sobota, 29 grudnia 2012

two.

Stała w parku już od dobrych dziesięciu minut, a chłopaka nadal nie było. Jej drobne ciało pod wpływem niskiej temperatury zaczynało drżeć. Powodem mogło byc też to, że miała na sobie tylko bluzę z kapturem. Nie spodziewała się, że tyle na niego będzie musiała czekać. Czy złościła się? Nie. Była mu wdzięczna bo znalazł jej zgubę i jeszcze chciał ją oddać. W sumie po co mu jej telefon jak mógłby kupić sobie takich nawet sto. Zaczął prószyć lekki śnieg, dziewczyna założyła kaptur na głowę i zaczęła chodzić w kółko by podtrzymać ciepło swojego ciała. Jej delikatne ciało już całe pokryte było gęsią skórką. Po upływie dosłownie minuty jej oczom ukazała się sylwetka mulata. Szedł w jej stronę w ciepłej kurtce i czpce na głowie. Gdy zobaczył dziewczynę w samej bluzie przyspieszył kroku. Po chwili znalazł się obok niej.
- Oddaję zgubę i przepraszam, że musiałaś czekać!! Strasznie zmarzłaś!!!
- Nic się nie stało! Ja dziękuję, że fatygowałeś się, żeby mi go oddać! Jeszcze raz wielkie dzięki!
Chłopak podał brunetce telefon i lekko dotknął jej dłoni. Była lodowata. Nie mógł pozwolić, żeby przez niego się rozchorowała. Zdjął z siebie kurtkę i narzucił ją na plecy dziewczyny.
- Co ty robisz? - spytała zszokowana dziewczyna.
- Będziesz chora przeze mnie! Masz zmarznięte dłonie!
- Tobie też będzie zimno!
-Ja jakoś przeżyję! Poza tym mam czapkę!
- ooo tak! Ona na pewno cię ogrzeje! - mówiąc to lekko się zaśmiała.
- To zawsze coś! A teraz zmykaj do domu i wypij ciepłą herbatę!
- Dobrze tato!
- A tak wogóle nie wiem czy wiesz ale Zayn jestem!
- ymmm..wiem!
- Więc?
- Co więc??
- Jak ty masz na imię?
- aaa.. Destiny!
- Miło mi cię poznać! Ale ty cała drżysz! Idź do domu!
- Dziękuję. A kurtkę oddam jutro!
- Do zobaczenia.
Szybko zmierzała w stronę domu, by znów poczuć ciepło. Była tak zmarznięta, że ledwo co stawiała kroki. Gdy była już wreszcie u drzwi wejściowych otworzyła je i jej ciało powitała fala gorąca. Zdjęła buty i szybko powędrowała do swojego małego królestwa. Tam mogła się wyciszyć i zapomnieć o całym świecie. Przytłaczała ją myśl o kolejnych samotnie spędzonych świętach. Rodzice mieli znów wyjechać. Matka do Paryża, a ojciec gdzieś na wschód. Chyba w jej 17 letnim życiu nigdy nie jedli razem wieczerzy wigilijnej. Zawsze u stołu zasiadały sprzątaczki, gosposia, ogrodnik, żeby tylko dziewczynka nie była sama. Teraz już dorosła, ale poświęcają te 30 minut, by w pewnym stopniu poczuła tą magię świąt.

                                                                        ~*~
Kolejny zwykły dzień. Des wstała już dawno. Przez prawie pół nocy nie mogła zmrużyć oka i przekręcała się z boku na bok. Zaprzątała sobie głowę nadchodzącymi świętami. Przerażała ją świadomość kolejnych samotnych dni. Pustki. Wiedziała, że rodzice nie darzą jej uczuciem takim jak inni swoich dzieci, ale uważała, że święta powinny być okresem kiedy chociaż są w domu. To było nierealne. Praca była na pierwszym miejscu. Dzisiaj ubrała się cieplej, bo po wczorajszym incydencie miała katar. Choroba na święta to nic dobrego. Zresztą i tak będzie sama, więc mogła by je po prostu przeleżeć w łózku. Na samą myśl jej delikatne ciało przeszedł dreszcz. Miała czas by odbyć poranną toaletę i się umalować. Teraz tylko śniadanie i do szkoły. Na stole w ogromnej kuchni czekały na nią grzanki z dżemem i kakao. Lubiła je, a jej kucharka dobrze o tym wiedziała. W towarzystwie ciszy zjadła je i usiadła w salonie. Do autobusu szkolnego miała jeszcze 15 minut. Włączając telewizor nie spodziewała się, że natrafi na program z pięcioma chłopcami, którzy właśnie przyłączyli się do jej klasy. Opowiadali o świętach. O tym, że pierwszy raz od początku ich kariery mają zamiar zorganizować je w swoim domu. Będzie cała rodzina. Wszyscy w jednym miejscu. Dziewczynie było przykro, że ona nigdy nie przeżyje tak cudownych chwil. Jej nastrój doszczętnie zniszczył komentarz Malika: ' To będą idealne święta. Takie jak w każdej normalnej rodzinie". Dziewczyna od razu wyłączyła telewizor. Po jej jasnym policzku spłynęła jedna łza. Wiedziała, że nie każdy ma takie święta. Nie każdy na nie zasłużył, a na pewno nie ona. Weszła do holu i założyła kurtkę. Po czym okręciła swoją szyję szalikiem i zabrała, wczoraj pożyczoną kurtkę mulata. Czekała przed domem na przyjazd autobusu. Było zimno, ale dało się wytrzymać niską temperaturę. Tupiąc w miejscu zauważyła wynurzający się zza zakrętu żółty autobus. Po kilku minutach był już pod jej domem, wsiadła do niego i udała się w swoje ulubione miejsce. Droga minęła szybko i wysiadła przed budynkiem szkoły. Wchodząc do szatni zauważyła chłopców stojących pod klasą. Malik patrzył na nią na co ona skinęła ręką by podszedł bliżej. Widziała jak idealna sylwetka chłopaka wędruje w jej stronę, aż wreszcie znalazła się obok niej.
- Dziękuję!- powiedziała brunetka po czym wręczyła mu kurtkę.
- Nie ma za co! Polecam się na przyszłość! - słodko się do niej uśmiechnął.
Dziewczyna nie wiedziała, czy dalej toczyć z nim rozmowę. Przerwała to wszystko.
- ymm.. ja muszę się przebrać, więc...
- a tak! Idź, idź!
Des zniknęła za drzwiami szatni z numerkiem '6' . Lecz po chwili z niej wyszła i skierowała swe kroki w stronę klasy. Usiadła na podłodze opierając się o ścianę i włączyła muzykę. W słuchawkach zabrzmiało "As long as you love me" Biebera i świat stał się lepszy. Wokół niej wszyscy pośpiesznie wędrowali pod swoje klasy, a dla niej czas stanął w miejscu. Lubiła ten błogi stan. Przymykając powieki i słuchając ulubionych piosenek, była szczęśliwa. Choćby przez te 3 minuty, ale była. Wiele razy myślała, co by było gdyby urodziła się gdzie indziej, w innej rodzinie. Nie ważne czy byli by bogaci, czy biedni. Ważne żeby ją kochali i żyli dla niej. W końcu zadzwonił dzwonek. Pierwsza lekcja z wychowawczynią. Przyszła i gromada uczniów wparowała do klasy. Destiny usiadła na swoim miejscu, a przy jej ławce pojawił się Malik.
- Tak się zastanawiam, czy mógłbym z tobą siedzieć? Lubię ostatnie ławki.
- yhmm..- odpowiedziała bez jakiegokolwiek zainteresowania dziewczyna.
 Obydwoje wsłuchiwali się w to co mówiła nauczycielka. Ustaliła listy nauczania chłopców.
- ... matematyka Destiny Hopkins. Przydzieliłam ci Zayna zgadzasz się?
- A czy ja muszę brać w tym udział? - powiedziała dziewczyna.
- Tak. Każdy z klasy jest do tego zobowiązany. Więc jak będzie?
- Dobrze pani profesor.
- I jeszcze jak była byś tak miła, to jak już masz przydzielonego Malika, to może jeszcze chemia?
- Yhmm..
Dziewczyna spuściła głowę i zamilkła. Mulat widział, że coś jest nie tak. Każdy z klasy cieszył się na samą myśl, że będzie mógł spędzić z nimi trochę czasu. Nie ona. Co to powodowało? Nie lubiła  ich? Przecież miała ich piosenki na iPodzie. Musiało byc jakieś głębsze dno. Ale o tym postanowił z nią porozmawiać na przerwie. Lekcja do końca polegała na przydzielaniu uczniów do poszczególnych przedmiotów. Des rysowała coś w zeszycie, a Zayn co chwila na nią spoglądał. Nie mógł zrozumieć jej niechęci. Wybawiciel dzwonek wreszcie dał o sobie znać. Dziewczyna jako pierwsza wyszła z klasy i skierowała sie w swoje miejse, czyli na salę gimnastyczną. Nie wiedziała, że tym razem będzie miała towarzysza, gdyż za nią szedł Malik. Usiadł w najwyższym sektorze i już miała wkładać słuchawki do uszu.
- Możemy pogadać?
Dziewczyna odwróciła się, a za nią stał Zayn. Schowała telefon do torebki i wskazała mu miejsce obok niej.
- O co chodzi?
- Matma.
- Aaa. Nie chcesz żebym cię uczyła? Spokojnie powiem pani Turner i zamieni ci na inną osobę, nie ma sprawy.
- Nie! To nie o to..
- Nie rozumiem?
- Dlaczego taka jesteś? - spytał mulat wpatrując się w jej oczy, jakby chcąc z nich wyczytać przyczyny zachowania brunetki.
- Jaka? - odpowiedziała pytaniem na pytanie.
- Smutna, obojętna, oschła... Zrobiliśmy ci coś? Nie lubisz nas? Powiedz, a zrozumiem.
- Ale.. nie to! Lubię waszą muzykę, ale nie widzę sensu skakania wokół was i robienia jakiegoś dzikiego szału. Jesteście sławni - okey, ale tu macie być na równi z nami i się uczyć.
- Więc czemu pytałaś czy musisz brać udział w tych zajęciach?
- Jestem typem samotnika jeśli nie zauważyłeś i to wszystko!
- Jesteś młoda więc czemu tak odtrącasz ludzi!
- Długa historia. To nie tak łatwo zrozumieć. Ale przepraszam jeśli cię uraziłam, nie chciałam. - spuściła głowę. Nie chciał ranić kogoś swoim zachowaniem. To było coś czego nie znosiła. Wiedziała jak to boli po sytuacji w domu i dlatego było to dla niej czymś obrzydliwym.
- Nic się nie stało, na prawdę! I właśnie apropo zajęć to masz dzisiaj czas?
- Tak. A o której ci pasuje?
- 15?
- Dobrze. Daj jakąś kartkę to napiszę ci adres. Tylko jakbyś mógł to bądź punktualnie nie lubię spóźnialskich. - spojrzała na niego i kąciki jej ust powędrowały ku górze.
Chłopak zauważył słodkie dołeczki w jej policzkach, które ujawniały się pod wpływem uśmiechu. Była na ogół śliczna, ale pewnie nie tylko ona tak sądził. To że nie piszczała, ani nie mdlała na ich widok jeszcze bardziej dodawał jej uroku. Zapisała na kartce adres i bez słowa opuściła salę.

                                                                           ~*~

14.49. Niedługo mulat miał pojawić się w jej domu. Miała nadzieję, że się nie spóźni i tak też było. Pięć minut przed czasem zadzwonił dzwonek, który powiadomił o pojawieniu się gościa. Des wcisnęła guzik otwierający bramę i otworzyła drzwi wejściowe. Do nich zmierzał właśnie mulat.
- Hej!
- Cześć! Wchodź, wchodź bo zimno!
W odpowiedzi dostała cichy chichot chłopaka. Zdjął z siebie kurtkę i buty. Dziewczyna spojrzała na niego i spytała:
- Chcesz coś do picia? Herbatę, kawę, może jakiś sok?
- ymm.. herbatę jeśli można.
Dziewczyna ruszyła w stronę kuchni, a chłopak za nią. Wskazała mu krzesło przy blacie by usiadł, a ten tak właśnie zrobił. Nastawiła wodę i usiadła naprzeciwko niego.
- Jaki dział najpierw zaczynamy?
- Najlepiej wszystko od początku!
- Dodawanie i odejmowanie jak w przedszkolu. - znów się uśmiechnęła podpierając głowę na ręce.
- Dla mnie to i tak już wersja 'hard'.
- Aż tak?
-Yhmm.
- Mówisz, że będzie ciężko?
- Tak troszeczkę.
Pogawędkę przerwał im czajnik, który powiadomił ich, że woda właśnie się ugotowała. Dziewczyna zalała kubki wrzątkiem i biorąc je w dłonie pomaszerowała po schodach do swojego pokoju. Postawiła je na stoliku i kazała chłopakowi usiąść. Zeszła jeszcze do kuchni zabrała ze sobą ciastka i owoce i wróciła do pokoju. Chłopak rozglądał się po jej pokoju, przestraszył się, że będzie miała coś przeciwko temu i już miał przepraszać kiedy.
- Nie nic się nie stało. Ale teraz już chodź pora zacząć działać.
Usiedli przy stole i Des zaczęła tłumaczyć. Czas mijał im na prawdę miło. Pierwszy raz tyle się śmiała. Chłopak porównywał każde kolejne zadanie do jakiś rzeczy i to sprawiało, że szybko zapamiętywał o o chodzi. Szło mu na prawdę nieźle. Skończyli jeden dział, a nie minęła nawet godzina.
- Done.
- Serio i to tyle?
- yhmmm..
- To wcale nie takie trudne jak mi się wydawało wiesz? Dziękuję.
- Proszę.
- Wiesz.. może pomyślisz, że jestem jakiś ciekawski czy coś, ale chciałbym wiedzieć czemu tak się zachowujesz? No wiesz, inaczej niż wszyscy? Teraz mamy dużo czasu i zastanawiam się czy chciałabyś mi o tym powiedzieć?
- Ja.. ja cię bardzo przepraszam, ale ja cię nie znam! Chciałbym, ale nie mogę! Przepraszam. - spuściła głowę, żeby nie patrzeć mu w oczy
- Rozumiem. Wiesz chyba będzie lepiej jak ja już sobie pójdę!
Dziewczyna nadal nie zwracała uwagi na to co mówił chłopak. Biła się z własnymi myślami i z tym, by za chwile się nie rozpłakać. Chłopak podszedł do niej i położył rękę na jej barku. Wiedział, że coś jest nie tak, ale ona nie chciał pomocy. Postanowił się nie narzucać i wyszedł z jej pokoju, zostawiając dziewczynę z tym wszystkim.

                                                                              ~*~
Dodaję 2 bo wczoraj obiecałam Niki! :*
Tak więc, tak to wszystko wygląda...
Powiedzcie mi czy jest sens to dalej pisać?
Podoba się Wam choć trochę??
Dziękuję za 3 obserwatorów i ponad 350 wejść na bloga!
Kocham Was! <3
Do napisania...
Olcirek! :*
xoxo.








sobota, 22 grudnia 2012

one.

Ciepły lecz zimowy dzień. Słońce swoimi promieniami już dawno wdarło się do pokoju Destiny i oświetlało jej nieskazitelną cerę. Dziewczyna jednak spała i nie zdawała sobie sprawy, która godzina. Szkoła. Może i była bogata, ale nie chciała nauczania domowego jak proponowali jej "rodzice". Dziewczyna przekręcał się na prawy bok i lekko uchylając powieki, zobaczyła widniejącą na jej zegarku godzinę 7.23. Zapominają jaki mamy dzień tygodnia ponownie zamknęła oczy, lecz analizując wszystko w głowie, jak rakieta wybiegła z ciepłego łóżka do łazienki. Tam szybko przemyła ospałą jeszcze twarz zimną wodą i związała włosy w wysoki kucyk. Nie miała czasu na makijaż, więc tylko szybko ubrała się w fioletową bluzę, jeansy i czerwone conversy. Zabierając torbę, która leżała obok jej biurka z z sybkośią światła zbiegła po dębowyh schodach do kuchni. Tam już czekała na nią Stella, kucharka, która przygotowała jej śniadanie.
- Wie panienka, która godzina? Za 15 minut musisz być w szkole. - powiedziała z zatroskanym głosem kobieta w podeszłym wieku.
- Tak wiem Stel, ale zaspałam. Dziękuję za kanapki, ale zjem w szkole.
-Ale panienka musi coś zjeść!
- Nie mam czasu, do zobaczenia później.
Dziewczyna wybiegła z domu pośpiesznie zakładając na siebie kurtkę i szalik. Miała niecałe 10 minut do dzwonka, który oznajmiał zaczęcie się zajęć lekcyjnych. Biegła ile miała tylko sił w nogach, mijając po drodze zabieganych ludzi. Londyn o tej porze to była prawdziwa dżungla, każdy śpieszył się gdzieś nie zwracając uwagi na innych. Spoglądając na zegarek dostrzegła, że czas nieubłagalnie mijał i zostało jej jedyne 5 minut. Pocieszeniem było to, że jej oczom ukazał się już dobrze znany budynek szkoły. Wbiegła po schodach zrobionych z czerwonej cegły i zawieszając kurtkę w szatni podbiegła niczym zawodowy biegacz pod klasę. Nikogo już nie było, zapewne już weszli. Powoli otworzyła drzwi, a jej oczom ukazała się nauczycielka i 5 dobrze jej znanych z telewizji chłopców. Była zdziwiona bo do końca nie wiedziała, co oni tutaj robią. Zilustrowała każdego wzrokiem i zaczęła iść w stronę swojej ławki przy czym mówiąc do nauczycielki:
-Bardzo przepraszam za spóźnienie!
Usiadła na końcu w ławce obok okna. Zaczęła wypakowywać swoje rzeczy nie zważając uwagi na to co się dzieje wokół niej. nauczycielka dalej toczyła swój monolog więc postanowiła, że posłucha i w końcu dowie się co oni tutaj robią.
- .. i właśnie dlatego chłopcy muszą ukończyć ostatnią klasę, a uwzględniając fakt, że mamy już prawie koniec półrocza muszą je zaliczyć. Będą zostawali na zajęcia pozalekcyjne w których to właśnie jedni z was będą im pomagać w nauce. Jutro przydzielę wam osoby do poszczególnych przedmiotów. A dzisiaj zajmijcie miejsca w ławkach. Możecie wybrać z kim chcecie siedzieć.
Destiny zastanawiało to, po co chłopcom ukończona szkoła. Przecież są gwiazdami, ale przecież nic nie trwa wiecznie. Miała dość patrzenia jak większość dziewczyn ślini się do nich, by tylko usiedli z nimi w ławce. Ona nie była zainteresowana, odwróciła głowę w stronę okna i przyglądała się jak płatki śniegu spadają na ziemię. Przez myśl jej nawet nie przeszło, że któryś z nich będzie chciał obok niej usiąść. Dlatego była tak bardzo zdziwiona gdy przy swojej ławce zauważyła blondyna, niejakiego Nialla Horana.
- Hej! Wiesz wszystkie miejsca są już prawie zajęte i zastanawiam się czy nie mógłbym usiąść z tobą? - spytał chłopak.
- ymmm.. tak jasne, proszę siadaj!- powiedziała lekko zawstydzona dziewczyna, zestawiając leżącą na krześle obok, swoją torebkę, by zrobić miejsce chłopakowi.
- Dziękuję! A tak w ogóle to jestem Niall. - przedstawił się.
- Tak wiem. Sądzisz, że ktoś na naszej planecie w ogóle o was nie słyszał?
- Sam nie wiem, ale po prostu chciałem być miły.
- Rozumiem. - mówiąc to delikatnie się do niego uśmiechnęła.
- A ty? Jak masz na imię? Jeśli można wiedzieć oczywiście..
- Destiny, Destiny Hopkins. - dziewczyna bała się, że chłopak może skojarzyć nazwisko, ale chyba tak się nie stało.
Podali sobie ręce i wsłuchiwali się w to co mówiła nauczycielka. Algebra na matmie. Dla innych to przekleństwo dla innych pestka. Destiny radziła sobie bez problemu z matematyką, gorzej było z blondynkiem. Ciągle kleślił coś w swoim zeszycie, by tylko rozwiązać jeden przykład. Dziewczyna chciała mu pomóc, ale nie wiedziała czy będzie sobie tego życzył. Dopiero proszący wzrok skierowany w stronę dziewczyny ją przekonał. Wzięła swój długopis w dłoń i przysuwając zeszyt Nialla bliżej siebie zaczęła tłumaczyć chłopakowi o co w tym chodzi.
- Więc tak.. - dziewczyna zaczęła mu wszystko tłumaczyć, ale nie widziała żadnych efektów. Przypomniała sobie, że chłopak lubi jeść, więc może to na niego zadziała. każdy przykład tłumaczyła mu na kanapkach, frytkach, kebabach, pizzach, i różnego rodzaju napojach, aż w końcu udało się. Samodzielnie rozwiązał przykład i w geście radości ukazał rząd swoich białych zębów, na których założony był aparat ortodontyczny.
- To jest proste! - powiedział do dziewczyny.
- No przecież mówiłam, ale nie słuchałeś.
- Dziękuję!
- Nie ma za co! -powiedziała do niego dziewczyna i zaczęła rozwiązywać swoje przykłady.
Nagle do ich uszu dobiegł dzwonek i wszyscy zaczęli się pakować, by jak najszybciej wyjść na przerwę. Panna Hopkins zabrała swoją torebkę i wyszła z sali. Wędrowała korytarzem, aż do sali sportowej. Tam na przerwach były tylko drużyny koszykarskie i puste trybuny. Lubiła tam przesiadywać na przerwach, bo nikt jej nie przeszkadzał. Dzisiejszego dnia miały się odbyć jeszcze 4 lekcje, gdyż nauczycielka od polskiego zachorowała i uczniowie byli zwolnieni do domu. Destiny usiadła na najwyższym sektorze i włączając słuchawki do swojego iPhona oddała się przyjemności słuchania muzyki. Nie trwało to długo, bo dzwonek właśnie oznajmił rozpoczęcie się nowej lekcji. Tym razem historia, coś co nigdy jej nie interesowało. Siedziała tym razem sama, Niall usiadł z jakąś tlenioną blondynką, ale nie zdziwiło jej to. Dekolt i tona makijażu chyba przekonały chłopaka, na jej korzyść. Na samą myśl usmiechnęła się sama do siebie i to potwierdzało jej teorię, że chłopcy to wzrokowcy. Znudzona włożyła jedną z słuchawek do swojego ucha, by nie musiała słuchać o tym, co wydarzyło się w XVII wieku. Odpłynęła w swój wyjątkowy świat, gdzie liczyła się tylko ona i muzyka. Razem stanowili jedność. Nawet nie wiedziała kiedy zadzwonił dzwonek. Dzwonek wybawiciel od tej karkołomnej lekcji. Została jeszcze biologia, wf i zajęcia artystyczne. Dwie pierwsze godziny znów siedziała sama, ale na ostatniej z dzisiejszych godzin usiadł obok niej Zayn. Dziewczyna nie była tak zainteresowana jak większość damskiej części klasy jego obecnością. Owszem był przystojny ale to wcale nie musiało wywoływać u niej ślinotoku i orgazmu jeśli tylko znajduje się w tej samej sali co ona. Jako, że już niedługo święta musieli przyozdobić bąbki. Zayn nawet nie przedstawił się dziewczynie, ale zbytnio się tym nie przejęła. po kolei przyklejala diamenciki do swojej bąbki, i kątem oka zerkała jak radzi sobie mulat. Próbował brokatem wykleić jakiś napis, ale zbytnio mu to nie szło. Jego ręce były bardziej poklejone niż ta bąbka. Dziewczyna już nie mogła wytrzymać patrząc na jego poczynanie i zaczęła się szeroko uśmiechać, przygryzając przy tym dolną wargę. Imponowało jej to, że się starał, ale nie dawał za wygraną.
- Może lepiej by było najpierw zaznaczyć wzór klejem a później posypywać brokatem? - powiedziała do Malika lekko rozbawiona.
- Yyy znaczy się... w sumie! - mulat lekko się zmieszał.
- Zrobisz jak chcesz, ja tylko podpowiadam. - dalej zajęła się swoją pracą.
Chłopak teraz bacznie się jej przyglądał i zauważył jej twarz. Taką bez makijażu, żadnych poprawek. Naturalną. Pierwszy raz spotkał taką dziewczynę, więc widok był dla niego z lekka dziwny. Dziewczyna czując spojrzenie chłopaka na sobie odwróciła się w jego stronę i zapytała:
- Ubrudziłam się na twarzy czy jak?
- Nie czemu pytasz?
- Bo się gapisz?!?!
- Bo nie masz makijażu..
- I co w związku z tym?? Wyglądam jak potwór? Droga wolna możesz się przesiąść, nie trzymam cię tu siłą! - bezinteresownie odpowiedziała chłopakowi.
- Nie o to mi chodzi, po prostu nigdy nie spotkałem się z dziewczyną, która woli swój naturalny wygląd, bo reszta się maluje...
- Ja też, ale po prostu dzisiaj zaspałam okej?
- ammm.. taa jasne!
Na tym skończyła się rozmowa, bo zadzwonił dzwonek. Dziewczyna szybko zabrała torbe i wybiegła do szatni. Słyszała jak ktoś chyba ją woła, ale nie zwracała na to uwagi. Założyła kurtkę i czerwony szalik, po czym udał się do budynku zwanego przez niektórych "domem". Szkoda, że ona nie mogła tak powiedzieć. Znów ta samotność, puste cztery ściany i ona pośrodku nich. Kiedyś jej to przeszkadzało, ale teraz chyba już się przyzwyczaiła. Idąc ulicami Londynu zachwycała się wspaniałą zimą. Taką pogodę kochała mróz, który kolorował policzki na czerwono i świecące słońce, które dodawało uroku pięknej zimie. Była już przy bramie wejściowej więc zadzwoniła dzwonkiem i furtka się otworzyła. Wchodząc do domu jej ciało otuliło przyjemne ciepło. Rozebrała sie i weszła do kuchni. Tam czekał już na nią ciepły obiad, który natychmiast zjadła. Wychodząc na górę po krętych schodach weszła do swojego pokoju i założyła na nogi ciepłe skarpety i wyszła po drabince do swojego azylu. Przez okno świeciło tam grudniowe słońce, sprawiając w nim przemiłą atmosferę. Destiny usiadła na poduszkach i zaczęła szukać w torebce swojego telefonu. Włączyła laptopa, a jej zguby nadal nie było. Zaczęła przypominać sobie gdzie ostatni raz go miał. Zajęcia artystyczne, bąbki, sala 47... 'o kurwa zostawiłam go w klasie'. Teraz już wiedziała, dlaczego ktoś ją wołał. Chciał jej go oddać. Skarciła się w myślach, że się nie odwróciła. Ale może ktoś będzie tak miły i odniesie go do gabinetu dyrektora. Tymczasem posiadaczem jej zgubionego telefonu był Malik. Sam nie wiedział czemu, ale zaczął przeglądać galerię dziewczyny. Miała kilka swoich zdjęć, które szczerze zachwyciły Zayna. Reszta to były zdjęcia z miejsc w których była. Góry, morza, jeziora... Każdy inny kraj. Tym razem wszedł w listę odtwarzania i zdziwilo go, że ma na telefonie ich piosenki a nie skacze wokół nich. Wiedział, że źle robi dogłębnie penetrując jej telefon, ale nie mógł się oprzeć. W końcu wszedł w kontakty i postanowił jakoś ją powiadomi, że to on znalazł jej telefon. 'dom -.-' to coś czego szukał. Kliknął zadzwoń i dopiero teraz uświadomił sobie, że nie wie jak ma na imię, dobrze że Niall o niej opowiadał i o ile dobrze zapamiętał to Destiny. Jeden sygnał, drugi..
- Rezydencja państwa Hopkins czym mogę służyć? -w słuchawce odezwał się okbiecy głos.
- yyy dzień dobry, ja dzwonię do Destiny. Czy można ją prosić do telefonu?
- Oczywiście już przełączam na rozmowę do jej pokoju!
-Dziękuję..
W azylu brunetki rozległ się głos telefonu. Odebrała:
- Słucham?
- ymmm hej! Chciałem ci powiedzieć, że zostwiłaś telefon w klasie.
- tak wiem, ale kto mówi?
- Zayn.. to ja siedziałem z tobą na ostatniej lekcji.
-Aaaa tak chłopak od brokatu!
- Tak to właśnie ja. Potrzebujesz telefonu dzisiaj to ci go odwiozę, a jak nie to oddam ci jutro w szkole?
- Może lepiej będzie jak odbiorę go dzisiaj!
- Dobra to podaj adres zawiozę ci go!
- Nie... nie trzeba na prawdę! Mógłbyś być w parku za 15 minut, ja po niego przyjdę?
- Skoro tak wolisz!
- Tak, tak będzie lepiej! Do zobaczenia!
Chłopak rozłączył się i zaczął szykować na spotkanie z dziewczyną.


                                                                             ~*~

Tadammmmm... :D
Tak i oto macie ode mnie 1 rozdział! :))
Jak wrażenia po przeczytaniu?? Podoba się?? :)
Liczę, że tak... bo tak w miarę jestem z niego zadowolona! :I
Tak więc kolejny pojawi się za tydzień, może dwa! :D
Dziękuję za komentarze pod prologiem!! :D
I prośba CZYTASZ--->KOMENTUJ to dla mnie ważne!! :))
Nie zanudzam was moją gadaniną i do napisania gwiazdeczki! :**

Pozdrawiam Olcirek! <3



środa, 19 grudnia 2012

Prolog.

Dni i miesiące, a wciąż to samo uczucie. Ta sama pustka, która wręcz rozrywała serce 17 letniej Destiny Hopkins. Powiedzenie pieniądze szczęścia nie dają, były idealnym sformułowaniem określającym jej teraźniejsze życie. Matka sławna projektantka mody na całym świecie, ojciec architekt jakich mało. Mieszkanie jakiego mogą pozazdrościć niejedne gwiazdy showbiznesu. Ogromna willa z basenem i pięknym, dużym ogrodem. Pokojówki, sprzątaczki, ogrodnicy, mechanicy... cały sztab pracował by ten dom był idealny. Dom może i należał do jednych z piękniejszych, ale czy rodzina była tak nieskazitelna jak sam budynek? Otóż nie! Rodzice nie mieli dla swojej córki czasu, wolne chwile woleli spędza w swoim toważystwie, aniżeli z własnym dzieckiem. Ona czuła to. Czuła, że nie była chciana na tym świeice. Była dzieckiem z przypadku. Rodzice zawsze oddawali się przyjemności, którą nazywali pracą. Kochali się, a Destiny była niechcianym skutkiem tego uczucia. Wiele razy próbowała ułatwić im życie, cieła się, lecz nigdy by doprowadzić swój organizm do śmierci. Nie miała odwagi? Możliwe. W skole dziewczyna była spokojną osobą, nie pokazywała innym przewagi tylko dlatego, że ma pieniądze. Nie obnosiła się z tym, gdyż to nie sprawiało jej przyjemności. Nie miała nikogo z kim mogłaby dzielić, każdy smutek i każdą radość, choćby najmniejszej chwili swojego życia. Wiele osób chciało zyskać jakoś jej wzglęby, by mieć jakieś korzyści z tej znajomości, lecz dziewczyna nie była naiwna i nie pozwalała wchodzić w swoją strefę życiową takim ludziom. Z pozoru niczym nie rózniła się od rówieśniczek. Chodziła w bluzach, trampkach, fullcapach. To sprawiało jej ogromną przyjemność, życie w cieniu, nie wyróżnianie się. Matka miała jej za złe taki styl. Uważała, że jest dziewczyną i powinna wyglądać na taką, a nie jak chłopak. Słowa jej rodzicielki wogóle na nią nie działały. Miała swój świat i zamykała się w nim. Odpychała od siebie ludzi, by nigdy więcej nie poczuć takiego bólu jaki sprawiają jej teraz rodzice. Jej azyl, ucieczka od rzeczywistości to tajemniczy pokoik na poddaszu. Tam wszystko jest dla niej łatwiejsze. Siada po turecku na stosie poduszek i wyglądając przez ogromne okno wpatruje się gwiazdy co wieczór i marzy o innym, normalnym życiu. Tam czuje się bezpiezna. Nikt nie wie o jej małym królestwie i to chyba sprawia, że jest takie wyjątkowe. Tam może po prostu być sobą. Robić co chce, bez żadnych konsekwencji. Ściany oklejone są zdjęciami jej ulubionych zespołów, piosenkarek i piosenkarzy. Nie takie zwykłe plakaty. To są zdjęcia z najzabawniejszych momentów w ich życiu, kiedy śmieją się i tym samym poprawiają humor Destiny. Ta kryjówka jest świadkiem jej łez, pierwszych zauroczeń,  rozmyślań nad przyszłością. Do tej pory nikt tam oprócz niej nie zagościł, ale czy to się kiedyś zmieni. Czy ktoś tak zawładnie jej sercem, by mógł zawitać w progach tej skromnej kryjówki. To pewnie pokaże nam czas...

                                                                          ~*~

Jest i prolog. :) x
No więc misiaczki jak wam się podoba??
Ogólnie miało być o czymś innym, ale po obejrzeniu pewnego filmu i opowiadaniu dziwnej historii przez moją przyjaciółkę, wyszło coś takiego! :D
Liczę na wasze komentarze, bo one na prawdę motywują mnie do pisania...
Myślę, że chociaż połowa czytelniczek z mojego wcześniejszego opowiadania, będzie to czytała!
Jeśli nie, no to trudno. :'(
Jeżeli chociaż jedna z was bedzie to czytać i komentować, to ja będę to dalej pisała.. :D
Dziękuję za uwagę, do napisania! :))

Pozdrawiam Olcirek~!! :**

<3