sobota, 26 stycznia 2013

five.

Grono ludzi patrzyło na nich zza stołu wigilijnego. Destiny była tak zdenerwowana, że nie puszczała ręki mulata i coraz mocniej ją ściskała. Chłopak wyczuł to i postanowił jakoś to zmienić.
- Chciałem wam przedstawić Destiny. Jest moją najlepszą przyjaciółką, a zważając na fakt, że jej rodzice utknęli na lotnisku w Paryżu z powodu zamieci śnieżnej zaprosiłem ją do nas, bo nie chciałem, żeby sama spędziła święta. Takim oto sposobem mamy wędrownego przybysza.
Dziewczyna spojrzała na niego z wdzięcznością w oczach i lekko się uśmiechnęła. Chłopak wiedział już, że załagodził sytuację.
- Bardzo dobrze zrobiłeś synu. W taki dzień jak dzisiaj nikt nie może być sam. Siadaj słoneczko... możesz zająć miejsce obok Zayn'a. - powiedziała matka Malika i wskazała obydwojgu miejsce przy stole.
Usiedli a wtedy mama Horana zabrała głos.
- Jako, że jesteśmy tutaj wszyscy razem, podziękujmy Bogu za tą wieczerzę i za to że mogliśmy się spotkać w tak wielkim gronie.
Odmówili modlitwę i podzielili się opłatkiem. Des zapoznała się ze wszystkimi i złożyła im życzenia, wreszcie przyszedł czas na mulata, którego zostawiła sobie na koniec. Wokół nich wszyscy zasypywali się masą życzeń, a dla nich świat jakby stanął w miejscu. Patrzyli sobie w oczy i rozumieli się bez słów. Ona znów się uśmiechnęła, tak jak lubił. Te dołeczki, oczy, włosy.. ideał.
- Zayn... ja...
- Cii.- przyłożył jej palec do ust i zabronił cokolwiek mówić.- nacieszmy się tą chwilą. Ty wiesz czego ja ci życzę, ja wiem czego ty mi życzysz. Po prostu niech ta chwila trwa, bo jest piękna.
Przytulił dziewczynę do siebie. Ona wtuliła się w jego umięśniony tors i słuchając jego bicia serca odpłynęła. Sama nie wie ile tak stali, ale tą chwilę przerwał im głos głodnego Horana.
-Dobra gołąbeczki koniec przytulasków, czas na jedznokooooooo!!
Wszyscy zaśmiali się i usiedli do stołu. Oni też oderwali się od siebie i dołączyli do reszty. Mamy chłopców zadawali Destiny wiele pytań, ale dziewczyna z chęcią na nie odpowiadała. Omijała pytanie dotyczące rodziców, zbywała je po prostu krótkimi odpowiedziami. Po 2 godzinach wszyscy byli już najedzeni i rozmawiali, Zayn złapał dziewczynę za rękę i wyprowadził na taras. Było już ciemno, tylko gwiazdy oświetlały bezchmurne niebo.  Chłopak okrył ich ciała wełnianym kocem i upajał się pięknem nocy. Ona oparła głowę o jego ramię i milczała. To im wystarczyło by czuć się jak w raju. Mulat obrócił ją w swoją stronę, by patrzeć jej głęboko w piwne oczy.
- Wiesz gdzie stoimy? - zapytał uradowany.
Dziewczyna spojrzała w górę, a na balkonie wisiała ogromna gałązka jemioły. Lekko się zmieszała i szybko opuściła głowę w dół. Przygryzła dolną wargę, bo wiedziała co chłopak ma zamiar zrobić. Podniósł jej podbródek i spojrzał w oczy. Były jakby wystraszone tym co miało się zaraz wydarzyć. On powoli przysuwał swoją twarz do ust dziewczyny, ona chciała tego? Nie. Nie chciała tracić jego przyjaźni, dlatego zanim ich usta się spotkały obróciła twarz tak, że jego miękkie wargi na swej drodze napotkały jej delikatny policzek. Chłopak zdziwił się zachowaniem brunetki. Spojrzał na nią i  czekał, aż coś powie.
- Zayn wiesz, że nic z tego... jesteś tylko przyjacielem i nie chce tego psuć. Przepraszam jeśli dałam ci kiedykolwiek jakiś znak, że między nami może być coś więcej. Chcę być twoją przyjaciółką, a ty...
- Nie no jasne. To ja przepraszam, po prostu poniosło mnie... Dobrze, że to przerwałaś, bo nie chciałbym żebyś później żałowała.
- Też byś żałował, uwierz mi. A teraz możesz już odwieźć mnie do domu? Chciałabym się już położyć.
- Nie ma sprawy... chodź.
Des pożegnała się ze wszystkimi a szczególnie z siostrami Malika, dziewczyny się polubiły. Nie obyło się bez wielkiego pożegnania z Horanem, w końcu to on dla niej znaczył najwięcej z pozostałych. Z Lou, Harrym i Liamem dogadywała się i oni ją lubili, ale to nie było to samo co z blondaskiem. Gdy byli już gotowi wyszli z domu, a przywitał ich sypiący śnieg, szybko pobiegli w stronę samochodu i odjechali. Nie rozmawiali, znów panowała cisza. Tym razem to nie była ta sama cisza co zwykle. Destiny wstydziła się tego co się stało, wstydziła się przy nim normalnie funkcjonować przez jedno, głupie zajście. Musiał mu wyjaśnić, wszystko...
- Zayn mógłbyś zatrzymać samochód?
- Ale już niedaleko, o co chodzi?
- Ja muszę coś wiedzieć..
Chłopak posłusznie zatrzymał auto i spojrzał na dziewczynę. Ona zauważyła, że nie ma w nich radości. Nic. To nie był Zayn. Tego się bała, że przez to go straci. Spuściła głowę i przymknęła oczy.
- Czy ty się we mnie zakochałeś?
Chłopak milczał. Sam nie wiedział, czemu jej po prostu nie odpowiada. Było to dla niego trudne, ale chyba czas powiedzieć jej prawdę.
- A jak odopowiem to coś zmieni?
- Powiedz!
- Tak... kocham cię, ale jeśli ty nie czujesz tego samego rozumiem. Zapominamy o sprawie i żyjemy dalej.
- Ale...
- Nie Des, ja wiem, że chcesz być tylko przyjaciółką, a ja głupi myślałem że mogę być dla ciebie kimś więcej, kimś kto będzie sprawiał, że będziesz czuła się bezpieczna, dzięki komu będziesz się uśmiechała i będziesz wiedziała, że każdego ranka budzisz się dla mnie...
Jego słowa ją bolały. Kochał ją, a ona tego nie odwzajemniała, czuła się jak skończona idiotka. Wiedziała jednak, że potrzebuje go przy sobie i nie może go stracić.
- Przepraszam.
- Nie mała to nie twoja wina. Nie możesz obwiniać się o czyjeś uczucia. Dam sobie z nimi radę.
- Nie odejdziesz?
- Nie. Obiecuje...
Przytulił ją mocno, żeby wiedziała, iż jego słowa są całkowicie prawdziwe. On upajał się jej bliskością, że choć nie czuje tego samego to może być blisko niej. Oderwali się od siebie i ruszyli dalej. Byli już pod willą dziewczyny, ona szybko ucałowała jego policzek i wybiegła z samochodu. Przekroczyła próg drzwi wejściowych i niczym błyskawica udała się do swojego azylu. Rzuciła w kąt torebkę i żakiet,  usiadła przy biurku i zaczęła rozmyślać. Sama nie zauważyła kiedy po jej policzkach zaczęły spływać łzy. Obiecała sobie, że nie będzie nikogo raniła jak jej rodzice, a tymczasem była dokładnie taka sama. Dziewczyna z sercem z kamienia. Miała sobie za złe, że chłopak obdarzył ją tym pięknym uczuciem, bo wiedziała, że nigdy go nie odwzajemni. Teraz zastanawiała się czy ona coś do niego czuje, każde pytanie jasno dawało jej do zrozumienia, że nie. Przeniosła się na łóżko i czując ciepło bijące z jej kołdry zasnęła.

                                                                                ~*~

To już dwa tygodnie. Niby wszystko jest po staremu, ale w swoim towarzystwie już nie czują się tak swobodnie jak kiedyś. Rozmawiają, śmieją się, ale to nie to samo.  Wracają właśnie ze szkoły, chłopak jak zwykle odwozi ją przed sam dom. Musi być pewien, że nic jej nie grozi. Nagle w samochodzie rozbrzmiewa dźwięk oznajmiający, że ktoś usilni próbuje dodzwonić się do Malika. Chłopak włącza na głośnik bo prowadzi auto i zaczyna rozmowę:
- Słucham?
- Zayn? Hej tu Perrie mam do ciebie małą prośbę.
- O co chodzi?
- Wiesz, że preprowadzam się do Londynu i potrzebuje pomocnika, nie znam tu nikogo i pomyślałam, że mógłbyś mi pomóc? Byłabym wdzięczna..
Chłopak spojrzał na Des bo wiedział, że mają iść dzisiaj do kina, ona jednak się uśmiechnęła i kiwnęła głową, że nie przeszkadza jej, że pójdzie.
- Zayn jesteś tam?
- Tak, tak... jasne, że ci pomogę. To o której?
- 16?
- Dobrze będę. A konkretniej to gdzie mam się kierować?
- Long Acre 24.
- To do zobaczenia.
Podjechali pod dom brunetki, a Malik zgasił silnik auta. Zmienił ich plany i było mu z tego powodu przykro. To było wiadome, że chce spędzić czas z Des, ale w końcu sama chciała żeby jej pomógł.
- Słuchaj to może przełożymy to na jutro?
- Yhmm..
-Jesteś zła?
- Nie, przecież sama chciałam, żebyś jej pomógł. To twoja znajoma więc nie wypada odmówić, poza tym lubię ją.
- To może pojedziesz ze mną?
- Nie, nie. Pouczę się na historię, a ty jak się uwiniesz to zadzwoń. Pa. - pocałowała chłopaka w policzek i odeszła. Mulat odjechał bo miał niecałe pół godziny, by dojechać w wyznaczone miejsce. Myślał, że minął już wyznaczone miejsce, gdy jego oczom ukazała się blondynka wnosząca jakieś pudełko do mieszkania. Zaparkował autem na parkingu i ruszył w jej stronę. Podszedł bliżej i zapytał:
-Może pani pomóc?
- Nie dziękuję, zaraz mój znajomy tu będzie!
- hahah tak Perrie to ja.
- ooo Zayn nie poznałam po głosie, a jak widzisz dobrego pola widzenia to nie mam.
Chłopak wziął karton od panienki Edwards i zaniósł w wyznaczone miejsce. Niecałe 2 godziny i wszystko było gotowe. Jej dom prezentował się naprawdę pięknie. Usiedli razem na kanapie i popijając sok przyglądali się swojej, dobrze wykonanej pracy.
- Dziękuje Zayn, gdyby nie ty to do jutra bym się z tym męczyła.
- Zawsze do usług.
Jego telefon postanowił zrobić mu żart i gdy siedział przez przypadek w jego telefonie został wybrany numer do Destiny. Po dwóch sygnałach dziewczyna odebrała, ale nie słyszała samego chłopaka a rozmowę z blondynką, myślała, że nie będzie miał jej za złe jeśli posłucha.
- Mogę o coś spytać?
- Jasne.
 - Jesteś z tą Destiny?
- ymm. nie, czemu pytasz?
- Bo w kawiarni wyglądaliście na szczęśliwie zakochaną parę i byłam pewna, że..
- Nie nie jesteśmy parą! to tylko przyjaźń, bynajmniej z jej strony...
- Zakochałeś się w niej bez wzajemności?
- Można tak powiedzieć.
- To może ja pomogę ci o niej zapomnieć.
Po tych słowach zapanowała cisza. brunetka domyśliła się, że właśnie doszło do pocałunku. Nie chciała wiedzieć co wydarzy się dalej i się rozłączyła. Słowa blondynki "to może ja pomogę ci o niej zapomnieć" odbijały się echem w jej głowie. Mózg wysłał informację do serca, które zaczęło kłóć jak kolce róży. Jakaś dziewczyna będzie z jej Zayn'em. Jej przyjacielem Zayn'em. Wiedziała, że prędzej czy później sobie kogoś znajdzie, ale nie wiedziała, że to wydarzy się tak szybko. Był zła. Zła czy zazdrosna? Sama do końca nie wiedziała jak określić to uczucie, które teraz rozdzierało ją od środka. Założyła słuchawki na uszy i chciała szybko o tym zapomnieć. Kolejne piosenki mijały z biegiem czasu, a jej policzki były coraz bardziej mokre od natłoku łez. Co to oznaczało? Że jednak go kocha? Nie. Nie może go kochać, bo są TYLKO przyjaciółmi. Więc czemu tak reaguje? Czemu wiadomość o tym, że całował się z inną, a może nawet doszło do czegoś więcej doprowadziła ją do łez. Czuła się zdradzona, ale przecież nie byli parą. Ze stanu osłupienia wyrwał ją jej telefon, który oznajmiał, że ktoś próbuje się z nią skontaktować. Było grubo po jedenastej więc jedyna osobą, która mogła dzwonic był Zayn. Spojrzała na wyświetlacz, na którym widniało zdjęcie Malika. Podniosła komórkę i wcisnęła 'odbierz'.
-Słucham?
- Hej mała? Jak tam? Historia naumiana?
- yhmmm.
- Co jest?
- Nic a co ma być?
- Jesteś taka inna jakaś?
- Po prostu jestem zmęczona. - okłamała go. Po raz pierwszy go okłamała.
- Na pewno?
- Tak.
- No to idź spać kocie. Dobranoc maleńka.
- Dobranoc.
Ona go okłamała, ale on też nie powiedział jej, że całował Perrie. Cały świat dla niej przestał istnieć. Wiedziała, że skoro raz się okłamali zrobią to po raz kolejny i kolejny. Taka cudowna przyjaźń może przestać istnieć przez głupią miłość. To wszystko przez nią. Ona zepsuła ich kontakty, bo jedno z nich jej uległo. Jak teraz będzie? Co się stanie z dwojgiem najlepszych przyjaciół? Czy ich losy się rozejdą? Przecież mieli być nierozłączni, mieli być dla siebie zawsze. A teraz? Jak to  wszystko dalej się potoczy? na te pytania nikt nie znał odpowiedzi.

                                                                          ~*~

Kolejny nudny dzień w szkole wreszcie dobiegł końca. Des i Zayn szli w stronę jego auta. Chłopak nie wiedział jak ma jej powiedzieć, że jest coś między nim a Pezz, bo bał się jej reakcji. Między nimi nadal nie było tego wspaniałego uczucia co kiedyś. Nie było już tej "przyjaźni". Oboje kochali się, ale brunetka nie zamierzała mu o tym mówić. Zrozumiała, że go kocha dopiero po tym jak go straciła, teraz wiedziała, że jest już za późno. Mogła wcześniej zdać sobie sprawę ze swoich uczuć, a teraz byłaby szczęśliwa.
- Des musimy odwołać dzisiejszą matmę.
- Czemu?
- ymm.. yy. wiesz, bo..
- No co?
- Umówiłem się z Perrie.
Dziewczynę zabolały słowa chłopaka, ale starała się to ukryć i chyba jej wyszło. Ubrała na twarz swój uśmiech numer 5 i zaczęła się cieszyć jak głupia.
- Co??
- Wiedziałam!! No w końcu chłopaku? Ile miałeś zamiar czekać?? Ona już wtedy w kawiarni miała na ciebie ochotę...
- Głupia jesteś.
- Chyba ty. Gdyby nie ja i inni ludzie rozebrałaby cię tam.. hahaha
- Myślisz, że nam wyjdzie.
- Nie wiem, ale warto spróbować prawda?
- W sumie racja.
Brunetka mocno go przytuliła, teraz wiedziała, że to koniec. Straciła go na zawsze.Zważając na fakt, że chłopak nie widzi jej wyrazu twarzy od razu posmutniała. Teraz zostanie zepchnięta na drugi plan, bo w końcu dziewczyna jest najważniejsza. Musiała się z tym pogodzić, taka jest kolej rzeczy. Oderwali się od siebie i chłopak zawiózł ją do domu.
- Pamiętaj, że po randce masz mi zdać sprawozdanie debilu.
- Dobra, dobra. Narazie mała. Zadzwonię wieczorem.
- Okejjj.. pa!
Czekała, aż odjedzie i machała mu na pożegnanie. Gdy jego auto zniknęło za zakrętem, poszła do domu. Rzuciła w kąt torbę, a płaszcz zawiesiła na wieszaku. Usiadła sama w kuchni. Znów nikogo nie było. Zero śmiechu. Wiedziała,że będzie ciężko ale nie wiedziała,że aż tak bardzo. Wszystko teraz się zmieni,to było pewne. Zaparzyła gorącą herbatę i z kubkiem powędrowała na górę. Znów samotność, a było już tak dobrze. Po raz kolejny została sama. Przerażała ją wizja kolejnych pustych dni, w których jej jedynym przyjacielem będzie jej cień. Cieszyło ją tylko to, że Zayn mimo, że nie u jej boku będzie szczęśliwy. Leżała na łóżku i wpatrywała się w niebo. Nie miała na nic ochoty, jedyną rzeczą o której marzyła był sen. Długi sen, który sprawiłby, że jej udręki odejdą w cień. Znów jej rozmyślania nad życiem przerwał telefon. Chciała żeby to był Zayn lecz tym razem dzwonił Niall.
- Cześććć! Masz ochotę może na pizze ze mną i małe pogaduchy??
Głos blondynka działał na nią kojąco, uśmiechnęła się sama do siebie i kręciła z niedowierzaniem głową.
- Halooo, helołłł.. jesteś tam??
- Tak jestem.
-To jak będzie?? Idziemy?
- O której?
- Hmmm za 15 minut ci pasuje?
- ymmm.. dobra.
- To za chwilę będę.
Rozłączył się, a brunetka musiała do tego czasu jakoś się ogarnąć. Założyła szybko białą bokserkę i do tego fioletową bluzę. Zamiast spodni założyła czarne legginsy i była gotowa. Nic szczególnego, taki styl preferowała. Zeszła na dół i z szafy wyciągnęła brązowe emu i szeroką czarną kurtkę. W momencie gdy zakładała szalik, zadzwonił dzwonek. Horan przybył. Założyła rękawiczki i wyszła do kolegi. Ten rozradowany Irlandczyk machał jej już sprzed bramy. Ona lekko się do niego uśmiechnęła i zmierzała w jego kierunku. Gdy była już wystarczają blisko chłopak rzucił się na nią i mocno przytulił.
- Horan udusisz mnie wariacie.
- Nie przesadzaj. To idziemy??
- Tak,chodź głodomorze.
- Odezwała się.. pff
Ruszyli w stronę pizzerii. Nie obyło się bez walki na śnieżki, co prawda najbardziej poszkodowany był Niall,ale mniejsza o to. Wreszcie widząc budynek chłopak przyspieszył kroku, a Des została w tyle. Zorientował się i zaczął krzyczeć jak najęty.
- No chodź już!!! Chodź!!!
Wchodząc do środka przywitało ich milutkie ciepło. Usiedli przy stoliku i czekali na swoje zamówienie. Idąc z Horanem do pizzerii trzeba być świadomym, że porcja będzie ogromna. Tak też było i tym razem. Kelner ustawił im na stoliku zamówienie i sam oddalił się w nieznanym im kierunku. Brunetka była zadziwiona pojemnością żołądka chłopaka, ale uwielbiała jego towarzystwo. Zaraz po Zaynie był jej najlepszym towarzyszem. Właśnie a co u Zayna.W tym samym czasie kiedy Des była w pizzerii z Niallem, on spędzał czas ze swoją dziewczyną w kinie. Byli na jakiejś dennej komedii romantycznej. Był już cholernie znudzony, ale poszedł tam tylko ze względu na blondynkę. Ona spojrzała w jego cudowne oczy i zapytała:
- Jesteś tak samo znudzony jak ja?
-Ymm.
- To może pójdziemy do mnie?
- A film?
- Zapomnij. To kompletne dno.
Wyszli z sali trzymając się za ręce. Pech chciał, że kino znajdowało się właśnie przed pizzerią. Tak tą pizzerią, w której byli Destiny i Horan. Już ciepło ubrani wyszli przed budynek i zmierzali do auta, mulat otworzył blondynce drzwi i sam je okrążył ,żeby do niego wsiąść. Jego uwagę przykuła pewna para siedząca w pizzerii. To była ona. Był pewien, te włosy rozpozna wszędzie. Ale z kim... z Niallem, jego najlepszym przyjacielem. Nie mógł jej przecież zabronić się z nim spotykać, ale czemu mu nie powiedziała, że gdzieś razem wychodzą. On jej powiedział, że umówił się z Pezz. Bolało go to jeszcze bardziej, dlatego że nadal ją kochał. Dziewczyna śmiejąc się z żartu Irlandczyka, odwróciła głowę i przez szybę ujrzała go. Malik patrzył na nią ze zdziwieniem, a ona lekko się uśmiechnęła i uniosła kciuk do góry. Widział, że pisze coś na telefonie i po tym usłyszał dźwięk przychodzącej wiadomości. Napisała do niego: 'Życzę udanej randki Zayn. :) A ty życz mi, żeby Niall razem z tą pizzą nie zjadł przez pomyłkę i mnie!' . Nie odpisał nic tylko posłał jej udawany uśmiech i wsiadł do samochodu, po czym odjechali. Dziewczyna popadła w melancholię. Wpatrywała się tępo w stojącą przed nią szklankę z sokiem pomarańczowym. Blondyn wyczuł, że coś ją gryzie.
- Des wszystko w porządku??
-Tak jak najbardziej.
-Przecież widzę.
-To nie takie proste jak ci się wydaje Niall.
- Chodzi o Zayna prawda?
- Skąd ci to przyszło do głowy?
- Był z Pezz.
- I?? To ego życie i może robić co chce!
- Ale ty go kochasz prawda?
- Nie. Definitywnie nie!
- To czemu kiedy zobaczyłaś ich razem od razu posmutniałaś?
- Nie prawda!
- Chyba nie jestem ślepy.
- Cieszę się, że sobie kogoś znalazł.
- Ale wiesz, że on ciebie też kocha. Gada o tobie jak najęty, gdyby ją darzył takim uczuciem to wokół niej kręciłyby się jego myśli nieprawdaż?
- Ale ja byłam głupia i odrzuciłam jego uczucie. Teraz mogę tylko patrzeć jak jest szczęśliwy z nią.
- No chyba nie jest szczęśliwy. Po jego wyrazie twarzy kiedy na nas patrzył od razu można było poznać, że gdyby tylko mógł to przybiegłby tu i siedział razem z nami.
-Przesadzasz Horan.
-Nie.! Mówię to co wiem i co myślę.
-A co takiego wiesz?
- Że przez ciebie nasz bad boy zaczął pisać piosenki o nieszczęśliwej miłości!
-CO TAKIEGO?
- To co słyszysz. Znaleźliśmy w jego pokoju piosenki do D. myślisz że o kogo chodzi?
Dziewczyna zamilkła. Nie wiedziała co ma powiedzieć. Mimo, że minęło tyle czasu on nadal ją kochał. Chodził z Perrie by zapomnieć, bo wiedział, że i tak nie ma u niej szans. W końcu mieli być tylko przyjaciółmi. Jedno jej słowo mogło wszystko zmienić, jeden gest a byłby już z nią, ale ona nie chciała niszczyć życia pannie Edwards. To ona znała go pierwsza i to jej jako pierwszej się spodobał, dlatego teraz Des musiała trzymać się z daleka.
Tymczasem Zayn i Perrie byli już niej w mieszkaniu. Dziewczyna przyniosła kieliszki i wino dając chłopakowi zajęcie, a ona w tym czasie zapaliła kilka świec. Atmosfera panująca w salonie była idealna. Siedzieli naprzeciwko siebie na kanapie i popijając wino rozmawiali. Dziewczyna zbliżała się coraz bardziej i bardziej, aż w końcu połączyła ich usta w jedność. Chłopak po omacku odstawił kieliszek i gładząc blond włosy dziewczyny wpijał się w jej malinowe usta coraz zachłanniej. Pezz błądziła dłonią po jego torsie, a później zaczęła odpinać kolejne guziki z jego koszuli. Chłopak nie będąc jej dłużnym jednym zwinnym ruchem ściągnął z niej bluzkę, tak że była tylko w samym staniku. Dziewczyna siedząc na nim zdjęła jego górną część garderoby po czym odpięła pasek od jego spodni. Zdjęła je szybko a mulat ściągnął z niej spódnicę i już półnadzy leżeli na podłodze. Ściągali z siebie resztki garderoby, by wreszcie zacząć to na co czekali. Dziewczyna pocałowała Malika namiętnie dając m znak, że tego chce, a wtedy mulat jednym zwinnym ruchem wszedł w nią, a blondynka jęknęła z podniecenia. Palące się świece oświetlały ich nagie równo pracujące ciała. Zayn widział ile sprawia przyjemności dziewczynie, bo każdy jego ruch wywoływał na jej twarzy obłęd. Teraz to blondyna przejęła kontrolę i siedziała na Maliku manewrując swoją miednicą. Oboje po jakimś czasie już bardzo zmęczeni opadli na siebie, a blondynka wtuliła się w nagi tors chłopaka.
- Kocham cię wiesz?
- Yhmm.
Malik był zły na siebie, że to z nią zrobił. Czuł, że zdradził Des, a tak właściwie sam nie wiedział czemu. Miał prawo być szczęśliwy z inną, w końcu ona kocha go tylko jak przyjaciela. Jednak i tak miał wyrzuty sumienia. Wstał i zaczął pośpiesznie się ubierać.
-Już wychodzisz?
-Muszę jutro mam szkołę mała.
- Zostawisz mnie tutaj samą? - spytała z miną szczeniaczka.
-Muszę, ale jutro też się spotkamy. Do zobaczenia. - pocałował dziewczynę na pożegnanie i wyszedł. Wsiadł do samochodu i oparł głowę o kierownicę. Sam nie wiedział czego chce. Chciał być z Perrie, żeby zapomnieć o Des, ale będąc z blondynką czuł że zdradza Destiny. Był po prostu w sytuacji bez wyjścia, każda opcja wydawała się zła. Co ma zrobić jeśli ona na prawdę go nie kocha, a on się łudzi, że pewnego dnia rzuci mu się w ramiona i już zawsze będą razem. Odpalił silnik i pojechał do domu. Nie spodziewał się, że spotka tam brunetkę. Całą piątką grali na Play Station. Już w holu słychać było krzyki i wyzwiska. Tak zawsze wygląda u nich gra. Zdjął buty i wszedł do salonu.
-Hej wszystkim!
- Ooo Zayn! Jak tam po randce? - spytał wyraźnie rozbawiony Lou.
- Jak to randka, nic specjalnego.
Tymczasem spojrzał na Des, która uroczo uśmiechała się w jego stronę. Wymusił uśmiech na ustach, a ona wróciła do grania. Spoglądając na Horana, zauważył, że chłopak wyraźnie mu się przygląda. Ten wzrokiem wskazał mu kuchnię, a jego przyjaciel wiedział już że chce pogadać. Malik udał się do kuchni, a za nim Niall z pretekstem przyniesienia większej ilości chipsów. Zayn stał oparty o blat kuchenny ze spuszczoną głową.
-Stary co jest? - zapytał z troską w głosie Niall.
-Ja już sobie ze sobą nie radzę. Mam dość..
- No ale o co chodzi?
-Jestem z Pezz, a czuje jakbym zdradzał Destiny. To nie jest normalne.
- Jest normalne bo ją kochasz, a starasz się to od siebie odrzucić, oddalić. Wiesz, że ci się to nie uda??
-Może z biegiem czasu jakoś mi przejdzie?
-Wątpię, ale jak chcesz. Możesz próbować.
Chłopcy już zniecierpliwieni tym, że Irlandczyk tak długo się nie pojawia wysłali brunetkę by sprawdziła co się tam dzieje, przez to stała się świadkiem ich rozmowy.
- Już spróbowałem.
-To znaczy?
-Przespałem się z Perrie.
-COO?
-No tak. Dzisiaj. Myślałem, że zapomnę o niej, ale przed oczami miałem twarz Des, a nie Perrie.
- Malik jesteś idiotą jeśli myślałeś, że seks z nią zniszczy uczucie jakim darzysz Hopkins.
- A więc jestem idiotą.
-Wiesz, że teraz będzie jeszcze gorzej? Będziesz miał coraz większe wyrzuty sumienia każdego dnia. Będziesz ją okłamywał, żeby zapomnieć o tej dziewczynie którą na prawdę kochasz!!! To jest błędne koło..
-Więc muszę skończyć z Pezz.
-Spałeś z nią, a jutro tak po prostu jej powiesz, że to koniec?
- Nie, ale muszę to jakoś odkręcić, bo nie dam rady.
-Malik powiem ci jedno, wkopałeś się chłopie w niezłe bagno. Chwała ci jak z niego wypełzniesz.
Wtedy do kuchni weszła rozradowana brunetka i wyciągnęła chipsy z półki, popatrzyła na nich z osobna i zrobiła minę myśliciela.
-Upsss..chyba przeszkodziłam w rozmowie, także ten...ja zmykam.
Chłopcy spojrzeli przerażeni na siebie i wymienili się znaczącymi spojrzeniami.
-Myślisz że słyszała?
-Nie wiem, ale jeśli tak, to wiedz, że już cię skreśliła.
Dziewczyna wsypała przekąskę do miski i usiadła na jednym ze skórzanych foteli. Myślała nad tym co zrobił Malik. 'Przespałem się z Perrie.Przespałem się z Perrie' tylko to teraz miała w głowie. Jej serce rozpadło się w drobny mak. Czuła się jakby ktoś wyrwał je gołymi rękami i zostawił jej w klatce piersiowej pustkę. Bała się tylko, że rozpłacze się przy chłopcach. A nagromadzone łzy zobaczy nie kto inny jak Zayn, szybko ogarnęła się, słysząc że wracają właśnie z kuchni. Wstała i zapytała:
-Mógłby ktoś mnie odwieźć do domu? Jest już późno a ja chciałabym się jeszcze pouczyć.
-Ja cię zawiozę. - zaproponował ten, którego towarzystwa teraz nie chciała.
- Pewnie skończył z jedną to teraz idzie do drugiej.Ostry zawodnik - żartował Harold.
-Przestań Harry.
-To nakazie chłopcy. Do zobaczenia.
Pomachała im na pożegnanie i wyszła z mulatem z domu.Wsiedli do auta i brunetka zaczęła rozmowę.
-I jak randka? Ale tak na poważnie?
-Kino później kolacja, takie tam.
-Nie chcesz mówić.Rozumiem.
-Nie o to chodzi. Po prostu nie mam nic ciekawego do opowiedzenia.
-A więc przespanie się z kimś to nic ciekawego tak?
-Słyszałaś?
-No skoro pytam to chyba tak, prawda?
- Tak zrobiłem to z nią.
- Takiej odpowiedzi oczekiwałam, a nie jakiś wymijasków.
-Źle się z tym czuje.
-Czemu?
-Po prostu jest mi z tym źle.
-Co ona tego nie chciała?
-Chciała, ale nie wiem czy czuje do niej to co powinienem.
-Zayn jeśli chodzi ci o to, co kiedyś tam niby do mnie czułeś to zapomnij, tak będzie dla ciebie lepiej i dla nas też. Bądź z nią szczęśliwy bo ona na to zasługuje, jest na prawdę wspaniałą dziewczyną.
-A co jeśli ja nie umiem?
-Umiesz tylko nie chcesz. Uwierz mi Malik.
Dojechali na miejsce, znów pocałowała go w policzek i na odchodne rzuciła:
-Pamiętaj co ci powiedziałam, najważniejsze żebyś był szczęśliwy Zayn.
Dochodziła do furtki, kiedy...



- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

ooooo jaki długiii wyszedł! o.O
No ale nic, myśle że fajnie Wam się czytało! :)
Dedykuje go Madzi z tego bloga.! :D
Tak i co jeszcze, aaaa właśnie dziękuje za 6 obserwatorów i 1756 wyświetleń bloga!! :D
KOCHAM WAS! <3
Proszę komentujcie każdy rozdział, bo dla mnie to wielka motywacja! :]
Nie zanudzam, także ten..
Do napisania! :D
Olcirek! :**
xoxo







piątek, 18 stycznia 2013

four.

Święta tuż tuż. To tylko 3 dni. Krótkie dni, ale dla Destiny przepełnione samotnością. Co prawda, teraz częstym gościem w jej domu jest Zayn i może z nim przez chwilę chociaż uciec od szarej rzeczywistośći, ale jednak to nie to samo co prawdziwa rodzina. Znają się z mulatem już prawie 3 tygodnie i kochają się jak rodzeństwo. Siedzą razem w ławce w szkole, jedzą razem na stołówce, razem odrabiają prace domowe. Gdyby ktoś ich nie znał pomyślałby, że są parą. Malik zapoznał Destiny z chłopakami z zespołu. Z Niallem od razu złapała wspólny język. Obydwoje lubią jeść, choć wcale po nich tego nie widać. Des właśnie umówiła się z Zaynem na popołudnie. Mieli wspólnie kupić ozdoby na jej choinkę.  Punktualnie o 14 ciemny samochód podjechał pod jej willę. Malik wiedział, że nie lubi spóźnialskich. Destiny ubrała szybko czerwony płaszczyk i biały szalik, a do tego rękawiczki bo zima ostro dawała się we znaki. Szybkim krokiem wyszła z domu i skierowała się do auta chłopaka. Otworzyła drzwi i wsiadła.
- Hej! - mówiąc to pocałowała chłopaka w policzek.
- Cześć mała! To dokąd jedziemy?
- Kierunek: CENTRUM HANDLOWE!
Uśmiechnęła się do bruneta i ruszyli. Od kiedy go poznała uśmiecha się częściej niż przez całe swoje życie. Chyba był jej potrzebny taki przyjaciel od serca. Wiedziała, że nie powie nikomu o jej tajemnicy, bo zawarli pakt. Mówił on, że w przypadku złamania danego słowa nie ma powrotu do dawnych czasów. Nie ma drugiej szansy. Oboje kurczowo trzymali się zasad. Jadąc ulicami Londynu rozmawiali ze sobą, jednocześnie przyglądając się lecącym z nieba, delikatnym płatkom śniegu. W końcu dojechali pod budynek i razem poszli oddać się szałowi świątecznych zakupów. Nigdy wcześniej Des nie cieszyła się ze świąt, ale teraz było inaczej. Miała przyjaciela, który obiecał jej, że te święta będą inne, i że zapamięta je na zawsze. Liczyła, że spędzi z nią parę godzin, a następnie uda się do swojego domu, by tam zjeść wieczerzę wigilijną ze swoją rodziną i chłopakami. Nie wiedziała, że chłopak ma inne plany:
- Co kupujemy?
- Potrzebne są bombki, lampki, jakieś łańcuchy...
- Ja bombki robiłem w szkole. Możesz je wziąć. - po tych słowach zaczął się śmiać.
- hahahah pamiętasz... "chłopak od brokatu" hahahah
- Ej starałem się wtedy! Nie doceniasz moich zdolności plastycznych złotko!
- No tak twoje "zdolności"... Idziemy!
Chwyciła go za rękę i jak obrażonego dzieciaka prowadzała do kolejnych sklepów. Nosił już kilka toreb wypełnionych po brzegi ozdobami. Widać było, że miał dość, ale czego się nie robi dla przyaciółki. Wychodzili właśnie z ostatniego ze sklepów kiedy brunetka spojrzała w czekoladowe tęczówki mulata i z radością powiedziała:
- Koniec twoich męczarni! Kupiliśmy wszystko!
-Jesteś pewna?
-Tak. Teraz na kawę?
- Z wanilią i jakieś ciacho?
- yhmm..
Ruszyli w stronę jakiejś kawiarni siadając przy jednym ze stolików. Miejsce było na prawdę przytulne i bijące ciepłem. Każdy szczegół sprawiał, że chciało się tam zostać na dłużej. Stoliki z dębowego drewna, a przy nich beżowe fotele. Wszystko przyozdobione było świątecznymi lampkami i podobiznami świętego Mikołaja. Czuć było już magię świąt. Po chwili podszedł do nich kelner z kartami i czekał na zamówienie. Sami dokładnie nie wiedzieli na jaką kawę się zdecydować bo wybór był ogromny, ale w końcu zgodnie wybrali.
- Waniliową Espresso z Czekoladą i ciastko z wiśnią dwa razy!
Zanim kelner zdążył wrócić z zamówieniem oni zaczęli rozmowę.
- Masz dzisiaj jeszcze troszeczkę czasu na potrzeby przyjaciółki?- zapytała ze słodkim uśmiechem brunetka licząc, że jej urok osobisty zadziała na mulata.
- Dla ciebie mam czas zawsze, a o co konkretniej chodzi?
- Potrzebny mi pomocnik do ubierania choinki. - po raz kolejny obdarowała Malika swoim najcudowniejszym uśmiechem.
- Lubię to... - Zayn zaczął jej się przyglądać.
Dziewczyna była zdezorientowana i lekko zmarszczyła brwi, postanowiła dowiedzieć się o co chodzi.
- Ale co?
- To jak od jakiegoś czasu się uśmiechasz. Te dołeczki dodają ci uroku wiesz? Twój chłopak będzie cholernym szczęściarzem...
- Zayn przestań.. - Destiny zawstydzały komplementy i za każdym razem jej policzki dawały o tym znać. Spuściła głowę, by chłopak nie ujrzał jej zakłopotania, ale chyba się nie udało.
-  No co? Jestem po prostu szczery. Tak miało być prawda?
- No tak, ale nie lubię komplementów, bo ja nie uważam się za ładną. Dziewczyna jak dziewczyna i tyle, a ty nie odpowiedziałeś na moje pytanie?
- Przecież wiesz, że ci pomogę mała.
Ich rozmowę przerwała jakaś dziewczyna, która stanęła niedaleko ich stolika i ze zdziwieniem przyglądała się Malikowi.
-Zayn??
- Perrie? Jejku ile czasu ja cię nie widziałem! Hejj co tam u ciebie słychać.. - chłopak wstał od stolika i przytulił dość wysoką, śliczną blondynkę.
- U mnie po staremu na razie. Wiesz koncerty, płyta, studio, nowa trasa koncertowa. Do tego jeszcze przeprowadzka do Londynu. Masa roboty, a ty jak tam? Widzę, że chyba przeszkodziłam w randce...
- Nie, znaczy się.. yyy to jest moja przyjaciółka Destiny, przyjechaliśmy na zakupy świąteczne, a teraz odpoczywamy przy kawie, która właśnie nadchodzi.
Destiny wstała i podała blondynce rękę.
- Destiny Hopkins.
- Perrie Edwards. Z tych Hopkinsów? Twoja mama projektuje świetne ubrania podziwiam ją..
- yhmmm..
Zdawała się jej bardzo miła i towarzyska. Kelner ustawił na stoliku zamówienia i szybko zniknął. Des przyglądała się znajomej Malika i wiedziała, że skądś ją kojarzy, ale za żadne skarby nie mogła sobie przypomnieć skąd. Dopiero po chwili namysłu uświadomiła sobie, że należy ona do Little Mix. Dziewczyna została zaproszona przez mulata do ich stolika, jednak obowiązki jej na to nie pozwoliły. Znów zostali sami, delektując się kawą i ciastkiem.
- Ładna ta Perrie.
-Wiem.
- Więc czemu  się o nią nie starasz?
- Sam nie wiem. Chyba jeszcze moje serce nie wybrało odpowiedniej kandydatki. Gdybym coś do niej czuł już dawno byłaby moja...
- Rozumiem.
- A ty czemu nie masz tego jedynego? W sumie nigdy cię o to nie pytałem..
- Nie chce. Boje się zranienia? Nie chce cierpieć. Wystarczy mi to jak traktują mnie rodzice, nie zniosłabym tego od jeszcze jednej osoby.
- A był ktoś, kto starał się o twoje serce?
- Raz. Ale nie pozwoliłam mu wejść dość głęboko w moje życie i odpuścił. Byłam dla niego zbyt zamknięta w sobie. Nie znał całej prawdy i to dlatego...
- Mi jakoś powiedziałaś..
- Po pierwsze byłeś świadkiem tego jak moi rodzice się zachowują wobec mnie więc nie mogłam kłamać, a po drugie już nie wytrzymywałam, musiałam wreszcie to przerwać..
- Wiesz co? Czuję się zajebiście wyjątkowy...
- Bo co? Bo stałeś się bardzo ważną osobą w życiu takiej zwykłej dziewczyny jak ja?
- Dokładnie tak!
- Ale w tym nie ma nic wyjątkowego...
- Ty jesteś wyjątkowa.
 Na te słowa dziewczyna po raz kolejny dzisiejszego dnia się zawstydziła. Szybkim łykiem upiła kawę i wstała od stolika. Wyciągnęła z torebki portfel i już miała wyciągać pieniądze, kiedy mulat chwycił ją za nadgarstek.
- Chyba sobie żartujesz, że będziesz płaciła. To ja jestem mężczyzną...
- Czy to coś zmienia?
- Nigdy w życiu będąc gdzieś z kobietą nie pozwolę jej za siebie płacić...
Dziewczyna spojrzała w jego czekoladowe tęczówki i po prostu odpuściła. Wiedziała, że i tak nie wygra, bo Malik jest cholernie uparty. Wzięli zakupy i razem poszli na parking, na którym stało auto chłopaka. Zapakowali wszystko do bagażnika i ruszyli w drogę powrotną. Droga zajęła im niecałe pół godziny. Stali właśnie przed willą brunetki i zabierali zakupy. Weszli do środka, gdzie przywitała ich cisza. Oni ustawili zakupy w holu i zdjęli kurtki. Brunet wziął torby i poszedł z nimi do salonu gdzie miała stać choinka. Po pewnym zasie dołączyła do niego Destiny i to co zrobiła zaszokowało go. Bez żadnego słowa mocno się w niego wtuliła. On po chwili zacieśnił objęcia by dać jej do zrozumienia, że jest dla niego bardzo ważna. Ale czy ona tak to odebrała? Chyba nie. Przybliżył twarz do jej ucha i wyszeptał:
- A za co to?
- Za wszystko. Dziękuje.
- Nie ma za co. Zawsze ci pomogę...
- Pomimo, że nie musisz robisz to. To wiele dla mnie znaczy...
- Dla ciebie zrobię wszystko.
- Nie trzeba wszystko.
- Co mam zrobić, żebyś była szczęśliwa?
- Obiecaj, że nigdy nie odejdziesz i że zawsze będziesz moim przyjacielem.
- Tego nie mogę obiecać...
Dziewczyna ze zdziwieniem oderwała się od niego i niepewnie spojrzała w jego oczy. Przestaraszyła się tego co powiedział Malik, juz chciała coś z siebie wydusić kiedy to on zaczął:
- Nie mogę ci obiecać, że nigdy nie odejdę bo każdego z nas czeka śmierć, ale do tej pory mogę śmiało powiedzieć, że bez względu na wszystko będę brzy tobie, niezależnie od pory dnia.
- Nie strasz mnie więcej, bo prawie zawału dostałam.
- Na prawdę myślałaś, że cię zostawię?
- yhmmm...- dziewczyna widząc, że cholernie się pomyliła chciała jakoś to przed nim zatuszować. Nigdy nie spodziewała się, że zdobędzie tak świetnego przyjaciela jak Zayn, w najwspanialszych snach, nawet o takim nie marzyła. A tu proszę, od tak po prostu pojawia się w jej życiu i sprawia, że staje się o wiele lepsze. Była mu za to bardzo wdzięczna, kochała go z całego serca i nie zniosłaby gdyby ją teraz zostawił. Malik też ją kochał, tylko chyba nie tak jak powinien. Powinien ją kochać jak przyjaciel prawda? W końcu tak się umawiali? Ale co mógł poradzić, że pociągała go bardziej niż inne dziewczyny? Nic. Serce nie sługa powiadają. Możesz walczyć z tym silnym uczuciem jakim jest miłość, ale nikt nie zna takiej osoby, która z nim wygrała. Pokona każdego, kto w jakiś sposób jej ulegnie. Dla chłopaka każdy czuły gest z jej strony, był miodem dla jego serca. Odczuwał go tysiąc razy silniej niż dziewczyna. Jej zapach, cudownie drażnił jego nozdrza, a jej delikatne ciało sprawiało, że za każdym razem kiedy ją widział miał po prostu ochotę trzymając ją cały czas w swoich objęciach i nigdy nie wypuszczać. Z jego strony to była miłość, szkoda że z jej niestety nie.

                                                                  ~*~
      
Choinka stojąca w salonie idealnie komponowała się z całym wnętrzem. Jej zielone gałązki pasowały do koloru ścian, a lampki mieniły się tysiącem barw. W bombkach połyskiwały płomyki ognia palącego się w kominku. Oni natomiast siedzieli przed nią i upajali się jej zapachem. Dziś miał narodzić się Chrystus, dla wszystkich ludzi na świecie to okres radości i świętowania, szkoda tylko, że nie każdy ma takie szczęście. Mówią, że pieniądze szczęścia nie dają... tak to całkowita prawda. Przykładem może być właśnie panna Hopkins. Miała wszystko, tylko nie miłość. Nie wiedziała, że na świecie jest taka osoba, która kocha ją bezgranicznie, ale boi się jej tego powiedzieć, by nie straić jej przyjaźni. Gdy Destiny myślała, że czas na chłopaka bo wstał i wymownie na nią patrzył, zrobiła to co on i stanęła naprzeciwko niego. Wyciągnął ze swojej kieszeni małe pudełeczko i wręczył go dziewczynie, ona natomiast wyjęła spod choinki jeden z prezencików i również podarowała coś chłopakowi.
- Otwórz pierwsza. - zachęcił ją mulat.
Gdy otworzyła pakunek jej oczom ukazała się śliczna złota czterolistna kończyna na łńcuszku. Dziewczyna spojrzała na Malika i się do niego uśmiechnęła, tak jak on lubił najbardziej. Przysuwając się bliżej do niego obdarowała go buziakiem w policzek, to sprawiło, że pozornie twardy mężczyzna miał na ciele gęsią skórkę. Sam nie wiedział dokładnie jakim cudem dziewczyna tak na niego działa. Brunetka patrzyła na niego, a później przenosiła wzrok na prezent od niej. Zayn w końcu zrozumiał aluzję i otworzył swoje pudełeczko. W środku był piękny srebrny zegarek. Mulat przytulił ją i oboje szepnęli sobie ciche 'dziękuję'.
- Musisz pamiętać o mnie, że nie lubię spóźnialskich, dlatego to dostałeś.
- Wiem, wiem... a ty dostałaś kończynę, żebyś wiedziała, że jesteś moim szczęściem. Masz zawsze o mnie pamiętać, zrozumiano?
- Tak jest panie kapitanie. - po tych słowach oboje się zaśmiali.
- Na prawdę musisz już iść? Może jeszcze godzinkę?
- Muszę. Obiecałem, że będę na 17 z niespodziewanym gościem.
- Jak to?
- No tak. Ubieraj się idziemy na wigilię do nas.
- Zayn, ale ja nie mogę... to nie fair. Ja nie...
- Żadnych "ale" ubieraj się wychodzimy. Nie przyjmuję sprzeciwu, jak będziesz się opierała użyję siły złotko.
- Ale ja nie wiem w co mam się ubrać.
- Idź w tym w czym jesteś. Przecież ślicznie wyglądasz.
- Ale tam będą wasze rodziny, nie mogę wyglądać jak jakiś ochłap. Właśnie wasze rodziny... nie Zayn przepraszam, ale nie mogę tam iść. To rodzinne święta, a kim ja tam będę?
- Moją najwspanialszą, najcudowniejszą, jedyną w swoim rodzaju, przeuroczą i jedyną najlepszą przyjaciółką. Czy takie argumenty cię przekonują?
- yyy.. nie?
- To pójdziesz tam jako moja dziewczyna.
- Masz zamiar okłamywać rodzinę?
- Jeżeli tylko w ten sposób jestem w stanie cię namówić to tak.
- Malik...
- O nie... żaden Malik. Raz na górę, ubieraj się i idziemy.
Dziewczyna wiedziała, że nie uda jej się przekonać mulata do swoich racji. Posłusznie udała się długimi, ciągnącymi się wysoko drewnianymi schodami na górę, do swojego pokoju. Otworzyła drzwi do garderoby i długo się zastanawiał co założyć. Po chwili usłyszała czyjś głos za uchem:
- Bierz tą czerwoną, jest niezieimska.
Dziewczyna odwróciła się w stronę Zayna i posłała mu wdzięczne spojrzenie. Zabrała sukienkę, czarną marynarkę i weszła do łazienki mówiąc ledwo słyszalne 'będę za 15 minut' . Po upływie tego czasu wyszła gotowa zza łazienkowych drzwi. Zdążyła jeszcze lekko pofalować lokówką swoje włosy. Malik złapał ją za rękę i zaprowadził do holu. Tam założyli kurtki i wyszli do samochodu. Mulat widział, że Destiny bardzo się denerwuje bo ciągle przygryzała wargę, ale cieszył się, że spędzi z nimi ten wyjątkowy dzień. Dojechali po krótkiej chwili pod ich willę. Całą oświetlona była licznymi światełkami, a w oknach witały gości podobizny świętego Mikołaja. Wysiedli z samochodu i szli razem do drzwi wejściowych. Malik zadzwonił dzwonkiem, a po chwili drzwi otworzył im słodki Irlandczyk o nieziemsko błękitnych oczach. Przywitał się z mulatem, ale pierwszą wpuścił kobietę i jak na dżentelmena przystało zabrał jej płaszcz by powiesić na wieszaku. po tym przywitał brunetkę buziakiem w policzek i weszli do jadalni.
- Mamy oto ostatniego z nas i niespodziewanego gościa...

                                                      

                                                                            ~*~
Ze względu na to, że miałam wolny dzień napisałam dla Was wcześniej rozdział.. :)
Cieszycie się?? :D
Chciałabym Wam podziękować za 9 komentarzy pod poprzednim rozdziałem...
Na prawdę motywujecie mnie nimi do dalszego pisania. :))
Nawet nie wiecie ile radości sprawia mi ich czytanie. xx.
Chce też podziękować za 5 obserwatorów i namówić Was do obserwowania mojego bloga... ;]
Cieszy mnie też, że mój blog został przez Was wyświetlony aż 1290 razy! O.o
DZIĘKUJĘ!! ;**
No to chyba tyle misiaczki...
Do napisania!
Olcirek! <3
xoxo.
 
 
 






czwartek, 10 stycznia 2013

thre.

Dochodziła juz 15, czyli czas na Zyna. Już ponad tydzień trwają te domowe nauczania, ale widać efekty. Chłopak do najdzolniejszych nie należał, ale razdił sobie teraz beż żadnych powaznych problemów. Destny krzątała się po kuchni by zrobić coś do picia. Nie chciała wyręczać się kucharkami, bo nie lubiła tego. Wolała wszystko zrobić sama. Wtedy przynajmniej czas tak się nie dłużył. Zalewała właśnie herbatę kiedy dzwonek oznajmił, że ma gościa. Szbkim krokiem powędrowała w stronę drzwi wejściowych i otworzyła je, czego skutkiem było ujrzenie rozradowanej twarzy mulata.
- Cześć i czołem Des!
- hahah wchodź wariacie!
Po tygodniu chłopak wiedział już co i jak. Zdjął z siebie kurtkę i wszedł do kuchni. Zabrazł ze sobą zostawiony przez brunetkę talerzyk ze smakołykami i poszedł za nią do pokoju. Tam leżały już materiały do dzisiejszych lekcji. Usiedli przy stole i od razu zabrali się do zadań. Sam mulat nie wiedział, jak to możliwe że dzięki niej tak szybko łapie o co w tym wszystkim chodzi? Był jej wdzięczyny bo poświęcała mu swój czas bezinteresownie. Co prawda nie chciała się początkowo zgodzic, ale w końcu zrobiła to. Musiał też przyznac się przed samym sobą, że jest szalenie sliczną dziewczyną. Jest bogata, ale nie okazuje tego w żaden sposób. Chyba ta jej naturalność sprawia, że jest piękna. Niektóre diewczyny muszą spędzić trzy godziny, żeby wyglądać jak ona. A Destiny w zwykłej szerokiej, niebieskiej bluzce i ciemnych rurkach wygląda, o niebo lepiej niż nie jedna modelka z wybiegu. Jeszcze ten pieprzyk na policzku. Patrząc tak na nią Malik rozmarzył się i przestał słuchać, o tym co do niego mówi. Dziewczyna wyczuwając to spojrzała w czekoladowe tęczówki Zayna. Założyła ręce na ramiona i zrobiła tzw. 'dzióbek'.
- Nie słuchasz mnie!!
- Ja?? Oczywiście, że słucham...
- Tak?? Więc co przed chwilą powiedziałam? - zapytała z triumfem w oczach brunetka.
- yyy. no, że ten... że..
- Że?
- że ten kąt ma 30 stopni?
- to było jakieś 15 minut temu Malik skup się! - powiedziała z udawanym oburzeniem brunetka.
- upssss... no to chyba się zamyśliłem. - powiedział niczym młoda panienka Zayn.
- Proszę cię już końcówka. Jeszcze chwila i jesteś wolny!
Powiedziała proszącym tonem dziewczyna, ale chłopak nie zamierzał dzisiejszego popołudnia dalej martwić się matematyką. Nie zwracając uwagi na brunetkę usiadł po turecku na jej łóżku i z wyczekiwaniem spoglądał w jej stronę. Ta odwróciła się do niego i z wymalowanym zdziwieniem na twarzy, sama nie wiedziała o co mu chodzi. Ten jak by był u siebie poklepał miejsce obok niego zachęcając brunetkę by siadła w wyznaczonym miejscu. Leniwie podniosła się z krzesła i wykonała polecenie.
- Wiesz.. znamy się prawie tydzień a ja mało o tobie nie wiem? Chciałbym wiedzieć więcej.
- A musisz?
- Wypadałoby... Nie pomyśl sobie, że jestem jakiś wścibski czy coś, po prostu chciałbym coś o tobie wiedzieć?
- A konkretnie?
- No nie wiem, na przykład jakiej muzyki zazwyczaj słuchasz?
- Hmm.. dużo tego jest, bo nie upodobałam sobie jakiegoś jednego gatunku, albo zespołu! Po prostu wszystkiego po trochu, co wpadnie mi w ucho. Czy taka odpowiedź satysfakcjonuje pana Malika?
-Tak. Kolejne pytanie to..
- Ej, ej.. jak ty pytasz to ja też chcę!- przerwała mu Des.
- To ja czegoś chciałem się o tobie dowiedzieć prawda?
- Myślałam, że to ma działać w obie strony mistrzu!
- Dobra pytaj..- powiedział stłumionym głosem mulat.
- Jak nie chcesz to nie... - udała obrażoną i odwróciła się od mulata.
- Ej.. żartowałem przecież! - starał się wytłumaczyć.
- Jak widzisz jestem kiepska w żartach.
Chłopak nie wiedział co ma zrobić. Nie znał jej i nie był do końca pewien, czy taka jest prawda. Chciał to naprawić, bo zrobiło mu się głupio, że grał taką naburmuszoną gwiazdę. Wstał z łóżka i obszedł je tak by stać naprzeciw dziewczyny. Ta nie wykonywała żadnego ruchu, tylko tępo wpatrywała się w ścianę. Ukucnął przed nią i sądził, że wpatrywanie się w nią lekko ją zawstydzi. Mylił się. Dziewczyna dalej brnęła w swoje i nie zwracała na niego uwagi. Zaczął robić głupie miny, śpiewać jak opętany... to i tak nie dało skutku. Wykończony próbami rozśmieszenia dziewczyny usiadł zmęczony na podłodze i tylko westchnął.
- Poddaję się! Wygrałaś...
- A graliśmy w coś?
- Oooo.. odezwałaś się do mnie! Level up! Takkkk! - zaczął się cieszyć jak głupi.
- To nie było zabawne.
- Skąd mogłem wiedzieć skoro cię nie znam?
- Więc po co chcesz poznać?
To co powiedziała dziewczyna bardzo go zdziwiło. Sam do końca nie znał odpowiedzi na to pytanie. Ciągnęło go coś do niej. Jakaś niepochamowana siła, której nie znał. Patrzył w jej ciemne oczy i szukał w nich odpowiedzi.
- Po prostu chce poznać nową osobę. Czy coś w tym dziwnego?
- Nie. Tyle, że ja bogatej osobowości nie mam, więc chyba trafiłeś pod zły adres kolego.
- A mogę sam o tym zadecydować?
Dziewczyna tylko pokiwała głową na znak zgody. Mulat znów usadowił się obok niej na łóżku i zasypywali się ogromem pytań. Począwszy od błahych spraw, aż po intymne. Dziewczyna sama się dziwiła, że otworzyła się przed Malikiem. Co prawda nie powiedziała mu o sytuacji w domu, ani o jej ranach na ciele, ale w większości pytań odpowiadała mu jak najlepszej przyjaciółce. Za oknem panował już półmrok. W pokoju Des świeciła się lampka nocna, a oni nadal rozmawiali. Chyba polubili się, bo sami nie wiedzieli jak szybko razem mijał im czas. Nagle dziewczyna usłyszała jakieś huki na dole. Zerwali się oboje z łóżka i popędzili po schodach z prędkością światła. W drzwiach stali rodzice Destiny. Od razu biła od nich radosna atmosfera, jednak nie można było tego powiedzieć o dziewczynie. Przywitali się tylko przelotnym 'cześć' i poszli do sypialni. Po chwili jej rodzicielka wychyliła się z pokoju i zawołała do brunetki:
- Proszę Destiny! Kupiłam ci piękną sukienkę w Paryżu!
Ustawiła torbę znacznych rozmiarów na ziemi i zamknęła za sobą d
rzwi. To co widział mulat, było dla niego szokiem. W życiu nie spod
ziewał się, że rodzice mogą tak oschle zwracać się do swojego dziecka. Destiny powolnym krokiem podeszła i wzięła torebkę, a następnie kierowała się do swojego pokoju. Chłopak podążał za nią. Położyła się na łóżku i rzucając gdzieś w kąt swój prezent, zakryła twarz poduszką i tak poprostu zaczęła płakać.
- Proszę Cię idź już! Idź..- błagalnie zwracała sie do mulata.
Ten jednak usiadł na łóżku i głaskał dłonią jej plecy. Dziewczyna nadal płakała, nie mogła poradzić sobie z tym co się działo. Gdyby była sama w domu zaszyłaby się pewnie w swojej "kryjówce" i nie wychodziła z niej przez cały dzień. Dziś towarzyszył jej mulat, dlatego było jej wstyd okazywać swoje słabości. Tego, że nie umie zapanować nad swoimi emocjami. Czując jego dłoń na plecach brunetka jeszcze bardziej się rozpłakała. Nie chciała, żeby ktoś się nad nią litował. Po raz pierwszy w życiu, czuła że Malik może zostać jej dobrym przyjacielem, bo nie znał całej prawdy więc mógł ją polubić. Teraz wszystko zmarnowane. Zobaczył jacy są jej rodzice. Będzie jej wspułczół, a ona tego nie chce. Emocje chyba opadły lub brunetka nie miała już sił, żeby płakać. Łzy samoistnie przestały spływać po jej policzkach, jednak wcześniejsze zostawiły po sobie ślady w postaci rozmazanego tuszu. Przekręcając się na plecy dziewczyna spostrzegła, że mulat patrzy na nią z troską. Oparła się o zagłówek łóżka i podkulając nogi oplotła je rękoma. Wstydziła się na niego spojrzeć, bo nie wiedziała co ma mu powiedzieć. Znają się ledwo tydzień, a chłopak zna największą tajemnicę jej życia. Chciała coś powiedzieć, ale coś wewnętrznie ją blokowało. Chłopak widział to i chciał jej pomóc. Usiadł tym razem naprzeciwko niej i wpatrywał się w jej spuszczoną w dół twarz.
- Jeśli nie chcesz mi o tym powiedzieć to zrozumiem, ale uwierz mi, że będzie ci lżej jeśli się komuś wygadasz.
Dziewczyna po kolei analizowała każde jego słowo. Może ma rację? Może wreszczie czas komuś o tym powiedzieć? Nigdy nie miała takiej osoby, z którą mogła by porozmawiać na ten temat. Teraz była okazja. Wreszcie powoli podniosła swój wzrok na Zayna. Nic nie mówił tylko czekał na jej ruch. Destiny przygryzła dolną wargę i swj wzrok przeniosła na okno.
- Jest mi ciężko o tym mówić, bo to boli... chce ci powiedzieć, ale oczekuję jednego! Dyskrecji. To zostaje tylko i wyłącznie między nami dobrze?
Chłopak pokiwał głową na znak zgody. Dziewczyna wzięła głęboki oddech i głosno przełknęła ślinę. Mulat widział, że się stresuje chwycił jej dłoń i mocno trzymał dodając jej tym otuchy.
- Widziałeś jak to wszytsko wygląda. I tak jest chyba od zawsze. Jak byłam mała opiekowały się mną jakieś niańki, później jak z nich wyrosłam w domu zostawałam sama. Oni wyjeżdżali w delegacje, wakacje, ferie, święta a mną się nie przejmowali. Jakbym nie istniała. Czułam się jak powietrze, zresztą do dziś to się nie zmieniło. Wracają kupują mi jakieś drogie prezenty i znów wyjeżdżają. Myślą, że jakieś podarunki zastąpią mi ich. Wysyłają mnie na jakieś głupie wakacje z opienkunkami, w domu są gośćmi. A ja? Ja się nie liczę. Gdybym umarła chyba oddałabym im przysługę wiesz?
Dziewczyna wyciągnęła rękę z uścisku chłopaka i pokazała mu blizny na nadgarstkach.
- Już nie raz próbowałam zejść z tego świata. Za każdym razem tchórzyłam. Pomyślisz pewnie, że jestem słaba. Jestem... i to bardzo. I chyba właśnie dlatego nigdy cięcia nie były na tyle poważne by umrzeć. Często płaczę. Czemu? Nie wiesz jak to jest być tak cholernie samotnym. Wracać do pustego gomu, gdzie jedynym towarzyszem jest mój ceń. Gdzie nie ma miłości, radości, ciepła... To najgorsze co może spotkać człowieka. Oddała bym wszystko! Wszystko, żeby być kochaną. Mogłabym żyć w bardzo biedniej rodzinie, nie mieć pieniędzy, ale mieć coś co jest najważniejsze w życiu... Miłość.
Ręce całe jej się trzęsły. Po raz pierwszy przyznała sie przed kimś, o tym co ma miejsce w jej domu. Zakryła blizny swetrem i spojrzała na Zayna. Był oszołomiony. Widziała to. Czego mogła się spodziewać? W końcu który bogaty człowiek się tnie?  Kto nie kocha swoich dzieci? Jak moga na świecie żyć osoby, które są samotne? A jednak.
- Nie powiesz nikomu?
- Skoro obiecałem, to słowa dotrzymam. Chodź tu do mnie..- wystawił ramiona a brunetka tak po prostu się do niego mocno przytuliła. On ścisakł ją mocno, by poczuła się bezpiecznie. Udało mu się. Destiny zrzuciła z siebie te negatywne uczucia i pod wpływem uścisku przez chwilę czuła się jak w innym świecie. W świecie, w którym nie ma problemów, jest kochana, ktoś się o nią troszczy i zależy mu na jej szczęściu. Rozluźnili uścisk, by znów na siebie spojrzeć.


- Dziękuję. - powiedziała Des.
- Nie.. to ja dziękuję, że mi zaufałaś.
- Wiesz... jest jeszcze coś o czym powinnam chyba ci powiedzieć.
- No to mów. - powiedział z entuzjazmem Malik.
- Tego nie da się opisać musisz sam zobaczyć.
Wstała z łóżka i weszła do swojej garderoby. Chłopak nie wiedział o co chodzi i dziwnie na nią patrzył.
- No chodź! Na co czekasz?
Zachęcony tymi słowami podniósł się z miejsca i poszedł do wyznaczonego przez brunetkę pomieszczenia. Ona już po drewnianej drabince wchodziła na górę. Otworzyła prowizoryczne drzwi i weszła do tajemniczego pokoju. Mulat wszedł z nią, a jego oczom ukazał się piękny pokój.


Ściany były w mocnym odcieniu czerwieni i wyklejone różnymi zdjęciami jej idoli. Światełka u góry nadawały mu takiej przytulności. Widać było, że nikt oprócz niej tam nie przebywał. Mieściły się tam dwa łóżka. Jedno duże przy ścianie, a drugie mniejsze pod oknem. Małe biórko na którym stał laptop, półka na jakieś książki,  w rogu na szafce lustrzanka. A rzeczą, która zachwyciła Zayna było duże okno dachowe. Widać w nim było gwieździste niebo. Na jednej ze ścian na biało napisane były jego słowa: " Never live life in fear of death. "
-Wiesz, że teraz mnie stąd nie wygonisz?
- Jak to?
- No tak! Uwielbiam taki widok. - wskazał na okno- to coś co mnie uspokaja. Oznajmiam ci wszem i wobec, że się tu wprowadzam.
- hahahah ale to mój azyl głupolu. Jakbyś się tu przeprowadził, to wszyscy by o nim wiedzieli. Ja tu medytuje nad sensem istnienia.
- Medytujesz powiadasz?
- Może nie do końca to wygląda jak medytacja, ale tak!
- aaaaaa.. no to wszytsko jasne.
- Tak sądzisz?
- No wiesz... myśle tylko nad jednym?
- O czym?
- Teraz jak już wszytko wiem to znaczy, że zostałem tak jakby twoim pierwszym i najlepszym przyjacielem?
- A chcesz nim zostać?
- Ja chce, ale pytanie czy się zgadzasz?
- Ale wiesz, że bycie przyjacielem wymaga wiele poświęceń, długich rozmów, zwierzania się, mówieniu sobie prawdy, zaufaniu, a co najważniejsze dozgonnej i wiecznej przyjaźni. Do przyjaciela możesz zadzwonić w środku nocy kiedy nie możesz spać, a on z tobą porozmawia, przyjaciel nigdy się od ciebie nie odwróci, zawsze będzie cię wspierał, zawsze ma dla ciebie czas,
- Dam radę.
- Jesteś pewien?
- Jak niczego innego w życiu.


                                                                           ~*~
Takim sposobem macie 3 rozdział! :D
Mi ogólnie nie za bardzo się podoba, bo są w nim starszne wahania nastroju Destiny.
To tylko moje zdanie...
Dziękuję, dziękuję i jeszcze raz dziękuję za 5 obserwtorów i za prawie 900 wejść na bloga!
Jesteście niesamowite! :)
 
Pytanie.. czy chcecie, żebym dodawała obrazki jak w tym rozdziale?
 
Z góry przepraszam za błędy...
Nie zanudzm już i liczę na komentarze!
Także do napisania! <3
Pozdrawiam...
Olcirek. :*
xoxo