niedziela, 19 maja 2013

thirteen.



"Nadchodzi chwila , w której zdajesz sobie sprawę ,że nie chcesz być taka jak ludzie, którzy cię otaczają , nie chcesz być taka jak dupek , któremu przywaliłaś ,nie chcesz być taka jak twoja matka, ani jak twój ojciec , ani jak nikt z twojej rodziny ,nie chcesz być taka jak sędzia , nie chcesz być tym kim jesteś. Chcesz uciec ,chcesz uciec jak najdalej.. Nagle coś się dzieję ,coś się zaczyna , wiesz ,że coś się zmieni , już się zmieniło , od tej pory nic nie będzie takie same...Każda droga w pewnym miejscu się rozwidla . Wybieramy różne drogi myśląc ,że kiedyś się spotkamy. Widzisz jak ktoś coraz bardziej się oddala , to nic , jesteśmy dla siebie stworzeni , w końcu się spotkamy ... Nagle zdajesz sobie sprawę ,że to już koniec, naprawdę . Nie ma drogi powrotnej , jest ci żal . Próbujesz sobie przypomnieć kiedy to wszystko się zaczęło , a zaczęło się wcześniej niż ci się wydaje, o wiele wcześniej .
Wtedy zaczynasz rozumieć , że nic nie dzieje się dwa razy. Już nigdy nie poczujesz się tak samo , nigdy nie wzniesiesz się 3 metry nad niebo ... "


                           <piosenka do tekstu>

Leżała ubrana w jego czarną bluzę i otulona kocem, aż po sam czubek nosa.



Już od kilkunastu tygodni jej życie to szara monotonia. Wstaje, je, ubiera się, idzie do szkoły, wraca i leży myśląc o nim. Żadnej wieści, żadnego odezwu. Nic. Jego pokój przynosi jej ukojenie. Wie, że kiedyś tam przebywał, że jego ciało leżało na tym samym łóżku co ona teraz. Pomyslielibyście, że przecież wszytko będzie dobrze. W końcu zapomni. Czas zagoi rany. "Żyję się dalej". To nie życie. To wegetacja. 'Znajdziesz lepszego' - nic innego nie słyszała od kilku tygodni. Nikt nie potrafi  jej zrozumieć, nie ma nikogo lepszego od niego, mimo iż miał więcej wad niż zalet, mimo iż jak na dwadzieścia jeden lat zachowywał się jak pięcioletnie dziecko i tak jest dla niej ideałem. Nie wyrzuci go z serca ot tak na pstryknięcie palcami i tu nie chodzi już o to, że jest ciężko tylko o to, że ona tego nie chce. Nie chcę o nim zapomnieć i pokochać kogoś innego bo żaden chłopak nie będzie go w stanie zastąpić. Tylko on ma tak cudowny uśmiech, śmiech, tak cholernie brązowe oczy czy te ruchy które sprawiały, że motyle w brzuchu ćwiczyły pierdolca. Nie zrezygnuje z niego dlatego, że inni nie mogą patrzeć jak cierpi. Nie miała siły już pałakać. Drzwi powoli zaczęły się otwierać, a towarzyszyło temu charakterystyczne skrzypiewnie jak w tanich horrorach. Dziewczyna lekko podniosła głowę i zauważyła najpierw blond włosy, a później twarz Horana wyglądającą zza tych drzwi. Zamknął je za sobą i ułożył się obok dziewczyny. Teraz to on był dla niej oparciem. Reszta chłopców też, ale nie w takim stopniu jak Irlandczyk.

- Nikt nie dzwonił prawda?- spytałą cichutko dziewczyna bojąc się przerwać idealna ciszę, która otulała ją w tym momencie.
- Nikt. - Horan tymi słowami zgasił nadzieję po raz kolejny od kilku tygodni.
- Niall?
- Tak?
- Nie obrazisz się na mnie jak powiem, że chciałabym zostać sama?
- Destiny... ciągle tu leżysz, nic nie jesz ostatnio, martwię się...
- O mnie nie trzeba się martwić dam sobie radę.
- No to przepraszam, ale ja się martwię. Pozwól mi zostać...
- Pod warunkiem, że mnie przytulisz?
- Chodź tu do mnie mała...
Chciał włożyć w to jak najwięcej uczucia, by dziewczyna zrozumiała, że dla niego też jest to ciężki okres.  Wtulał małą istotkę w swoje raniona, a ona by uspokoić swoje zszarpane emocje gładziła palcami jego plecy. To pomagało jej zapomnieć? Zapomnieć to chyba zbyt duże słowo. Wtedy mogła dać upust swoim emocjom. Często ostatnio tak robiła. Wtulona w niego mówiła co ją boli, płakała, słuchała jak jej śpiewa... Wszystko by tylko uciec od rzeczywistości.
- Myslisz, że on to zrobił przeze mnie?
- Głuptasie ile razy Ci mówiłem, że nie? Nie wiem, nie mam pojęcia co się stało, ale tego, że to nie twoja wina jestem pewnien.
- Uciekł z inną?
- Kocha Cię jak wariat, nie zrobiłby tego...
- A jednak!
- Proszę Cie...
- Już cicho chce zasnąć, bo źle się czuje...
- Co ci jest?
- Niedobrze mi, ale już któryś dzień tak mam, więc wytrzymam!
-Może przyniosę Ci jakieś krople od Liama?
- Nie trzeba!

Operacja miała odbyć się dawno, jednak tak się nie stało. Nie mogą skompletować zespołu do tej operacji. Chcą jak najlepiej, ale wiedzą, że to może się źle skończyć. Lekarz, który był prawie pewnien podjęcia się jej zrezygnował w ostatniej chwili.
Chłopak leży z nadzjeją, że w końcu się uda i znów ją zobaczy. Tą jedwabiście gładką skórę, różowe policzki, malinowe usta i te pieknę błękitne oczy. Poczuć jej zapach i smak ust.  Mógł powiedzieć. Teraz miałby ją przy sobie do ostatnich dni, ale wizja jej smutnej twarzy mu na to nie pozwoliła. Gdyby tylko wiedział ile przytworzył jej tym samym cierpień, wybrałby korzystniejszą opcję. Jego serce wręcz krzyczało "Wróć, zadzwoń, daj znak życia!!" jednak rozum za każdym razem odmawiał.
- Witaj Zayn! - nagle jego rozmyślania przerwało przybycie lekarza.
- Dzień dobry!
- Mam dla ciebie mam nadzieję dobre wiadomości.
- Słucham?
- Doktor Linox z Anglii zgodził się wziąć udził w tej operacji. Jest znanym chirurgiem w anglii i myślę, że w tym przypadku nam się przyda. Jest także onkologiem więc to idealny kandydat. Jeśli wszystko dobrze pójdzie jutro rano tu będzie i będziemy mogli operować!
- Czy to pewne?

- Musi tylko dziś przeprowadzić jedną operację więc myślę, że przyjedzie!
- Dziękuje!
- Podziękujesz jak wszystko pójdzie zgodnie z planem, a teraz wybacz ale idę zadzwonić do twoich rodziców i ich o wszystkim powiadomić.
Wyszedł a z oczu Malika popłynęły łzy. Nie wiadomo czy szczęścia, czy smutku. Chyba z nadmiaru emocji w nim siedzących. Starał się myśleć pozytywnie tylko to mu zostało.

Następnego dnia znów to samo. Wróciła ze szkoły i nie wiedziała co ze sobą zrobić. Niall teraz robił wszystko, żeby choć na chwilę zapomniała. Reszta chłopców nie wiedziała jak jej pomóc. Starali się jedynie nie wspominać o nim i napełniać dom pozytywizmem. Nie zawsze się to udawało, ale liczą się szczere chęci. Weszła do jego pokoju. Rzuciła torbę w kąt i załozyła już automatycznie jego bluzę. Usiadła na łóżku i podkuliła nogi opierając na nich brodę. Patrzyła w da, z pustką w oczach. Wiedziała, że zaraz przyjdzie do niej Niall i będzie ją pocieszał. Była mu wdzięczna, że ciągle jest przy niej i nie daje się jej poddać, ale czasami chciała być po prostu sama, w ciszy i spokoju przypominać sobie wszytko co z nim związane.
Poczuła przypływ gorąca, który uderzył jej do głowy. Znów to samo. Zawroty głowy i dziwne uczucie w okolicy żołądka. Przymknęła oczy i zacisnęła mocno powieki. Nic nie dawało skutku. Kiedy Niall wszedł do pokoju i zobaczył, że coś jest nie tak szybko znalał się przy dziewczynie:
- Destiny co ci jest?
-To co zwykle, ale zaraz przejdzie!
- Nie! Jedziemy do lekarza, to za dużo razy się powtarza! Zrobią ci badania i wszystko się wyjaśni!

- Nie trzeba, już mi lepiej!
- Nie słucham twoich wyjaśnień. Idziemy!
- Niall..

- Nie! Wstawaj...
Wziął dziewczynę za rękę i kazał wstać. Szybko przebrała się wczarne shorty i biała bokserkę. Narzuciła na siebie czarną skórkę i założyła trampki. Wyszli trzymając się za ręce do auta. Dziewczynz znów czując mdłości uchyliła szybę samochodu i przymknęła oczy czekając, ąz wreszcie będą na miejscu.
Kolejka była dość długa, a ona nie mogąc już wytrzymać usiadła na jednym ze schodków.  Niall widząc to usiadł obok niej i gładził otwartą dłonią jej plecy.
- Musimy zaczekać chwilę.
- Widzę, ale to nie ma sensu bo nic mi nie jest!
- Des proszę Cię...
- Dobrze już, zrobimy jak chcesz....
- I to mi się podoba.

Zayn spał cały dzień. Sam nie wiedział, czym był aż tak zmęczony. Pielęgniarki mówiły, że podają mu leki na uspokojenie, bo to pomoże przy jutrzejszym uśpieniu chłopaka. Teraz wszystko było pewne. To już jutro. Już jutro będzie wiadomo, czy przeżyje, czy jednak stanie się coś gorszego. Nie chciał się nakręcać, więc wyjął laptop i postanowił porozmawiać z rodzicami na Skype. Odebrali od razu jakby własnie na to czekali.
- Cześć!
- Zayn złotko jak się czujesz? - zapytała jak zwykle troskliwa matka ze łzami w oczach.

- Mamo! Nie płacz! Nie jest źle... jutro operacja!
- Tak wiem... planujemy z ojcem tam jechać.
- Nie trzeba!
- Nie mów mi co trzeba, sama wiem lepiej! Jestem twoją matką!
 - A jak sprawa z chłopakami?
- Wiele razy dzwonił Niall i pytał gdzie jesteś, chłopaki to samo, ale nic nie mówiłam... udawałam, że nie wiem gdzie jesteś!
- Dziękuję...
- Synu... ja nie wiem czy to dobrze, że im nie powiedziałeś...
- Tak jest lepiej...
- No nie wiem, podobno ta twoja dziewczyna źle to znosi, ciągle płacze, nie je... powinieneś..
- Nie mamo... co jeśli? Sama wiesz...Zapomni w końcu...
- Zrobisz co uważasz za stosowne, ale ona na prawdę nie zasługuje na to...
- Wiem, ale ja nie mogę...
- Nie naciskam.
- To do jutra mamo!
- Pa synu. Kocham Cię!
Rozłączył się, ale w głowie echem odbijały się mu słowa matki "ciągle płacze, nie je...". Przed oczami teraz miał widok jej zapłkanej twarzy. Chciał sobie dać w twarz za to wszystko, jednak czasu już nie cofnie.

Siedziała naprzeciwko lekarza i wpatrywała się w jego ruchu. Czytał coś zacięcie na kartce papieru i co jakiś czas szerzej otwierał oczy. Niall trzymał dziewczynę za rękę by dodać jej otuch, w końcu jednak lekarz spojrzał na nich.- Chyba wypadałoby wam pogratulować! - lekarz delikatnie się uśmiechnął.
- Nie rozumiem? - dziewczyna spojrzała na lekarza ze zdzwieniem.
- Po usg i innych badaniach doszedłem do wniosku, że jest pni w ciąży, gratuluje!
- Jak to w ciąży??!!
- Doszło do zapłodnienia komórki jajowej panno Hopkins. To już 8 tydzień!

Dziewczyna wszystko analizowała w swojej głowie. Dopiero teraz przyszła jej na myśl wspólna noc z Mailkiem. To było okolo dwóch miesiący temu. Po tym jak chłopak zniknął nie zwróciła nawet uwagi na to, że spóźnil się jej okres. W ogóle go nie miała, ale przy takim nadmiarze zmartwień, nie zwróciła na to uwagi.



- Musisz teraz na siebie uważać, zwłaszcza, że wyniki wykazały, że masz anemię. Dobrze się odżywiaj! Dużo wypoczywaj! Gratuluję tacie! - podał rękę zdziwionemu Horanowi.
- Tutaj macie receptę i zalecenie wizyty na 3 tygodnie!
Dziewczyna nic nie odpowiedziała tylko wyszła z gabinetu, Niall zabrał recepte pożegnał się z lekarzem i podążał za nią. Szła w milczeniu i stanęła przed samochodem. Widział jak jej nogi trzęsą się, a ręce wiszą bezwładnie wzdłóż ciała. Odwróciła się w jego stronę, a po jej policzkach spływał potok łez. Chłopak podszedł do niej i mocno przytulił, nic nie mówiła, ale wiedział, że w tej chwili bardzo tego potrzebuje.
- Niall to nie może być prawda!
- Słyszałaś co powiedział lekarz, nie mogę temu zaprzeczyć...
- Ale... jak rodzice się doweidzą... a Zayn... nie ma go... to jego dziecko...
- Ciiii.. będzie dobrze! Pomogę Ci! Nie zostawie cię!
- Czemu? Ja nie mogę... bez niego nie dam rady!
- Nie gadaj głupstw! Pokaż, że jesteś silna!
- Czemu mam udawać? Nie mam już siły.... i jeszcze ono... nie jest niczemu winne, a...
- Ej już! Wsiadamy do auta i jedziemy do domu! Zjesz coś, poleżymy, pogadamy o tym co dalej. Ale bądź pewna, że mnie tak łatwo się nie pozbędziesz!
- Dziękuję!
- Nie masz za co!
- Właśnie mam! Gdyby nie ty to...
- Też Cię kocham! a teraz jedziemy!

Był zmęczony tym samym leżeniem. Wina kroplówek. Bał się jutra. Był niespokojny. Obawiał się najgorszego. Nikt nie zapewnił go, że wszystko będzie dobrze. Białe ściany, jasne lampy, szerokie okna zdawały się teraz bymś w rodzaju więzienia. Tyle czasu tu spędził, że nie miał już ochoty na nie patrzeć. Jutro to wszystko prawdopodobnie miało się zmienić. Tylko jak? Nie znał tej odpowiedzi. Nikt nie znał!

"Męska miłość jest jak cho­roba, która do­tyka każdej części je­go oso­bowości, od­wza­jem­niona roz­pa­la się ty­siącem płomieni ra­dości i marzeń, od­rzu­cona zmienia się w no­wotwór na duszy. Miłość... Miłość jest cho­robą dużo gor­szą od cho­lery, dżumy czy cho­ciażby no­wot­wo­ru. Ob­ja­wy są iden­tyczne: miłość wyżera nas od środ­ka; jej ból wykręca nam wnętrzności i dop­ro­wadza do dławiące­go płaczu. Cza­sami nam się pop­ra­wia. Cza­sami dos­ta­niemy od­po­wied­nie le­ki by wkrótce wszys­tko spro­wadziło się do os­ta­teczności. Jed­nak ma ona w so­bie coś więcej... Ma w so­bie tę niez­nośną go­rycz, która następu­je wraz z uświado­mieniem so­bie, że na wyżej wy­mienione cho­roby ludzie za­padają często i całkiem nie­chcący; wręcz niepożąda­nie. Z miłości, na­tomiast, um­rzeć chce każdy, bez względu na ból, lecz tyl­ko nielicznym jest to da­ne...  "

Martwił się o nią. Jego serce dawało mu ciągle znaki, by dowiedział się czegoś więcej, niż tylko tego co mówiła jego rodzicielka. Wiedział też, że jakikolwiek sygnał o miejscu jego pobytu zrani ją jeszcze bardziej. Chciał ją chociaż usłyszeć, ale wiedział, że to niemożliwe. Po raz kolejny laptop posłużył mu jako "wspomnienia na wizji". Oglądał jej kolejne zdjęcia. Ale najbardziej przykół jego uwagę pewien filmik. Byli wtedy nad jeziorem. Leżąc na nim brunetka nagerwała wyznanie chłopaka: 
                                                                      ~*~
- Dobra mam już! Włączyłam! Nagram teraz coś co ma być dowodem dla naszych przyszłych pokoleń misiaku! Pytanie numer jeden... Kochasz mnie?
- To oczywiste i bardzo proste pytanie... TAK!
- A jak bardzo? Tu muszę zrobić zbliżenie na oczy, żeby widzieć czy kłamiesz!
- Bardziej niż stąd na Marsa!
- Tylko na Marsa?? Słabo... ale dobra, kolejne pytanie... nigdy mnie nie zostawisz?
- Czy wyglądam jak idiota żeby to zrobić??
- Szczerze? - spytała rozbawiona dziewczyna.
- Dobra nie odpowiadaj głuptasku.... OGŁASZAM WSZEM I WOBEC, ŻE NIE OPUSZCZĘ CIĘ AŻ DO ŚMIERCI, TAK MI DOPOMÓŻ PANIE BOŻE WSZECH..
- Dobra już!!! Powiedzzmy, że wierzę!
- Powiedzmy?
- No tak...
Pocałował ją, a ona wybuchnęła głośnym śmiechem. Teraz to on rozchodził się w głowie chłopaka. Tak bardzo kochał jej ciepły głos. Już nigdy mógł go nie usłyszeć, ale może tak musiało być!

Nadal była zszokowana informacją lekarza o jej ciąży. Jednak teraz gdy już trochę ochłonęła po pierwszym szoku zaczęła myśleć nad przyszłością. Wiedziała, że jeśli rodzice dowiedzą się prawdy rozpęta się piekło. Wiedziała, że musi im powiedzieć i że zrobi to jak najszybciej. Wizja jej jako matki trochę ją przerażała, ale to co mówił blondynek ją uspokoiło. bła się smaotności. Teraz kiedy jego nie ma, ma chociaż jego cząstkę w sobie. Leżała głaszcząc się po brzuchu:
- Tej ziomek, słyszysz tu mama... "Mama" to dziwnie brzmi, i w ogóle gadam z tobą... mam z głową... Słabo trafiłeś.. trafiłaś... nie wiem jaka płeć więc przepraszam... Tata sobie uciekł, a ja jestem... trochę... Po jaką cholerę to mówię!?? Nie ważne, ale tamte myśli które miałam, były złe! Nie usunę Cię! To było tak z zaskoczenia i ja... nie zabiję własnego dziecka... postaram się być dobrą matką... Lepszą niż ja mam... jedyne co mogę Ci obiecać to że będę Cię bezgranicznie kochała, tego nigdy nie zabraknie... Nawet jeśli tata nie wróci...

Za drzwiami Horan przysłuchiwał się jej monologowi, który chyba mial być dialogiem między nią a płodem. Cieszyło go, że pomimo takich wiadomości ona nie załamała się do reszty, a nawet stara się ułożyć wszystko. Wszedł do pokoju, zamknął drzwi i położył się obok niej.

- Harry pytał czy nic Ci ne potrzeba, bo wracają do domu?
- Nie dziekuję!
- Napiszę mu bo będzie wydzwaniał! - szybko wystukał coś na ekranie telefonu i popatrzył na brunetkę z lekkim uśmiechem.
- Co teraz zrobisz? Rodzice powinni wiedzieć!?
- Wiem... Jutro im powiem.
- Iść z tobą?
- Nie trzeba... dam radę.
- Wiesz... tak myślałem... bo większośc czasu praktycznie spędzasz u nas... więc może byś tak tu zamieszkała na jakiś czas?
- Nialler nie mogę...
- Możesz!
- A wiesz... jak mnie z domu wyrzucą to... - chciała zażartować Des.
- Drzwi są dla Ciebie zawsze otwarte..
-Będę pamiętała! I wiesz co?
- No co?
- Dziękuję przyszywany braciszku!!!
Przytuliła go mocno, a ona żałował tego co powiedziała... "barciszku"... szkoda, że tylko takim uczuciem go darzy. Od zawsze chciał być kimś więcej, ale to nie pora na zaloty...

---------------------------------------------------------------------

Wiem, że nie było 15 komentarzy, ale miałam wolnego czasu troszkę,
 więc postanowiłam Wam coś wcześniej dodać...
Także no... troszkę namieszałam, ale.... tak chyba będzie lepiej, niż to co planowałam...
Strasznie dziękuję za komentarze pod poprzednim rozdziałem i
zachęcam by skomentować ten! :D
Zdaję sobie sprawę, że wyszedł gorszy, ale skoro twierdzicie,
że Wam się poprzedni podoba to proszę bardzo! :)
DZIEKUJĘ ZA 17 OBSERWATORÓW!!! <3
Kocham Was! :**
I oczywiście za prawie 8 000 wyświetleń! *___*
Jesteście najlepsi!!! :D
15 komentarzy= następny rozdział! :))
Chyba dora umowa prawda?? :D
Do napisania! :*
Pozdrawiam Olcirek! <3
xoxo

.

czwartek, 9 maja 2013

twelve.

Wszystko z pozoru układa się jak powinno. Destiny jakoś dogaduje się z ojcem, matki praktycznie nie ma w domu. A co czuje w takiej sytuacji nastolatka? Żal? Smutek? Niechęć? Złość? Nie. Ma osobę, która ją kocha i to się dla niej liczy. A chłopcy... Próby do trasy koncertowej po Anglii idą pełną parą. Wszyscy są zapracowani, ale znajdują czas dla swoich najbliższych. Nie wiedzą tylko, że jeden z nich ukrywa przed nimi coś ważnego. Zayn... Zayn Malik. Jedno głupie zasłabnięcie, a konsekwencje są tak straszne. W ciągu kilku tygodni przeszedł masę badań. Lekarze potwierdzili okropną jak dla każdego diagnozę. Guz mózgu.
Mulat nie powiedział o tym nikomu, bo ma szanse przeżyć. Niewielką, ale ma. Stara się  żyć i funkcjonować normalnie, każdego dnia budząc się rano patrzy na jej zdjęcie by nabrać siły. To ona daje mu motywację, żeby walczyć do końca. Sam kiedyś jej powtarzał, że nawet jeśli ma się jedną szanse do miliona, to warto walczyć, bo ona jedna może nas uratować.

Kolejny zwykły, a zarazem niezwykły dzień. Każde spotkanie z nią było dla niego czymś w rodzaju nagrody. Była dla niego najlepszym, co go mogło spotkać w życiu. Bał się, że może odejść, a ona zostanie sama. Patrzył teraz na nią, kiedy spała. Pogrążona w innym świecie dawała odpocząć swojemu organizmowi. Bawił się kosmykami jej włosów i zastanawiał się nad tym jak jej powiedzieć o wszystkim. Chciał... ale bał się. Dostał propozycję wyjazdu za granicę w celu leczenia jego schorzenia. Dość długo się zastanawiał, ale postanowił spróbować.  Wiedział, że okłamywanie nic nie da, bo w końcu wszystko wyjdzie na jaw. Jedynym pocieszeniem było dla niego to, że dziewczyna nie siedzi i nie zamartwia się, tylko nadal się uśmiecha. Ta błoga niewiedza była dla niej lepsza w oczach Malika.
 Jej powieki zaczęły powoli się unosić, a chłopak wiedział już co to oznacza. Budzi się. Przybrał na swojej twarzy lekki uśmiech, by ją przywitać, a ona po całkowitym przebudzeniu odwzajemniła go.
- Dzień dobry kochanie! - przywitał się mulat.
- Mhmmm.. hejjj. - pocałowała go szybko w usta. - nad czym tak myślisz?
- Teraz?
- Tak teraz...

- O tym, że jestem największym szczęściarzem na ziemi, bo mam Ciebie.
- A ja jestem największą szczęściarą!
- Co by było, gdybym teraz umarł?
Dziewczyna ze zdziwienia otworzyła szeroko oczy i podniosła się gwałtownie na łokciach, by móc patrzeć na chłopaka z góry.
- Ale o czym ty w ogóle mówisz? Nic takiego się nie stanie! Przestań!
- Wiem kochanie, ale chciałbym wiedzieć?
- Gdybyś umarł ja... ja nie dałabym rady bez ciebie. Ty... jesteś zbyt ważny!
- Mogłabyś sobie kogoś znaleźć?
- Nie!
- Dlaczego?
- Bo kocham Ciebie... nie zadaj już więcej takich głupich pytań, proszę.
- Przepraszam, ale wiesz co? Gdyby kiedykolwiek coś mi się stało, albo gdybym umarł przed tobą, chce żebyś sobie kogoś znalazła, żebyś była znów szczęśliwa jak teraz, żebyś zawsze się uśmiechała..
- Zayn..
- Możesz mi to obiecać?
- Mogę, ale po co?
- Tak po prostu! Obiecujesz?
- Tak!
Chłopak po tym namiętnie ją pocałował, jakby chciał przypieczętować to co przed chwila powiedziała. Przytulił ją mocno do siebie i odetchnął z ulgą. Wiedział już, że bezie dobrze, że nawet gdyby musiał zejść z tego świata, ona da sobie radę. Brunetka natomiast głaskała jego dłoń i zastanawiała się w jakim celu wypowiedział te wszystkie słowa. Myślała, że to tylko emocje, głupi sen, albo coś z tych rzeczy. Postanowiła nie przejmować się tym zbytnio.
Jedli razem śniadanie. Jak zwykle panował szum i chaos. Każdy rozmawiał z każdym, Louis śpiewał, Niall jadł już którąś z kolei dokładkę, Liam wszystkich uspokajał, a Harry pisał ciągle jakieś sms'y. Zayn i Destiny siedzieli obok siebie i trzymając się za ręce jedli. Komórka któregoś z nich nagle wydała dźwięk nadchodzącego połączenia. Nastała cisza. Malik wstał od stołu i wyszedł na taras. Wszyscy zwrócili wzrok na chłopaka, po czym wrócili do poprzednich czynności. Jedna osoba tylko bacznie mu się przyglądała, a była nią Des. Chłopak energicznie gestykulował rękoma i zdawał się być czymś zdziwiony. Wiedziała, że jak wróci wszytko jej wyjaśni, ale jego mina nie wróżyła nic dobrego. Wszyscy skończyli jeść, a on nadal rozmawiał. Dziewczyna zaczęła sprzątać ze stołu i zaniosła brudne talarze do zlewu. Gdy miała już brać się za ich zmywanie poczuła czyjeś ciepłe dłonie na biodrach, a później miętowy oddech na szyi. Delikatne usta Malika zetknęły się z jej jedwabistą skórą i wywołały jak zwykle gęsią skórkę. Odwróciła się w jego stronę i spojrzała mu w oczy.
- Kto dzwonił?
- Mama. - okłamał ją.
- Coś się stało?
- Ma problemy z moją siostrą, ale chyba da radę!
- Jedziemy do szkoły?
- Możesz dzisiaj jechać z NIall'em bo ja muszę jechać do Paul'a?
- Ymmmm no dobrze, to do zobaczenia w szkole kochanie!
- Kocham Cię pamiętaj!
- Pamiętam! I ja Ciebie też!
Chłopak przytulił ją do siebie, bo wiedział, że to pożegnanie. Wiedział, że może robi to po raz ostatni, że może nigdy już nie mieć jej drobnej sylwetki w swoich ramionach, nigdy nie poczuć jej zapachu, nigdy nie móc jej już pocałować. Ta wizja go przerażała, ale wiedział, że musi działać. Ostatni raz ją pocałował. Włożył w to całą swoją miłość jaka w nim siedziała. Pożegnali się, a brunetka wybiegła z domu i wsiadła do auta blondyna.

Pośpiesznie pakował ubrania do walizek. Wrzucał szybko wszystko co miał pod ręką, nie składał ich bo wiedział, że nie ma na to czasu. Rozejrzał się po pokoju i zabrał z komody ich wspólne zdjęcie. Włożył je do walizki, po jego policzku spłynęła pojedyncza łza. Wiedział, że zawiedzie swoim postępowaniem wielu ludzi, ale musiał walczyć o swoje życie, by mógł je przeżyć z nią. Włożył walizkę do bagażnika, a sam usiadł za kierownicą.


O 10 miał się zjawić w klinice, żeby razem z doktorem Schmittem został przewieziony do szpitala w Irlandii. Obawiał się, bo nie wiedział jak dalej potoczy się jego życie, nie wiedział czy przeżyje i czy dane mu będzie zestarzeć się przy boku tej jedynej.

Po godzinnym locie był już na miejscu. Szpital, lekarze, biała sala i pustka. Cholerna pustka, której nic nie było w stanie mu zastąpić. Nie było obok niego jej. Lekarze ciągle gdzieś biegali, pielęgniarki  przychodziły i odchodziły. A Zayn tylko leżał i myślał o niej. Głupio zrobił nie mówiąc jej, teraz już wiedział, ale było za późno. Patrzył na tatuaż, który wspólnie zrobili, liczył że ona na niego zaczeka i wybaczy mu to co zrobił. Wierzył, że wyjdzie cało z tego wszystkiego, bo jest zbyt młody by umrzeć prawda? Prawdę znała tylko jego matka i ojciec. Obiecali zatrzymać to w tajemnicy do czasu wyjaśnienia całej sytuacji.

Tymczasem w Londynie piątka przyjaciół wróciła do domu. Dziwili się, że był pusty, bo Zayn nie pojawił się w szkole więc oczekiwali, że właśnie tutaj będzie się znajdował. Brunetka wybiegła po schodach do jego pokoju, a jej oczom ukazał się bałagan i pootwierane szafki i pólki z jego ubraniami. Były puste. Dziewczyna z niedowierzaniem patrzyła na to wszystko. Nie mogła pojąć o co w tym wszystkim chodzi. Na ścianie ujrzała przyklejoną kartkę. A było tam napisane:

        " Pamiętaj o mnie kochanie. Zawsze będę Cię kochał! Twój na zawsze ;* Zayn "
 
Nie mogła uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Co on wymyślił? Co to ma znaczyć? Gdzie on jest? Te pytania pałętały się teraz po jej głowie.

- Niall!!! - zaczęła krzyczeć dziewczyna.
 
Chłopak przestraszony jej krzykiem zjawił się niemal natychmiast w pokoju. Zobaczył nieład w nim panujący i zapłakaną brunetkę. Sam nie wiedział o co chodzi, myślał, że uzyska od niej odpowiedź jednak ona stała w miejscu trzymając jakąś kartkę i płakała. Podszedł do niej i ją objął. Ona nadal płakała jak małe dziecko.
 
- Des co się stało? Co on zrobił? Gdzie jest?
- Niall... ja... ja nie wiem.. zostawił tylko... tylko to..- szlochała próbując mu coś wyjaśnić.
- Co to znaczy?
-Nie wiem, na prawdę nie wiem.. gdzie on jest... martwię się...
- Ciii.. spokojnie, na pewno wróci... zaraz do niego zadzwonię!
- NIE! Ja zadzwonię... on.. nie mógł tak po prostu nas zostawić...
Wyciągnęła z kieszeni iPhon'a i wybrała jego numer. Po trzech sygnałach włączyła się poczta głosowa. Zawsze odbierał za pierwszym razem, nawet kiedy miał próby. 'Co jest do cholery!' pomyślała dziewczyna i spróbowała ponownie. Jednak efekt był taki sam. Malik nie odbierał.
 
Widział jak na wyświetlaczu pojawia się jej zdjęcie. Mimo, że był mężczyzną po jego policzkach spływały łzy. Nie chciał odbierać bo wiedział, że jej słodki głos zmusi go do powiedzenie prawdy. Nie mógł tego zrobić bo co jeśli umrze? Co jeśli nie dane mu będzie żyć dłużej na tym świecie? Postanowił wyłączyć telefon i odłożyć go do szuflady. W chwilę po tym do sali mulata wszedł lekarz:
- Zayn jak zniosłeś podróż? Dobrze się czujesz?
- Ymmm.. nie jest najgorzej.
- Dzisiaj przeprowadzimy najważniejsze badania, a za tydzień jeśli się uda operacja. Sprowadzimy najlepszych lekarzy ze Stanów i miejmy nadzieję, że wszystko pójdzie zgodnie z planem!
- A co jeśli nie?
- Nawet nie biorę pod uwagę takiej opcji! To dość wczesne stadium więc szanse są wielkie. Nie można od razu myśleć o najgorszym!
- Czyli zobaczę znów rodzinę? Chłopaków? Moją dziewczynę?
- Tego jestem pewien!
- Dziękuję.
- Nie ma sprawy Zayn. Także o 17 przyjedzie po ciebie pielęgniarka i zawiezie na badania. Wieczorem omówię Ci ich wyniki.
- Dobrze.
Lekarz lekko uśmiechnął się do Malika i wyszedł z sali. Ten jednak mimo zapewnień lekarza odczuwał wewnętrzny niepokój. Położył się na boku i jak małe dziecko zasnął w ciągu dnia.
 
Londyn tymczasem był tak samo smutny jak panna Hopkins. Deszcz padał a niebo było zachmurzone. Idealna pogoda do nastroju dziewczyny. Żal, smutek mieszający się ze złością. Gdzie jest? Czemu nie odbiera? Czemu nie daje znaku życia? Przecież ją kocha prawda? Może jednak nie? Nikt nic nie wie. Jego rodzice są załamani. Siostry nie mają bladego pojęcia gdzie mógłby się znajdować. Chłopaki z zespołu są załamani. Paul odwołał trasę do czasu jego powrotu. Wszystko się sypie.
 
 
-------------------------------------------------------------------------
 
I tak oto macie 12.. :D
nawet mi się podoba, nie powiem, że nie! :)
Chociaż zawsze mogłoby być lepiej! :D
Dziękuje 15 obserwatorom i za ponad 7300 wejść na bloga! *___*
Jednak liczba komentarzy nie jest proporcjonalna do wyświetleń! ;/
No ale trudno, liczę że to się poprawi! :]
Kolejny dodam kiedy pojawi się 15 komentarzy bo to w końcu nie problem, skoro jest tylu obserwatorów tak?? ;>
Kocham Was! <3
Do napisania misiaczki! ;*
Pozdrawiam Olcirek! <3
xoxo
 
 

sobota, 4 maja 2013

eleven.

Od tamtego dziwnego zdarzenia minął już jakiś czas. Jest dobrze? Niby tak, ale dziewczyna nadal nie pozbierała się z tym do końca. Założyła trampki i bluzę po czym szybko wyszła z rodzinnego domu. Ojciec chyba dał sobie spokój, albo po protsu to ona przestała zwracać na niego uwagę. Jego zakazy tylko bardziej ją motywowały, by zrobić mu na złość. Wędrowała tymczasem chodnikiem w blasku wiosennego słońca. Promienie oświetlały jej delikatną cerę, a wiart rozwiewał długie falowane włosy. Wyglądała tak samo jak dawniej, ale wewnątrz zmieniał się diametralnie.  Wiedziała, że dobrem nic nie ugra na tym świecie, trzeba być wrednym i chamskim, to podstawa by osiągnąć sukces. W tym momencie miała ochotę na papierosa, było to głupie, ale pod wpływem Malika coraz częściej chciała czuć to przyjemne ciepło wewnątrz i smak nikotyny w ustach. Paliła dwa, może trzy razy, a teraz czuła że jeśli nie zapali jej ciało bezwładnie osunie się na ziemię i nigdy nie powróci do życia. Przyśpieszyła kroku i wreszcie ujrzała całodobowy sklep. Przy ladzie znalazła to czego szukała i dając sklepowej pieniądze szybko wyszła.



Szła teraz parkiem, który dokładnie znała bo to właśnie on towarzyszył jej w drodze do szkoły. Wszystko było takie samo, a ona? Myślała nad życiem. Ma chłopaka do którego wzdycha miliony dziewczyna na świecie, a pomimo to nie czuje presji by być przy nim idealną. A może powinna? Może dla niego powinna to zrobić, bo w końcu znajdzie kogoś lepszego i ja zostawi? Perrie pod każdym względem dla niej była ideałem, więc... Tak intensywnie myślała, że nawet nie zwróciła uwagi  kiedy wypaliła papierosa.  Wędrowała dalej, a jej nogi same prowadziły ją do domu chłopaka. Wreszcie jej oczom ukazał się duży biały dom należący do piątki chłopców. Delikatnie nacisnęła guzik, który dał znać domownikom, że mają gościa. Po chwili furtka otworzyłą się, a ona po ścieżce doszła do drzwi wejściowych. Otworzył jej ten, którego kochała z nich wszytkich najbardziej, brąz jego oczu od razu przyprawił ją o uśmiech na twarzy. Rzuciła się w jego ramiona, a on zamknął jej drobną sylwetkę w swoim uścisku po czym ucałował jej czoło. Dziewczyna pod wpływem tych pieszczot nie przestawała się usmiechać, zza rogu wychylił się Horan:
- Ej gołąbeczki darujcie ludziom tych czułości bo już rzygamy waszą miłością!
- Przymknij się Niall, długo się nie widzieliśmy!
-Taaa, dwie godziny! Toż to wieczność!
- Nialler ja się stęskniłam cicho bądź!
- Dobra już się zamykam, wychodzę, nie ma mnie, znikam,...
- IDŹ!!! - krzyknęli zgodnie, a chłopak spojrzał na nich wrogo i już go nie było.
Para ponownie złączyła soje usta w pocałunku po czym udała się do kuchni. Dziewczyna usiadła na blacie i przygladała się swojemu chłopakowi. On natomiast zabrał z szafki sok i dwie sklanki, złapał dziewczynę za rękę i prowadził ją po schodach na górę. Zamknął drzwi i wskazał dziewczyne leżak na balkonie. Usiadła na nim i cieszyła się promieniami słońca, kiedy mulat nalał im soku i postawił na małym szklanym stoliku. Przysiadł obok dziewczyny i musnął lekko jej szyję.

 Ona odchyliła głowę jeszcze bardziej do tyłu i pod wpływem jego dotyku jeszcze bardziej się uśmiechała. Jego palce gładziły jej skórę pobudzając przy tym jej zakończenia nerwowe. Za każdym razem jej ciało przebiegał dreszcz kiedy był obok. Mimo czasu jaki są ze sobą nic się nie zmieniło, może poza tym, że z każdym dniem kocha go coraz bardziej i bardziej.
Błądził dłońmi po jej plecach, aż w końcu zapragnął dokałdanie zobaczyć ślady na jej nadgarstkach. Obrócił jej rękę tak, żeby miał dokładny widok. palcem wskazującym lekko przesówał się po cięciach i zaciskał mocniej szczękę. Miał sobie za złe, że niektóre blizny są jego winą. Ale skąd mógł wiedzieć, że dziewczyna to zrobi? Nie był w stanie tego przewidzieć.
- Nie zrobisz tego już??
- Ale czego bo nie rozumiem?
- Nigdy więcej się nie tnij z mojego powodu, ani z jakiegokolwiek powodu dobrze?
- Ale Zayn..
- Obiecaj mi to!
- Co jeśli nie dotrzymam słowa?
- Destiny...
- Zayn ja nie che tego robić, ale czasem to silniejsze ode mnie...
- Kocham Cię i proszę... nie rób już tego!
Dziewczyna nic nie odpowiedziała tylko złożyła na miękkich ustach chłopaka buziaka. Przytulił ją do siebie i trwali tak w beztroskiej ciszy. Nic więcej nie było im potrzebne do szczęścia.
- Zaraz wrócęskarbie!
- Gdzie idziesz?
- Coś Ci kupiłem.
- Zayn ale..
- Ciiii...
- Yhhhh... dobra!
Mulat wstał z leżaka i naglępoczuł dziwne zawroty głowy. Lekko przymknął oczy, ale był pewien, że to tylko wszystko wina słońca. Zbyt długo przebywał w jego promieniach i ot cała tajemnica... Szedł w stronę komody, w kótrej ukrył małą nieskodziankę dla dziewczyny. Schylił się lekko do ostatniej szuflany i nastała ciemność...

Brunetka usłyszała hałas w pokoju i spytała:
-Zayn coś tam znowu zrobił??
Nie usłyszała odpowiedzi więc krzyknęła po raz drugi:
-Zayn! Zayn co się stało???
Po raz kolejny nie słysząc odpowiedzi mulata wstała i weszła do pokoju, a tam zobaczyła chłopaka nieprzytomnego leżącego obok komody. Podbiegła do niego i energicznie zaczęłą potrząsać ciałem Malika. Ndal nie reagował.
- Zayn! ZAYN!! Kochanie ocknij się proszę Cię! Proszę!!!
Przytulił jego głowę do klatki piersiowej, gdy po chwili chłopak zacząłotwierać oczy. Zdruzgotana dziewczyna zaczęła całować jego czoło.
- Kochanie co ci jest? Odezwij się...
- Nic.. nic mi nie jest... już w pożądku...
- W pożądku? Tak nagle zasłabłeś i jest w porządku?!?!
- Tak! Jest już dobrze... nie martw się skarbie!
Usiadł na podłodze obok dziewczyny trzymając się z tyłu głowy. Drugą ręką przytulił ją do siebie i ucałował we włosy. Wiedział, że coś jest nie tak. Nie chciał jej martwić. Bał się? Tak to chyba dobre określenie.
 - Nic mi nie jest.. po prostu chyba mało śpie i to wszystko..
- Przestraszyłeś mnie...
- Przepraszam skarbie.
- Chodź połóż się a ja ci możę zrobię herbaty co?
- Nieeee.. poleż ze mną!
 - Kochanie zaraz wracam!
Dziewczyna szybko zrobiła gorący napój i wróciła do chłopaka. Ten leżał w wyznaczonym przez nią miejscu i oglądał ich wspólne zdjęcia. Powoli podeszła do łóżka i zostawiła kubek na szafce. Usadowiła się obok niego i przyglądałą się fotografiom. NIe mogłą uwierzyć, że tyle już razem przeszli. To było cudowne. Gdy jej oczom ukazało się zdjęcie pocałunku chłopak odwrócił twarz w jej stronę i zrobił słodkie oczy, które ona tak kochała.  Pocałowała chłopaka, bo wiedziała dokładnie o co mu w tamtej chwili chodziło.
- Miśku??
-Hmmm,?
-Wiesz, że nie ma nikogo w domu?
- Tak wiem i co z tego?
- Moglibyśmy...no wiesz... - powiedział zmysłowym tonem mulat.
- Przed chwilą mówiłeś, że jesteś nie wyspany a teraz chcesz seks ze mną uprawiać?
- yhmmm..- znów ten uwodzicielski głos, a po nim całusy na szyi dziewczyny.
- Wariat jesteś!
- Ale twój kochanie...
Malik zaczął powoli zdejmować koszulkę dziewczyny. Ona się nie opierała, wręcz przeciwnie. Błądziła dłońmi po jego włosach i cieszyłą się smakiem jego ust. Gdy mulat uporał się z koszulką dziewczyny, zdjął też swoją.
- A może tak...
- Co znów mymysliłeś? - powiedziała przez śmiech brunetka.
- Weźmiemey razem prysznic?

Dziewczyna tylko zagryzła dolną wargę, a chłopak uznał to za zgodę. Wziął ją w ramiona i niósł do łazienki całując. Ona trzymała się jego szyi  i oddawała całkowicie przyjemnościom. Ściągnął z niej bieliznę po czym wszedł w dziewczynę. Robił to powoli bo nie chciał sprawić jej bólu, wiedział też, że to jej pierwszy raz. Był delikatny a za razem zmysłowy. Woda oblewała ich nagie ciała i wzmacniała tym samym doznania. Poruszali się energicznie w zgodnym tempie. Każde z nich oddychało z każdą sekundą coraz szybciej, a serca waliły jak oszalałe. Doszli razem, by później wziąć kąpiel. Chłopak zaniósł ją na łóżko, ta  wtuliła się w niego i po chwili zasnęła. 



Rankiem ciepłe powietrze wypełniające pokój obudziło brunetkę, obróciła się na bok by przytulić chłopaka, ale jego już nie było. Przetarła oczy i po czy,  wstała i rozejrzała się po pokoju. Na ścianie przyklejona była kartka.

"Mamy próbę o 10 i musiałem wcześniej wyjść... nie chciałem Cię budzić bo słodko spałaś. Będę około 13. Kocham Cię. Zayn <3"

Dziewczyna uśmiechnęła się widząc te dwa słowa. Spojrzała na zegarek, który wskazywał 12. Czyli niedługo wrócą, z tego co napisał chłopak. Wzięła swoje ubrania z podłogi i poszła się ogarnąć do łazienki. Jej włosy były w kompletnym nieładzie, zważając na fakt, że poszła w mokrych spać. Nie liczyło się to teraz,  szybko związała je w wysoki kucyk i obmyła twarz wodą. Założyła na siebie ubrania i zeszła do kuchni. Była zdziwiona kiedy w pośpiechu do domu wpadł Harry.

- Destiny!!!

Zaczął krzyczeć, a w całym domu roznosiło się echo jego niskiego głosu z charakterystyczną chrypką. Dziewczyna z przerażeniem wybiegła do holu, bo nie wiedziała co sie dzieje. Wysoki brunet stał tam zatykając ręką telefon.
- Harry co się stało?!?!!
- Paul mnie zabije!!! Spóźniłem się na próbę!! Proszę powiedz mu, że źle się czułem i zostałem w domu, musisz mi pomóc proszę!!
- I tylko o to chodzi??
- Tylko o to?? On mnie zabije!
- Dobra, daj ten telefon...
Dziewczyna przyłożyła telefon do ucha i zaczęła rozmowę.
- Dzień dobry!
-Dzień dobry i kim  pani jest, że Harry kazał mi z panią rozmawiać? Czekam na wyjaśnienia??
- Chodzi o to, że wczoraj ugotowałam obiad, nie jestem zbyt dobrą kucharką i po prostu Styles się zatruł. Nie mógł przyjść na próbę, proszę mu wybaczyć. Jak tylko lepiej się poczuje, obiecuję, że osobiście zawiozę go i sam przećwiczy cały układ dobrze?
- Dobrze, ale powiedz mu, że i tak ma przejebene!
- Oczywiście, do widzenia.
Oddała chłopakowi telefon po czym szybko udała się do kuchni. Chłopak szedł za nią i był bardzo zadowolony.
- Dziękuje!
- Przestraszyłeś mnie idioto! Myślałam, że coś sie stało!!
- Przepraszam no... ale to mogło się źle dla mnie skończyć!
- I dobrze.. balowało się całą noc, a teraz co?
- No wiem, ale to ostatni raz..
- Zobaczymy.
Lokowaty nic się dalej nie odzywał. Wziął z lodówki piwo i wyszedł, a Des siedziała w kuchni i czekała na Malika. Nie wiedziała, że będzie później niż reszta. Chłopak udał sie do szpitala bo dzisiaj o mało co nie powtórzyła się sytuacja z dnia wczorajszego. W porę jednak usiadł i ochłonął. Nie chciał jej mówić, bo by się zamartwiała, wolał zostawić to dla siebie do wyjaśnienia całej sprawy.

--------------------------------------------------------

Widzicie?? Znowu zjebałam rozdział.... :(
Chyba pisanie to nie dla mnie... przepraszam :(
Dziękuje, za to, że wyrażacie chęć czytania moich wypocin! :*
Bardzo mi miło, ALE NIE WIEM CZY SPROSTAM WASZYM OCZEKIWANIOM.! :[
Obiecuje się poprawić.. OBIECUJE!!!
Następny pojawi się szybciej o ile nadal chcecie to czytać! :D
Dziękuje tym 15 zajebistym obserwatorom i za ponad 7 tysięcy wejść na bloga!!!

Kocham Was! <3
pozdrawiam Olcirek! :*

xoxo