać jak bardzo się zmienił. Kiedyś biegał wokół stolika i krzyczał do telewizora przy każdej źle zagranej akcji, teraz oglądał to bez żadnych emocji. Mała spała, a ona chciała jakoś ogarnąć dom. Jednak widok tak pogrążonego w innym świecie blondyna nie pozwalał się jej na niczym skupić.
- Niall?
- hmmm?

- Ja chciałabym... mogłabym... czy ty...
- Powiedz mi wprost o co chodzi Tiny. - "Tiny " tylko on tak się do niej zwracał.
- Przytulisz mnie...ale tak jak zawsze... tak bardzo za tym tęsknię....
Chłopak natychmiast odwrócił się w jej stronę nie kryjąc zdziwienia, które w tym momencie malowało się na jego twarzy. Wstał i podszedł do niej, a po chwili cała jej sylwetka tonęła w jego głębokim uścisku. Znów czuła się jak dawniej, znów tak bezpieczna, tak że mogła stawić czoło największym przeciwnością. Blondyn zaczął szeptać jej do ucha.

-Mną się nie przejmuj maleńka! Najważniejsze żebyś ty była szczęśliwa, nawet jeśli będziesz z Zayn'em... ja sobie dam jakoś radę.
-Ale...
-Żadne ale, jestem twardy! Chce twojego szczęścia, a jestem pewien, a nawet bardziej niż pewien, że z nim będziesz... Wolałbym, żebyś była ze mną to oczywiste, ale wiem, że jego kochasz bardziej, to on jest ojcem twojego dziecka, ja byłem tylko w zastępstwie dopóki nie wróci... mogłem się spodziewać, że prędzej czy później mi cię odbierze...
-Jego nie było ja nie wiem czy dam radę znów z nim być...
- Tylko tak mówisz! W głębi duszy pragniesz go, widać jak na niego patrzysz, to nie zgasło w tobie, ta miłość nadal trwa i chyba przez tą rozłąkę jest jeszcze silniejsza... a ja? ja muszę to uszanować...
- Nie mogę patrzeć jak przeze mnie cierpisz!
- Powiedz tylko jedno słowo a się wyprowadzę, nie będziesz musiała na mnie patrzeć... proszę tylko o jedno.. pozwól mi się widywać z małą... ona tak wiele dla mnie znaczy... mój mały aniołek.. - sam nie wiedział kiedy jego policzki zalały się lawiną łez.



Telefon w jego kieszeni kilkakrotnie już dawał mu znak, że ktoś usilnie próbuje się z nim skontaktować. Wiedział, że to jego matka, która po tych wszystkich zajściach strasznie się o niego martwi, ale był teraz w swoim mieszkaniu, które kupił jeszcze przed wyjazdem na leczenie i nie mial siły na rozmowy. Puste ściany przypomniały mu o jego planach. Tutaj chciał z nią zamieszkać, chciał zabrać ją tutaj na kolację przy świecach i się oświadczyć... nie zrobił tego, a teraz żałuje. Telefon ponownie dzwonił, a on już nie miał siły go słuchać, w końcu odebrał.
-Tak??
-Zayn dziecko czemu nie odbierasz kiedy dzwonię?? Tak się martwiłam! Wszystko w pożądku?
- Nie jestem już dzieckiem mamo... i tak wszystko jest w jak najlepszym pożądku.
- Dla mnie zawsze będziesz moim malutkim synkiem nawet jak będziesz miał 50 lat... i wiesz co Ci powiem??
- Co?
- Nie umiesz kłamać,,,
- Co? Jak to nie rozumiem?
- Słyszę po głosie, że coś cię martwi.. wiesz, że mi możesz wszystko powiedzieć prawda??
- Tak wiem..
-Więc??
- Destiny... ona... ona już nie chce mnie znać... ja nie wiem jak teraz będzie, bo ją kocham a ona... ona ma teraz Niall'a i jest szczęśliwa, a ja już jestem zbędny i...
- Masz z nią dziecko nie możesz być jej obojętny, dałeś jej największe szczęście... małą kruszynę, która połączyła was na zawsze...
- On tutaj z nią był w tych ciężkich chwilach a ja nie.
- On mógł być na twoim miejscu, ale nigdy nie zastąpi jej ciebie zrozum...
- Mamo ty płaczesz?
- Tak... mam wnuczkę rozumiesz? Jestem szczęśliwa, że wszystko z twoim zdrowiem już dobrze, teraz tylko musisz odzyskać Destiny i przywieźć moją wnusię tu do nas... musisz walczyć Zayn!
- Dziękuje z rozmowę mamo! Kocham Cię!
- Ja Ciebie też synu! Pa!
W pustym nadal mieszkaniu, echem odbijały się jego słowa. Wszedł w galerię telefonu i włączył jej zdjęcie. Ten cudowny uśmiech, oczy, usta.... jego ideał. Nie radził sobie z tym, że teraz ktoś inny ma ją dla siebie, może ją przytulać, całować, być po prostu blisko niej. Alkohol, który kupił przyda mu się jednak wcześniej niż myślał. Nie miał zamiaru wracać do matki, chciał pobyć sam ze swoimi myślami. Odkręcił butelkę i oglądając kolejne zdjęcia zapijał smutki.

Za oknem panował już półmrok i jak to w Londyne zaczął padać na dodatek deszcz. Mała już spała, chłopcy zresztą też, tylko Des siedziała na parapecie w jego pokoju i popijała gorące kakao. Przypomniała sobie jak pierwszy raz je dla niej przygotował. Wtedy razem siedzieli na tym parapecie i gapiąc się sobie w oczy cieszyli się chwilą. Nie musieli nic mówić, żeby się rozumieć, czytali wszystko ze swoich oczu. Napój powoli się kończył, a ona stawała się coraz bardziej senna. Miała już schodzić z parapetu, kiedy w oddali zobaczyła znajomą sylwetkę. Była pewna, że to Zayn, nawet bardziej niż pewna. Nie wiedziała tylko co w taką pogodę i o tej porze robi przed ich domem. Jej nogi wysyłając szybki impuls do mózgu pod wpływem emocji, same mimowolnie zaczęły biec w stronę drzwi wyjściowych. Nie zwracając uwagi na deszcz, który po kilku chwilach całą ją zmoczył biegła do niego jak głupia.
- Zayn do jasnej cholery czemu mokniesz!
- Chciałem być jak najbliżej ciebie i małej! Taką bliskość tylko znosisz bo mnie nie widzisz...
- Piłeś..
- Bo na trzeźwo nie daję rady bez ciebie...
- Ja musiałam.
- Destiny...
- Nie... wiesz jak to jest kłaść się spać z myślą, że nie jestem wystarczająco dobra dla ciebie, licząc wszystkie swoje wady, czując się coraz gorzej i gorzej...  brzydka, niechciana, niekochana...samotna. Myślałam, że uciekłeś do innej bo ja jestem nijaka...
- Musiałem tak postąpić, bo bałem się, że umrę..


- Mogłam być z Tobą przez cały ten czas, wspierać Cię, pomagać, dawać siłę, ale ty wolałeś bez słowa mnie zostawić...
- A co jeśli bym umarł?
- Przynajmniej byłabym z Tobą do końca.
- Obiecałaś mi, że zawsze będziesz mnie kochała...
- Myślisz, że coś się zmieniło?
- Nie wiem... Ty mi powiedz?


- Masz zamiar długo tu tak moknąć? Chcesz się przeziębić? Chłopaki i manager Cię zabiją...
Dziewczyna szybko zmieniła temat bo nie chciała mówić teraz o swoich uczuciach. Bała się? Raczej dla niej to wszystko działo się zbyt szybko, powoli nie nadążała. Cała sytuacji ją przytłaczała, ale musiała jakoś sobie z nią radzić. Dziecko, Niall, ona i jeszcze Zayn. Nie wiedziała jak postąpić, żeby nikogo nie zranić, ale żeby też być szczęśliwą. Wybór mógł zadecydować o jej dalszym życiu.
- Nie odpowiesz mi?
- Daj mi czasu to nie takie łatwe...
- Dobrze... ile tylko chcesz. A mogę o coś prosić?
- Zależy...
- Mogę u Was dziś przenocować?
- Pijany w taką pogodę nie wrócisz więc chodź!



---------------------------------------------------------------------------
 
Proszę bardzo 18 rozdział! :D
Mam świadomość, że jest słaby bo nie miałam na niego w ogóle pomysłu, ale za to następny zapowiada cię ciekawie, na razie nic nie mogę zdradzić!
Sami się przekonacie! :D
Strasznieeeeee dziękuję za wszystkie komentarze! <3
Dziękuję Pauli bo ona jest zawsze i mam nadzieję, że zostanie do końca, Andzi bo docenia nawet beznadziejne rozdziały, @letmakeamove z TT bo jest, komentuje, docienia i che wiedzieć o rozdziałach, no i oczywiście Szalonej, która zawsze, ale to zawsze zaskakuje mnie swoim komentarzem i podbudowuje cholernie jego treścią! <3
To, że kogoś nie wymieniłam wcale nie znaczy, że jest dla mnie mniej ważny czy coś, bo każdy kto komentuje ma miejsce w moim serduszku! <3
Nawet nie wiecie ile radości mi sprawia ich czytanie, tak bardzo mnie wspieracie, jesteście ze mną pomimo tego, że to opowiadanie do najlepszych nie należy....
Każde słowo dla mnie się liczy, nawet anonimowi czytelnicy i ich komentarze  wywołują ogromną dumę z siebie, dają mi motywację, żeby być lepszą dla Was! <3
Dziękuję za taką ilość wyświetleń bloga! *O*
Kocham Was wiecie?? <3333
Nie będę już zanudzała, ale zaapeluję jeszcze raz..
Każdy kto tu wchodzi niech zostawi po sobie ślad w postaci komentarza,
 to na prawdę tylko chwila a daje mi taką satysfakcję :D
Oczywiście do niczego nie zmuszam decyzja należy do Was, ale byłoby mi bardzo miło!
Kończę na dziś bo jest późno! :>
Do napisania Olcirek! <3
xoxo.
 
 








piątek, 9 sierpnia 2013

seventeen.

Od kilku dni znów jest wśród nich, media szaleją, cały Londyn i świat spekuluje, gdzie przez ten cały czas podziewał się Zayn Malik? Chłopak zobowiązał się za tydzień wydać oświadczenie, co się z nim działo przez tak długi okres czasu. Całą prawdę znają tylko najbliżsi chłopaka. A Destiny? Siedziała właśnie z małą w salonie i bawiła się ze swoją córeczką w najlepsze. Chłopcy mieli próbę, nadal we czterech, bo Zayn do końca miesiąca ma zakaz przemęczania się. Dobrą wiadomością było to, że zespół potwierdził powrót do koncertowania. Des nadal miała pustkę w głowie, nic, ani nikt nie był w stanie teraz z nią normalnie rozmawiać. Niall próbował ją nawet przekonać, żeby porozmawiała z Malikiem, ale ból i strach przed tym co było ją blokował. Mała Vic była dla niej wszystkim, niczego więcej nie potrzebowała. Jej malutka córeczka dawała jej miłość, taką jakiej potrzebowała, bezwarunkowoą, bezinteresowną, miłość całym swoim malutkim sercem. Była tak podobna do niego. Tak samo się uśmiechała, miała ten sam odcień skóry, i te czekoladowe oczy. Uśmiech na twarzy tego małego aniołka był wart dla niej wszystkiego. Była zła, wściekła, czuła pogardę w stosunku do Zayna ale też była mu wdzięczna za to, że dał jej taki skarb. Kogoś kto jest dla niej całym światem, oczkiem w głowie. Dzwonek do drzwi przerwał zabawę matki i córki. Destiny wzięła małą na ręce i powoli schodziła po schodach na dół. Wiedziała, że musi być to ktoś znajomy bo ochrona którą mają od jakiegoś czasu sprawdza wszystkich. Liczyła, że może El wpadła zobaczyć co u niej słychać. Tak dawno się widziały, a ostatnio obiecywała że ją odwiedzi. Bez wahania więc otworzyła drzwi. Osobą za nimi okazał się nie kto inny jak Zayn Malik. Des chciała przed nim zamknąć drzwi, ale chłopak nie dał za wygraną i wszedł do środka.

- Proszę porozmawiaj w końcu ze mną!
- Teraz chcesz rozmawiać? Teraz? Nie mogłeś tego zrobić zanim mnie tutaj samą zostawiłeś? Nie mogłeś mi od razu wszystkiego wyjaśnić?
- Bałem się, że nie przeżyję...
- I wolałbyś żebym o twojej śmierci dowiedziała się z jakiś jebanych brukowców tak? Bo jestem nikim i nie zasługuję na prawdę z ust osoby którą kocham ponad życie?!?! Jak mogłeś mi to zrobić..
-Des błagam daj mi wyjaśnić...
- Masz pięć minut, bo zaraz jest pora spania małej... nie oczekuj niczego więcej...
- Ja... nie wiem od czego zacząć...
- Czas biegnie!
- Byłem chory, te wszystkie omdlenia... wyniki wskazały na guza mózgu, nie dawali mi zbyt wiele szans na przeżycie, wtedy... w ostatni dzień, chciałem być pewien, że będziesz na mnie czekała, że mnie kochasz, zapewniłaś mnie o tym i tylko dlatego walczyłem żeby wrócić, do ciebie, do was... udało mi się, ale tylko dlatego, że wiedziałem , że ktoś tu na mnie czeka, że mam dla kogo żyć, sądziłem ,że nie zareagujesz tak ostro kiedy wrócę...
- A niby jak miałam zareagować?!?! No jak? Miłość mojego życia nie daje znaku życia przez prawie dwa lata, a ja mam się cieszyć?!?! Teraz zjawiasz się tak nagle kiedy moje życie jakoś się ułożyło i wszystko wywracasz do góry nogami...
- Przepraszam...
Widziała skruchę w jego oczach, wzrok mówił, że jest szczery, to chyba spowodowało, że Destiny trochę złagodniała w stosunku do mulata.
- Nie mogłeś chociaż napisać, że wszystko w pożądku, że żyjesz, że wrócisz? Nawet tego nie mogłeś zrobić?
- Destiny myślisz, że nie chciałem? Tyle razy próbowałem ,ale za każdym razem musiałem przerywać połączenie, bo co jeśli coś by mi się stało? Co gdybym nie przeżył?
- Wiesz co tutaj się ze mną działo? Myślałam, że zwariuję bez Ciebie..
- Ale dałaś sobie radę..
- Bo mam ją - wskazała na córeczkę- ona daje mi siłę! Dla niej się nie poddałam, każdy jej uśmiech sprawia, że nawet najgorszy dzień staje się lepszy, ona jest takim małym aniołkiem, który pomaga mi przetrwać. Zawdzięczam też dużo Niallowi...gdyby nie on nie dałabym sobie rady...
- Kochasz go?
I tutaj właśnie padło pytanie na które dziewczyna nie znała chyba sama odpowiedzi.


  Stał i wpatrywał się w nią czekając na jakaś odpowiedź. Milczenie zdawało się jakby trwać wiecznie. W jej oczach nie było widać tych iskierek co kiedyś, zgasły? Prawdopodobnie tak...a wszystko przez niego. Miał sobie za złe, że zadał jej teraz to pytanie.
- Milczenie jest potwierdzeniem...rozumiem...w końcu ile mogłaś na mnie czekać? Mogłem w ogóle w końcu nie wrócić...
- Właśnie...ile mogłam czekać? Teraz proszę idź już muszę ją uśpić, już pora...
- Mogę tylko jeszcze wiedzieć czy to moja córka?
- Więc myślisz, że się puściłam z kimś tak? Brawo! Brawo Malik!!
- Nic takiego przecież...ja...nie o tym myślałem...
- Wyjdź! Natychmiast!!!
Chłopak posłusznie udał się do wyjścia, a ona trzasnęła za nim drzwiami. A myślał, że wreszcie uda się jakoś ocieplić stosunki między nimi, że może mu wybaczy, ale jednym głupim pytaniem znów ją zdenerwował. Stał już przed jej domem, wiedział że musi walczyć, musi znów ją zdobyć, bo kiedy ją zobaczył w tym szerokim swetrze i jeansowych shortach miał ochotę się na nią rzucić i trzymać w ramionach do końca życia. To była to jedyna, nie może jej stracić teraz kiedy wie, że będzie żył. Nie chciał żeby Niall zajął jego miejsce, nie chciał żeby ktokolwiek był mężczyzną zastępującym jego miejsce w życiu brunetki. Tak drobne ciało Des skrywało tak wielkie serce, każdy człowiek na
świecie powinien się uczyć od niej miłości do drugiego człowieka. Pamiętał jak trzymał ją w objęciach tak, że prawie cała jej sylwetka tonęła w jego ramionach. I bicie jej serca, w takim samym rytmie jak jego. Był gotów zabić żeby tylko ona była bezpieczna, zresztą ona pewnie nie zawahałaby się zrobić tego samego, jeśli chodziłoby o niego. "na zawsze razem, tylko ty, kocham Cię ponad wszystko" te słowa huczały w jego głowie, a mózg opracowywał plan odzyskania najlepszej dziewczyny pod słońcem. Odpalił papierosa, założył swoje czarne ulubione okulary i zmierzał ,sam nie wiedział dokąd.


W tym czasie ona zdążyła uśpić małą. Vic nie wiedziała o co chodzi, ale z tego wszystkiego zasnęła po pięciu minutach. Destiny była zagubiona w swoich myślach, sama dokładnie nie wiedziała z jakiej perspektywy patrzeć na tą sytuację. Łzy same spływały po policzkach, nie chciała płakać, bo wiedziała, że już zbyt wiele przez niego cierpi, ale to działo się mimowolnie bez jej zgody. Zwinęła się w kłębek na łóżku i jak mała dziewczynka po stracie ulubionej zabawki łkała w poduszkę. Zastanawiała się, czemu wreszcie kiedy jet dobrze wszystko musiało się spieprzyć. Owszem cieszyła się z powrotu chłopaka, bo kocha go całym sercem, ale teraz nie wie co zrobić bo ma Nialla. Pierwszy raz kiedy go zobaczyła przestraszyła się, ale za kolejnym razem chciała go przytulić, pocałować, poczuć zapach, dotyk... ale Horan. Jak on teraz się czuje? Pewnie cieszy się z powrotu przyjaciela, ale obawia się, że ją straci. Jak można kochać dwie osoby na raz... To nie jest możliwe, ale ona tak właśnie czuła. Usłyszała, że ktoś jest w domu. Chłopcy wrócili z próby, powolne kroki na schodach, ktoś chwyta za klamkę... BLONDYN. Dziewczyna szybko otarła resztki łez, które płynęły i przekręciła się na drugi bok, tak żeby na niego nie patrzeć.
- Destiny śpisz?
- Nie Niall...
Poczuła jak siada na rogu łóżka, bo materac pod wpływem ciężaru jego ciała się ugiął. Milczał, więc odwróciła się w jego stronę. Siedział z głową spuszczoną w dół i widać było, że się denerwuje bo charakterystycznie pocierał dłońmi. Usiadła na łóżku i oparła się plecami o ścianę.

- Co się stało?
- Musimy porozmawiać chyba...
- O czym?
- O tym co się stało.. zapewne ty... chcesz do niego wrócić tak?
- Niall..
- Wiem, że ciągle na niego czekałaś a teraz ja ci przeszkadzam...
- Ale...

- Spokojnie, daje ci wolną rękę... jeśli dzięki temu będziesz szczęśliwa...
Ponownie po jej policzkach zaczęły spływać łzy.
- Nie chce cię zostawiać..
- Nie chcesz, ale musisz bo to on jest tym jedynym...
Spojrzał na nią, jego oczy były smutne. Powoli zaczęły wypełniać się łzami, uważała siebie za sukę. Przybliżyła się do niego i mocno przytuliła chłopaka. Pierwszy raz w życiu nie odwzajemnił tak do końca jej uścisku. Zawsze tonęła w jego ramionach, a on chował głowę w zagłębienie jej szyi. Teraz było inaczej... blokował go fakt, że może ją stracić.


Malik nie mógł spać, ciągle myślał o tym co powiedziała mu dziewczyna. Źle dobrał słowa i ona teraz myśli, że ma ją za jakąś dziwkę. Ale mała była tak cudowna, wiedział, że to jego córeczka. Taki mały aniołek, z jego oczami i identycznym kolorze skóry. Wyobrażał sobie co ona musiała przeżywać będąc w ciąży bez niego, co na to jej rodzice, co ze szkołą, ze wszystkim... Miał sobie za złe, że nie było go przy tym wszystkim, ale co mógł poradzić... życie. Jak teraz będzie? Przecież ona ma już Nialla, kocha go, ma córkę... on się nie liczy. Ale to jego dziecko! Musi pozwolić mu się widywać z małą! Wyciągnął telefon, bo chciał do niej zadzwonić. Wahał się, ale w końcu musiał spróbować. Próbował kilka razy, ale dziewczyna nie odbierała. Fakt, że było już grubo po 22 mógł świadczyć o tym, że śpi, ale pamiętał, że ona nigdy ta wcześnie nie zasypiała, zawsze leżeli do późna. Spróbował po raz ostatni. Jeden sygnał, drugi, trzeci... już miał się rozłączyć kiedy usłyszał jej delikatny głosik z drugiej strony.

- Zayn czemu tyle razy dzwonisz?
- Muszę wiedzieć czy pozwolisz spotykać mi się z córką?
- A masz pewność, że to twoje dziecko?
- Tak!
- Tak nagle Ci to przyszło do głowy? Nie pomyślałeś o tym przed tym jak nazwałeś mnie dziwką?
- Nie powiedziałem tak..
-Ale ja tak to odebrałam..
- Przepraszam.
- To wszystko?
- Nie..
- Co jeszcze?
- Kocham Cię..
Po tych słowach dziewczyna natychmiast się rozłączyła, a on sam nie mógł uwierzyć, że kiedyś tak bliska mu osoba, ta która obiecywała, że na niego zaczeka będzie w stosunku do jego osoby taka oschła. Nie radził sobie z zaistniałą sytuacją, musiał jak najszybciej znaleźć jakieś rozwiązanie. Nadmiar wydarzeń i emocji tak g przytłoczyły, że w szybkim tempie zasnął jak dziecko. ______________ No patrzcie jaka jestem kochana! <3 Miał być w sobotę ale daje wam już dzisiaj bo nudzi mi się! :D Trochę taki... Dziwny i mi się nie podoba ale to moje zdanie! Czekam na wasze opinie! :D Jak poproszę żeby każdy kto to przeczyta komentuje to będziecie źli? O zbyt dużo proszę?? ;c Bo to naprawdę miłe i aż chce się pisać jak jest dużo komentarzy! :D Jest 30 obserwatorów a niewiele ponad 10 komentuje rozdziały :C Chociaż pod tym niech będzie około 15 hmmmm? Da się zrobić dla mnie?? :D Ogromne podziękowania dla SZALONEJ za komentarz pod ostatnim rozdziałem!!! Nie mogłam przestać uśmiechać się do ekranu kiedy go czytałam! Jesteś wspaniała dziękuję ;* Inni którzy komentują i mnie wspierają też na to zasługują także Massive thank you!! ;* Dziękuję za ponad 15 500 wyświetleń bloga!!! Jesteście niesamowici!!! ;* Nie zanudzam już!! Pozdrawiam Olcirek! <3 xoxo

środa, 7 sierpnia 2013

zwiastun! :D

 
To nie rozdział wiem, ale mam już większą jego połowę! :D
 Pojawi się pewnie w sobotę! :)
Nudziłam się więc, postanowiłam zrobić wam zwiastun tego całego opowiadania! :)
Zjebana jakość wiem... ;C
Pozdrowienia misiaczki! <3
Olcirek! :*
xoxo

niedziela, 28 lipca 2013

sixteen.

Patrzyła na małą istotkę w kolebce i szeroko się do niej uśmiechała. 70 centymetrów kruchego i delikatnego ciałka podnosiło jej poziom endorfin w krwi. Teraz pogrążone w beztroskim śnie nie zdawało sobie sprawy z tego jakie zagrożenia niesie życie w przyszłości. Destiny wiedziała, że nie pozwoli aby ktokolwiek i kiedykolwiek zranił jej córeczkę. Była jej oczkiem w głowie chociaż miała niecałe pół roku. Czas tak  szybko płynął. Niall był dla niej cudownym ojcem. Co prawda nie biologicznym, ale wywiązał się ze swoich obowiązków w należyty sposób. W nocy wstawał do małej Vic, tulił ją do siebie kiedy płakała, karmił, przewijał, bawił, a co najważniejsze kochał ją jakby była jego rodzoną córeczką. Teraz on też spał po wyczerpującej nocy. Mała dała im popalić, nie spali pół nocy, ale najważniejsze, że nic nie jest już ich kruszynce. Leżała teraz obok niego i przyglądała się jak słodko śpi. Włosy w charakterystycznym nocnym nieładzie, lekko otwarte usta.
Ideał, no może prawie... Nadal na pierwszym miejscu jest on, tak jak mu obiecała, nic i nikt nie zajmie jego miejsca. Został uznany przez prawo UK jako zmarły. Wiedziała, że musi ułożyć sobie jakoś życie bez niego, ale nigdy nikogo nie pokocha, tak jak tego wariata, z masą głupich pomysłów, ogromem tatuaży na ciele, tym czekoladowym spojrzeniem, któremu nie była w stanie się oprzeć, ciemnymi włosami i tą cudowną karnacją. Niall? To nie to samo. Owszem kocha go, ale czy tak jak partnera? Czy jak starszego brata, który ma ją prowadzić przez życie w skomplikowanych relacjach? Raczej ta druga opcja jest najbardziej możliwa. Poczuł jak jego dłoń wędruje wzdłuż jaj talii, aż w końcu siła jego ramienia przyciąga ją do niego. Wplata dłoń w jej włosy i cicho szepce:
- Jak się spało kochanie?
- Ymm pomijając fakt, że nie spałam dość długo, to nawet nieźle! A ty?
- Z Tobą zawsze cudownie. - mówi po czym składa na jej ustach pocałunek.
- Ale słodzisz mi!
- Ty jesteś słodka!
- Niall..
- Taka prawda, pretensje tylko do genów!
- Uparty jesteś!
- Nie bardziej niż Ty!
Usłyszeli, że mała się obudziła, oboje jak oparzeni wstali z łóżka i zaczęli kołysać małą, żeby dalej spała.

- Mamo, ale już mogę sam chodzić ile razy mam Ci to powtarzać??!!
- Synu, proszę Cię! Masz się nie przemęczać!
- Nic mi nie będzie, a teraz jedźmy już! Chcę wrócić do domu!
Wsiadł na miejsce pasażera i wreszcie ruszyli. Nie mógł się doczekać kiedy znów ją zobaczy. Jej uśmiech, oczy, kiedy znów ją przytuli. Bał się jej reakcji, bo w końcu nie miała od niego wiadomości przez tyle czasu. Wiedział też, że była w ciąży i że urodziła córkę. Był pewien, że to on jest ojcem. Nie mogło być inaczej, a te zdjęcia z Niallem to tylko przyjacielskie wyjścia i nic więcej. W końcu obiecała, że na niego zaczeka, że go będzie zawsze kochała. Tylko to dawało mu nadzieję na lepszą resztę jego młodego życia. Teraz nic już nie stało mu na przeszkodzie do szczęścia, najgorsze już za nim. Nawet nie wiedząc kiedy i przyglądając się widokami za oknem zasnął. Obudziły go trzaski drzwi. Byli już na miejscu. Serce waliło mu jak oszalałe, sam nie wiedział dlaczego. Pewnie to dlatego,że był tak blisko niej. Płonęło w nim wszystko. Jego ojciec wypakował walizki a matka pomogła mu wejść do środka mieszkania. W końcu znalazł się w swoim starym pokoju, te same ściany, zdjęcia, meble w tym samym miejscu. Dom rodziców w ogóle się nie zmienił przez półtorej roku, nic się nie zmieniło, chciał też żeby uczucia Des się nie zmieniły. Nadal kochał ja tak samo mocno, albo jeszcze mocniej niż przedtem, chciał znów mieć ją dla siebie, znów poczuć jak to jest kiedy miliony motyli wariują w jego żołądku.

- Niall ja muszę wyjść do sklepu! Zostaniesz z małą? - krzyczała z kuchni Destimy.
- Tak pewnie! Wróć szybko!
- Spokojnie za pół godzinki jestem!
Wyszła z domu nieświadoma tego, że obserwuję ją para oczu. Zayn stał nieopodal czarnym vanem i widział jak jego ukochana wychodzi właśnie do sklepu. Nie mógł uwierzyć w to jak dawno ją widział, ale dla niego nadal była tą jedyną. Długie ciemne włosy, idealna sylwetka, nawet po ciąży wyglądała przepięknie.Zauważył, że przybyło jej tatuaży, zmieniła jakby styl na bardziej luźny, ale poza tym wydawała się być tą samą Destiny Hopkins jaką znał. Szła powoli chodnikiem pokonując kolejne metry dzielące ją od sklepu, a ona nadal podążał za nią. Zachowywał się jak głupi nastolatek, śledzący dziewczynę, która mu się podoba. Była już w budynku kiedy wysiadł z auta i oparł się o maskę. Odpalił papierosa i czekał aż wyjdzie, bał się jej reakcji, ale wiedział, że musi jakoś się znów z nią spotkać. czekał dobre piętnaście minut, kiedy ona w końcu wyszła i zmierzała w jego stronę chodnikiem, on stał nieruchomo i nadal zaciągał się papierosem. Minęła go i... nie poznała w nim Zayna. Chłopak zdziwiony odwrócił się w jej stronę i patrzył jak odchodzi. Nie mógł uwierzyć, że tak po prostu go nie poznała.
- Destiny! - krzyknął lekko łamiącym się głosem.
Ona słysząc znajomy głos odwróciła się i nie mogła uwierzyć w to co widzi. Stał przed nią ten, którego tyle czasu poszukiwała, którego kochała i nadal kocha. Z wrażenia, aż upuściła siatki z zakupami wszystko rozsypało się po betonowym chodniku. Nie mogła ruszyć się z miejsca, całe ciało odmawiało jej posłuszeństwa. Próbowała coś powiedzieć, ale jej rozchylone ze zdziwienia usta zdawały się zastygnąć na wieki.
- Nie poznajesz mnie Des?
- Ale... jak... ty.... nie żyjesz... skąd?
- Żyję i mam się dobrze jak widzisz!
- Nie.. nie to nie możesz być ty!
Zaczęła biec jak najszybciej potrafiła, a po jej policzkach spływały miliony łez. Malik wiedział już wtedy, że nie powinien tego robić, przestraszył ją, teraz pewnie jest w niemałym szoku. Chciał za nią biec, ale wiedział, że nic to nie da. Wiedział jaka potrafi być uparta, że nie da tak łatwo sobie wytłumaczyć, że on nadal żyje, że nic mu nie jest i ma się świetnie, lepiej niż mógłby to sobie wyobrazić.

Trzasnęła drzwiami i od razu zamknęła je na klucz. Niall siedział w kuchni i słysząc taki hałas wybiegł z niej z prędkością światła. Zobaczył Des opierającą się plecami o drzwi wejściowe i łkającą jak małe dziecko. Nie wiedział jeszcze co się stało, podszedł do niej, przytulił ją i głaskał dłonią jej plecy.
- Słoneczko co się stało? - pytał z troską.
- Ja... musiałam się nie wyspać w nocy... widziałam... zdawało mi się, że...
- Że co?
- Że widziałam Zayna, że rozmawiałam z nim...
- Kochanie Zayn nie żyje...
- Wiem, ale Niall ja go widziałam! Ten sam głos! Palił i miał te czarne okulary! Te jego ulubione!
- Zbieg okoliczności po prostu! Ktoś podobny do niego!
- Znał moje imię... i.... pytał czy go nie poznaję?
- Wydawało Ci się, na pewno Ci się wydawało...
Zaprowadził dziewczynę do pokoju i oboje położyli się na łóżku, nadal ją uspokajał bo nie chciał, żeby mała widziała ją w takim stanie.  Nadal płakała bo wiedziała, że to nie mógł być zwykły przypadek, ale jak on mógł przeżyć? Jakim cudem nie było o nim wieści przez tyle czasu? Dlaczego wrócił teraz kiedy już nauczyła się normalnie bez niego funkcjonować? Kiedy pokochała kogoś innego? 
Dręczyły ją te i jeszcze miliny innych pytań. W końcu sen zamknął jej powieki. Obudziły ją odgłosy rozmów na dole, myślała że pewnie chłopcy wrócili już z próby. Ociężale podniosła się z łóżka i zeszła na dół po schodach. Niall, Liam i Lou siedzieli na kanapie, a Harry leżał z małą Vic sprawdzając coś w laptopie. Nagle blondyn wstał i podszedł do Des, otulił ją szczelnie swoimi ramionami jakby miała mu za chwilę uciec.
- Miałaś rację... on żyje..
Te słowa ciągle obijały się echem w jej głowie. "A JEDNAK!" pomyślała, ale za chwilę do jej głowy znów napłynęła lawina pytań, na które nie znała odpowiedzi. Odsunęła się od niego i patrzyła mu prosto w oczy, pierwszy raz widziała w nich taką pustkę. Nie mówiły jej nic.
- Jak to on żyje?
- Też jesteśmy zdziwieni... On... 
- CO ON?? - pierwszy raz podniosła ton w obecności dziecka.
- Zaraz tu będzie i nam wszystko wyjaśni...


Znał dokładnie drogę którą szedł, a o tej porze roku wszystko wyglądało najpiękniej. Otworzył białą furtkę i, gdy znalazł się już przy drzwiach wejściowych nacisnął dzwonek. Po chwili drzwi zaczęły się uchylać i zobaczył w nich Liama. Chłopak był zdziwiony i to mocno, ale po chwili wpadli sobie w ramiona.
-Stary tak się martwiliśmy!
- Przepraszam, zaraz wytłumaczę...
Weszli obaj do salonu i wtedy zaczęły się uściski, jedynie Des stała w rogu z małą Vic i patrzyła na wszystko z dystansem. Gdy chłopcy skończyli swoje przywitanie, mulat stanął naprzeciwko brunetki.
- Nie przywitasz się?
Ona nadal stała w bezruchu, opuściła wzrok, a po jej policzkach pociekły łzy.
- Przywitam? - powiedziała cicho. - przywitam? Od kilku miesięcy dla mnie nie żyjesz, a teraz przychodzisz tak nagle i chcesz żebym się z tobą przywitała?
-Destiny daj mi wytłumaczyć..
- Jak wytłumaczysz prawie dwa lata nieobecności w moim życiu co???
- Byłem chory...
- Chory?
- Tak... miałem guza na mózgu..
- I czemu do jasnej cholery nic mi nie powiedziałeś?!?!?!
-Chciałem Cię chronić, na wypadek gdybym jednak nie przeżył....
- Chronić mnie, uciekając gdzieś i nie zostawiając po sobie ani śladu? Wiesz o ja tu przeżywałam? Nie!!! 
- Des...
-Daj mi spokój!! Nie chce cię widzieć!
Pobiegła do pokoju na górze razem z małą, ułożyły się obie na łóżku. Dziewczynka nie wiedziała czemu jej mamusia płacze, głaskała małą rączką jej policzki, ale nic nie skutkowało.
- Nic mi nie jest kochanie... Tatuś wrócił.... Nie wiem co teraz będzie...


---------------------------------------------------------------

Na początku przepraszam, że tyle nic nie dodawałam... ale wakacje, trochę czasu wolnego dla siebie i przyjaciół, mało czasu na pisanie... ;C
Rozdział marny, ale nie mogłam się za niego w żaden sposób zabrać... przepraszam :((
Następny będzie lepszy obiecuję, i na pewno pojawi się dużo wcześniej niż ten! :D
Cholernie dziękuję za 30 obserwatorów! *o*
KOCHAM WAS! <3
Dziękuję za ponad 14 000 wyświetleń bloga! ; *
Jesteście niesamowici!
Jedyne co mnie martwi to mała ilość komentarzy... ;/
ale cóż może na nie nie zasługuję.. ;/

Na koniec już polecam wam bloga o Niallerze! :D
Sceny erotyczne w nim na porządku dziennym! :)
Ale jest boskiii! <3

to tyle na dzisiaj! :D
pozdrawiam Olcirek! <3
xoxo
   



poniedziałek, 17 czerwca 2013

Fiveteen.

Od tamtego czasu minęło kilka dni. Dokładnie mamy dzisiaj 12 stycznia. Dzień jego urodzin. Od 2 o nocy płacze. Nie umie sobie poradzić z tym że go obok niej nie ma, że Niall się w niej zakochał, z tym że niedługo urodzi, nie dawała sobie rady z życiem. Oczy były już podkrazone od nadmiaru słonej cieczy na nich. Powieki były ciężkie jakby ktoś na siłę chciał je zamknąć. Ale ona nadal leżała na łóżku wylewając łzy w poduszkę. Dziś skończyłby 21 lat. Pomimo tego że nie wiedziała co się z nim dzieje nadal go kochała, wielu mówiło żeby dopuściła bo pewnie nie wróci ale ona twardo trzymała się swojej wersji. Na zewnątrz było już jasno. Świat odkryła gruba warstwa białego puchu. Zima dawała się we znaki nie tylko niską temperaturą ale i napawała ludzi złymi uczuciami. Wstając z łóżka Des zachwiała się zapewne po tym, że nie przespała połowy nocy. Zeszła do kuchni po czym nastawiła czerwony czajnik z wodą. Wpatrywała się w krajobraz za oknem siedząc bokiem na kuchennym blacie. Melancholiia ogarnęła dziewczynę od czubka głowy aż po same stopy. Płatki śniegu powoli spadały by w końcu osiąść na sporej już ich warstwie. Wszystko zdawało się tak idealnie ze sobą współgrać, że nic, ani nikt nie był w stanie zburzyć tej równowagi. Hopkins zastanawiała się dlaczego jej życie nie może być takie poukładane jak te spadające z nieba białe płatki. Jej myśli bladziły gdzieś daleko. Dopiero czyjeś ciepłe dłonie na brzuchu i dźwięk oznajmiający gotowanie się wody wyrwały ją z zamyślenia.
-Przepraszam! - usłyszała cichy ale zarazem dźwięczny głos, który echem roznosił się teraz w jej głowie.
-Niall... - Cichutko szepnęła brunetka.
-Des... Pozwól mi proszę.
-Woda się gotuje mógłbyś?
Blondyn odszedł od dziewczyny i wyłączył dopływ gazu. Czajnik jak za pomocą magicznej różdżki przestał piszczeć. Wyjął dwa kubki i nalał do nich gorącego płynu. Wrzucił po kawałku cytryny po czym jeden z nich podał dziewczynie. Usiadł obok niej i otulając ją ramieniem patrzył z oczekiwaniem na odpowiedź dziewczyny.
-Nie chcesz tego prawda?
-Niall to nie chodzi o to że nie chce, tylko o to, że to w stosunku do niego byłoby nie fair nie sądzisz?
-Destiny zrozum że jego nie ma. Ja nie chce nawet myśleć, nie chce wierzyć w to, że może go już nie być, ale dziecko musi mieć ojca!
-Nialler ja strasznie ci dziękuję za to co dla mnie robisz, że się o mnie troszczysz jak nikt inny, za to że jesteś zawsze obok, ale ja nie wiem czy ja tak potrafię...
-Rozumiem, że mnie nie kochasz tak samo jak ja ciebie, ale pomyśl o dziecku, o jego przyszłości... Ja Cię kocham i dałbym mu lub jej wszystko czego tylko pragnie. Kochałbym je jak moje własne.
- Ja to wiem, ale...
-Proszę.. - widziała, że mówi to szczerze. W głębi duszy też go kochała. Może nie tak samo jak on ją, ale w pewnym stopniu na pewno. Dość długo myślała nad wszystkim, a dzisiejsze wyznania chłopaka chyba ją przekonały. Spojrzała na jego smutne błękitne tęczówki i chciała sprawić żeby znów świeciły się w nich miliony kolorowych iskierek. Przesunęła się bliżej w stronę chłopaka i mocno się w niego wtuliła. Ten objął szczelnie jej ciało, po czym ona szepnęła mu do ucha.
-Tylko bądź zawsze mój kochanie...

Obudziły go kroki, które ciągle się nasilały. Dudniały mu w głowie przyprawiając go w ten sposób o niemiłosiernie bolesne uderzenia. Ściskał mocno powieki by uśmierzyć ból, ale nic nie dawało skutku. Dopiero głos pielęgniarki i zmniejszenie natężenia dźwięku pozwoliły mu otworzyć oczy i spojrzeć na otaczającą go rzeczywistość.
- Panie Malik czy wszystko w pożądku? - Spytała z troską kobieta w dość zaawansowanym wieku.
- Strasznie boli mnie głowa i chyba zbyt głośno wyczuwam każdy dźwięk. Każde kroki i szelesty wywołują u mnie nieznośny ból.
-Podaliśmy już kroplówkę więc niedługo wszystko powinno wrócić do normy. Proszę spróbować zasnąć...
-Rozumiem. Dziękuję.
Pielęgniarka tylko coś odkręciła przy kroplówce i żegnając się wyszła z sali. Malik zamknął oczy jak kazała, jednak na nic zdawały się jego próby zaśnięcia. Nagle nie wiedząc kiedy bóle ucichły. Popłynęły gdzieś w niepamięć. Usłyszał otwierające się drzwi po raz kolejny dzisiejszego dnia podniósł powieki i nie mógł uwierzyć własnym oczom. To ona. Stała przed nim i uśmiechając się tak cudownie jak tylko potrafiła zbliżała swoją dłoń do jego twarzy. Poczuł przyjemne ciepło bijące z jej delikatnego ciała. Dotykał ją, czuł, widział.
-Zayn... Martwiłam się! Myślałam, że odszedłeś na zawsze!
-Nie mógłbym odejść od osoby, którą kocham!
-A jednak to zrobiłeś! Wiesz jak ja się czuje teraz? Oszukana, niechciana, niekochana, odrzucona, samotna...
-Przepraszam chciałem Cię chronić!
-Chronić? Chronić mnie zostawiając mnie samą? Zayn!! Pomyśl choć trochę nad tym przez co ja przechodzę! Nie dajesz znaku życia! Mam dość! Odchodzę!!!
-Destiny czekaj! Zostań! Daj mi wyjaśnić!!
-Nie sądzisz, że już na to za późno??muszę iść narzeczony na mnie czeka. Do zobaczenia.
-Destiny nie!!!
Otworzył gwałtownie oczy znów czując nieprzyjemne wibracje w okolicy płata potylicznego czaszki. Mimowolnie dotknął bolącego miejsca i zdał sobie sprawę, że to jest miejsce gdzie jego głowa była nacięta w celu usunięcia guza. Pochylił głowę de tylu i tępo wpatrywał się w sufit. Zastanawiał się nad sensem i przesłaniem jego snu. Co jeśli ona na prawdę już kogoś ma? Kogoś innego przytula, całuje, uśmiecha się dla niego? Co jeśli już zapomniała? Ale jak skoro codziennie wysyłała mu smsy? Nie mogła!!Obiecała! Widać że tą dwójkę łączy ponadczasowe uczucie, bo brunet miał dziwny sen dokładnie w tym czasie kiedy Des i Niall prowadzili jakże ważną w ich życiu rozmowę.

Południe już dawno minęło. Przyjemne słońce wyłoniło się zza chmur i oświetlało cały Londyn. Brunetka krzątała się po całym domu oczekując na chłopców z obiadem. Wszystko było już gotowe, stół idealnie nakryty, a obiad na kuchence. Zauważyła na wjazdku czarnego vana a później czwórkę chłopców biegnących do domu jak wariaci. Widząc to na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. W holu dało się słyszeć szum i panikę. Wiedziała, że wszystko to sprawa jej obiadu, który im obiecała. Horan dzwonił do niej kilka razy, żeby wyciągnąć z dziewczyny co im przygotowała jednak ta milczała jak grób. Pierwszy do kuchni wpadł Lou i całując dziewczynę w policzek usiadł na swoim stałym miejscu przy stole. Potem Li, Harry a na końcu Nialler. Ten ostatni podszedł do dziewczyny przytulił ją i cicho szepnął.
-I tak wiem, że mnie kochasz najbardziej i dostanę największą porcję.
-No to chyba oczywiste!
Oderwali się od siebie i obdarowali uśmiechami. Usiedli i zaczęli jeść. Opowiadali jej jak było w studiu. Kogo spotkali. Jakie zabawne sytuacje z tego wynikały. Ona jednak słuchała tylko pozornie, a tak na prawdę wpatrywała się w siedzącego naprzeciwko niej blondyna. Gdy praktycznie wszyscy skończyli jeść, ona wstała i chciała odnieść swój talerz do zalewu. Dała krok od stołu i poczuła silny ból w okolicach intymnych. Przerażona złapała się jedną ręką stołu, a z drugiej wypadł jej talerz robiąc przy tym sporego hałasu. Cztery pary oczu spojrzały na nią ze strachem
a blondyn natychmiast zjawił się przy dziewczynie. Trzymał jej ciało w ramionach i zaczął głośno krzyczeć do reszty:
-Dzwońcie do szpitala ona rodzi!!!
W kuchni panował chaos i nieład. Wszyscy biegali dookoła stołu i nikt w tym całym przerażeniu nie wykonał polecenia Niallera.
-Liam no zadzwoń na to cholerne pogotowie!!!
Brązowooki dopiero pod wpływem głośnych fal dźwiękowych dobierających do jego uszu zrozumiał polecenie. Szybko wyciągnął telefon i starał się jak najszybciej znaleźć odpowiedni numer. Dla Horana była to wieczność dlatego też wziął dziewczynę w ramiona i zaczął wędrować w stronę garażu. Ułożył ją delikatnie na tylnych siedzeniach, pocałował w czubek głowy i szepnął na koniec "wytrzymaj jeszcze chwilę! Będę jechał jak najszybciej się da!" usiadł za kierownicą i zrozumiał, że musi uważać. Sam poród jest ważny, ale ich życie to wartość najwyższa.
-Niall!!!! Proszę szybciej!!!
-Nie mogę światła! Przepraszam...
-Nie przepraszaj tylko jedź! Zielone masz!!!

-Tutaj też nic nie czujesz?- spytał lekarz.
-Nie...
-Rozumiem. Więc... Pora od jutra zacząć rehabilitację. Już wszystko wiemy... To nie jest nam do końca pewne, ale sądzimy, że ten uraz jest tymczasowy. Podczas operacji mogło dojść do naruszenia nerwów na korze mózgu i dlatego twoje nogi odmawiają ci posłuszeństwa!
-Czyli, że jest szansa żebym jeszcze chodził?
-Bardzo wielka szansa panie Malik!
-A kiedy planujemy powrót do Londynu? - Spytał zachęcony tymi wiadomościami mulat.
-Na pewno nie w najbliższym czasie, ale najważniejsze jest zdrowie!
-Tak tak...
-Jutro o 11 przyjdzie po ciebie jedna z pielęgniarek i zawiezie do sali rehabilitacyjnej, a ja teraz muszę już iść bo inni pacjenci czekają.
-Oczywiście.
Była szansa, nawet duża. To tylko słowa ale potrafią zdziałać wiele. Bardzo podniosły na duchu Malika i przez to dały mu siłę do walki. Jedyne czego mu teraz brakowało to ona. Miał jakieś dziwne wrażenie jakby coś się u niej działo. Nie był do końca pewien czy dobrego, ale coś było na rzeczy. Nagle nabrał ochoty, żeby zobaczyć co słychać u chłopaków. W końcu internet niekiedy wie o nich więcej, niż oni sami. Portale plotkarskie wręcz huczały od plotek na temat jego zniknięcia. Wiele osob pisało, że widziało go w różnych miejscach na ziemi w towarzystwie pięknych kobiet. Inni zaś, że pijany i podwpływem narkotyków zataczał się pod jakimś klubem. Były miliony artykułów. DZIEWCZYNA ZAYNA MALIKA W CIĄŻY Z NIALLEM HORANEM! Sensacja!!! Ten tytuł natychmiastowym sposobem przykuł jego uwagę. Czytając te dla niego bzdury nie mógł uwierzyć w to co czyta. Widział zdjęcia ale nadal nie mógł w to wszystko uwierzyć. Ona.. Zaawansowana ciąża... Horan... Ich splecione ręce...
To nie mogła być przecież prawda! Krzyczał głos w jego podświadomości. Więc jak wytłumaczyć te zdjęcia? Fotomontaż? Wątpił... Był w stanie wybaczyć jej wszystko, bo jest jego całym światłem, ale myśl o tym, że mogła się oddać komuś innemu wprawiała jego ciało w osłupienie.

Niech pani prze! No dalej! Mocniej! Takie krzyki zdało się tylko słyszeć na korytarzu obok porodówki w której właśnie znajdowała się Des. Blondyn nerwowo chodził w kółko i co chwila pocierał rękoma swoje włosy jakby to miało mu pomóc odreagować stres. Słyszał krzyk Destiny i wiedział, że ból jakiego w tej chwili doznaje jest ciężki do zniesienia. Wszystko działo się tak szybko,że nie zdążył nawet wziąć jej rzeczy z pokoju. Dobrze, że reszta została w domu i miała przyjechać jak już będzie po wszystkim. Krzyki i piski nagle ucichły. Zza białych drzwi wyszedł lekarz i zachęcająco spojrzał w stronę Horana. Gestem ręki kazał mu wejść do sali. Niall powoli ruszył z miejsca i szedł w wyznaczonym kierunku. W końcu na szpitalnym łóżku zobaczył ją. Leżała wykończona ale szczęśliwa. Trzymała w ramionach małe zawiniątko z którego wyłaniała się maleńka główka.
-To dziewczynka Niall! - Spojrzała na chłopaka mówiąc z entuzjazmem.
-Śliczna jest! Tak jak ty!
-Ma jego karnację...
-Widzę..
-Nialler nie bądź smutny. To w końcu jego dziecko!- starała się jakoś załagodzić sytuację i myśli chłopaka.
-Wiem, ale zastanawiam się czy mnie kiedyś pokochasz tak jak jego...

~*~

Proszę! 15 za nami...
24 obserwatorów o.O Dziękuję!!!! ;*
Kocham Was za wszystko pomimo że mi tak słabo komentujecie!! Ale to wasza decyzja nie zmuszam... Choć przyznam że byłoby mi niezmiernie miło gdyby było ich więcej! :)
Słaby rozdział wiem... Ale od jakiegoś czasu przejęta jestem lekturą o Christianie Greyu i jego twarzach dlatego przepraszam! :D
Mam nadzieję że nie zawiodłam was za bardzo i jednak skomentujecie ten rozdział...
Już się zamykam...
Pozdrawiam Olcirek <3
xoxo