Ideał, no może prawie... Nadal na pierwszym miejscu jest on, tak jak mu obiecała, nic i nikt nie zajmie jego miejsca. Został uznany przez prawo UK jako zmarły. Wiedziała, że musi ułożyć sobie jakoś życie bez niego, ale nigdy nikogo nie pokocha, tak jak tego wariata, z masą głupich pomysłów, ogromem tatuaży na ciele, tym czekoladowym spojrzeniem, któremu nie była w stanie się oprzeć, ciemnymi włosami i tą cudowną karnacją. Niall? To nie to samo. Owszem kocha go, ale czy tak jak partnera? Czy jak starszego brata, który ma ją prowadzić przez życie w skomplikowanych relacjach? Raczej ta druga opcja jest najbardziej możliwa. Poczuł jak jego dłoń wędruje wzdłuż jaj talii, aż w końcu siła jego ramienia przyciąga ją do niego. Wplata dłoń w jej włosy i cicho szepce:
- Jak się spało kochanie?
- Ymm pomijając fakt, że nie spałam dość długo, to nawet nieźle! A ty?
- Z Tobą zawsze cudownie. - mówi po czym składa na jej ustach pocałunek.
- Ale słodzisz mi!
- Ty jesteś słodka!
- Niall..
- Taka prawda, pretensje tylko do genów!
- Uparty jesteś!
- Nie bardziej niż Ty!
Usłyszeli, że mała się obudziła, oboje jak oparzeni wstali z łóżka i zaczęli kołysać małą, żeby dalej spała.
- Mamo, ale już mogę sam chodzić ile razy mam Ci to powtarzać??!!
- Synu, proszę Cię! Masz się nie przemęczać!
- Nic mi nie będzie, a teraz jedźmy już! Chcę wrócić do domu!
Wsiadł na miejsce pasażera i wreszcie ruszyli. Nie mógł się doczekać kiedy znów ją zobaczy. Jej uśmiech, oczy, kiedy znów ją przytuli. Bał się jej reakcji, bo w końcu nie miała od niego wiadomości przez tyle czasu. Wiedział też, że była w ciąży i że urodziła córkę. Był pewien, że to on jest ojcem. Nie mogło być inaczej, a te zdjęcia z Niallem to tylko przyjacielskie wyjścia i nic więcej. W końcu obiecała, że na niego zaczeka, że go będzie zawsze kochała. Tylko to dawało mu nadzieję na lepszą resztę jego młodego życia. Teraz nic już nie stało mu na przeszkodzie do szczęścia, najgorsze już za nim. Nawet nie wiedząc kiedy i przyglądając się widokami za oknem zasnął. Obudziły go trzaski drzwi. Byli już na miejscu. Serce waliło mu jak oszalałe, sam nie wiedział dlaczego. Pewnie to dlatego,że był tak blisko niej. Płonęło w nim wszystko. Jego ojciec wypakował walizki a matka pomogła mu wejść do środka mieszkania. W końcu znalazł się w swoim starym pokoju, te same ściany, zdjęcia, meble w tym samym miejscu. Dom rodziców w ogóle się nie zmienił przez półtorej roku, nic się nie zmieniło, chciał też żeby uczucia Des się nie zmieniły. Nadal kochał ja tak samo mocno, albo jeszcze mocniej niż przedtem, chciał znów mieć ją dla siebie, znów poczuć jak to jest kiedy miliony motyli wariują w jego żołądku.
- Niall ja muszę wyjść do sklepu! Zostaniesz z małą? - krzyczała z kuchni Destimy.
- Tak pewnie! Wróć szybko!
- Spokojnie za pół godzinki jestem!
Wyszła z domu nieświadoma tego, że obserwuję ją para oczu. Zayn stał nieopodal czarnym vanem i widział jak jego ukochana wychodzi właśnie do sklepu. Nie mógł uwierzyć w to jak dawno ją widział, ale dla niego nadal była tą jedyną. Długie ciemne włosy, idealna sylwetka, nawet po ciąży wyglądała przepięknie.Zauważył, że przybyło jej tatuaży, zmieniła jakby styl na bardziej luźny, ale poza tym wydawała się być tą samą Destiny Hopkins jaką znał. Szła powoli chodnikiem pokonując kolejne metry dzielące ją od sklepu, a ona nadal podążał za nią. Zachowywał się jak głupi nastolatek, śledzący dziewczynę, która mu się podoba. Była już w budynku kiedy wysiadł z auta i oparł się o maskę. Odpalił papierosa i czekał aż wyjdzie, bał się jej reakcji, ale wiedział, że musi jakoś się znów z nią spotkać. czekał dobre piętnaście minut, kiedy ona w końcu wyszła i zmierzała w jego stronę chodnikiem, on stał nieruchomo i nadal zaciągał się papierosem. Minęła go i... nie poznała w nim Zayna. Chłopak zdziwiony odwrócił się w jej stronę i patrzył jak odchodzi. Nie mógł uwierzyć, że tak po prostu go nie poznała.
- Destiny! - krzyknął lekko łamiącym się głosem.
Ona słysząc znajomy głos odwróciła się i nie mogła uwierzyć w to co widzi. Stał przed nią ten, którego tyle czasu poszukiwała, którego kochała i nadal kocha. Z wrażenia, aż upuściła siatki z zakupami wszystko rozsypało się po betonowym chodniku. Nie mogła ruszyć się z miejsca, całe ciało odmawiało jej posłuszeństwa. Próbowała coś powiedzieć, ale jej rozchylone ze zdziwienia usta zdawały się zastygnąć na wieki.
- Nie poznajesz mnie Des?
- Ale... jak... ty.... nie żyjesz... skąd?
- Żyję i mam się dobrze jak widzisz!
- Nie.. nie to nie możesz być ty!
Zaczęła biec jak najszybciej potrafiła, a po jej policzkach spływały miliony łez. Malik wiedział już wtedy, że nie powinien tego robić, przestraszył ją, teraz pewnie jest w niemałym szoku. Chciał za nią biec, ale wiedział, że nic to nie da. Wiedział jaka potrafi być uparta, że nie da tak łatwo sobie wytłumaczyć, że on nadal żyje, że nic mu nie jest i ma się świetnie, lepiej niż mógłby to sobie wyobrazić.
Trzasnęła drzwiami i od razu zamknęła je na klucz. Niall siedział w kuchni i słysząc taki hałas wybiegł z niej z prędkością światła. Zobaczył Des opierającą się plecami o drzwi wejściowe i łkającą jak małe dziecko. Nie wiedział jeszcze co się stało, podszedł do niej, przytulił ją i głaskał dłonią jej plecy.
- Słoneczko co się stało? - pytał z troską.
- Ja... musiałam się nie wyspać w nocy... widziałam... zdawało mi się, że...
- Że co?
- Że widziałam Zayna, że rozmawiałam z nim...
- Kochanie Zayn nie żyje...
- Wiem, ale Niall ja go widziałam! Ten sam głos! Palił i miał te czarne okulary! Te jego ulubione!
- Zbieg okoliczności po prostu! Ktoś podobny do niego!
- Znał moje imię... i.... pytał czy go nie poznaję?
- Wydawało Ci się, na pewno Ci się wydawało...
Zaprowadził dziewczynę do pokoju i oboje położyli się na łóżku, nadal ją uspokajał bo nie chciał, żeby mała widziała ją w takim stanie. Nadal płakała bo wiedziała, że to nie mógł być zwykły przypadek, ale jak on mógł przeżyć? Jakim cudem nie było o nim wieści przez tyle czasu? Dlaczego wrócił teraz kiedy już nauczyła się normalnie bez niego funkcjonować? Kiedy pokochała kogoś innego?
Dręczyły ją te i jeszcze miliny innych pytań. W końcu sen zamknął jej powieki. Obudziły ją odgłosy rozmów na dole, myślała że pewnie chłopcy wrócili już z próby. Ociężale podniosła się z łóżka i zeszła na dół po schodach. Niall, Liam i Lou siedzieli na kanapie, a Harry leżał z małą Vic sprawdzając coś w laptopie. Nagle blondyn wstał i podszedł do Des, otulił ją szczelnie swoimi ramionami jakby miała mu za chwilę uciec.
- Miałaś rację... on żyje..
Te słowa ciągle obijały się echem w jej głowie. "A JEDNAK!" pomyślała, ale za chwilę do jej głowy znów napłynęła lawina pytań, na które nie znała odpowiedzi. Odsunęła się od niego i patrzyła mu prosto w oczy, pierwszy raz widziała w nich taką pustkę. Nie mówiły jej nic.
- Jak to on żyje?
- Też jesteśmy zdziwieni... On...
- CO ON?? - pierwszy raz podniosła ton w obecności dziecka.
- Zaraz tu będzie i nam wszystko wyjaśni...
Znał dokładnie drogę którą szedł, a o tej porze roku wszystko wyglądało najpiękniej. Otworzył białą furtkę i, gdy znalazł się już przy drzwiach wejściowych nacisnął dzwonek. Po chwili drzwi zaczęły się uchylać i zobaczył w nich Liama. Chłopak był zdziwiony i to mocno, ale po chwili wpadli sobie w ramiona.
-Stary tak się martwiliśmy!
- Przepraszam, zaraz wytłumaczę...
Weszli obaj do salonu i wtedy zaczęły się uściski, jedynie Des stała w rogu z małą Vic i patrzyła na wszystko z dystansem. Gdy chłopcy skończyli swoje przywitanie, mulat stanął naprzeciwko brunetki.
- Nie przywitasz się?
Ona nadal stała w bezruchu, opuściła wzrok, a po jej policzkach pociekły łzy.
- Przywitam? - powiedziała cicho. - przywitam? Od kilku miesięcy dla mnie nie żyjesz, a teraz przychodzisz tak nagle i chcesz żebym się z tobą przywitała?
-Destiny daj mi wytłumaczyć..
- Jak wytłumaczysz prawie dwa lata nieobecności w moim życiu co???
- Byłem chory...
- Chory?
- Tak... miałem guza na mózgu..
- I czemu do jasnej cholery nic mi nie powiedziałeś?!?!?!
-Chciałem Cię chronić, na wypadek gdybym jednak nie przeżył....
- Chronić mnie, uciekając gdzieś i nie zostawiając po sobie ani śladu? Wiesz o ja tu przeżywałam? Nie!!!
- Des...
-Daj mi spokój!! Nie chce cię widzieć!
Pobiegła do pokoju na górze razem z małą, ułożyły się obie na łóżku. Dziewczynka nie wiedziała czemu jej mamusia płacze, głaskała małą rączką jej policzki, ale nic nie skutkowało.
- Nic mi nie jest kochanie... Tatuś wrócił.... Nie wiem co teraz będzie...
---------------------------------------------------------------
Na początku przepraszam, że tyle nic nie dodawałam... ale wakacje, trochę czasu wolnego dla siebie i przyjaciół, mało czasu na pisanie... ;C
Rozdział marny, ale nie mogłam się za niego w żaden sposób zabrać... przepraszam :((
Następny będzie lepszy obiecuję, i na pewno pojawi się dużo wcześniej niż ten! :D
Cholernie dziękuję za 30 obserwatorów! *o*
KOCHAM WAS! <3
Dziękuję za ponad 14 000 wyświetleń bloga! ; *
Jesteście niesamowici!
Jedyne co mnie martwi to mała ilość komentarzy... ;/
ale cóż może na nie nie zasługuję.. ;/
Na koniec już polecam wam bloga o Niallerze! :D
Sceny erotyczne w nim na porządku dziennym! :)
Ale jest boskiii! <3
to tyle na dzisiaj! :D
pozdrawiam Olcirek! <3
xoxo